Rozdział VII

56 7 3
                                    

Robiłam wszystko, by skupić myśli na treści wykładu, ale Johnny skutecznie mi to uniemożliwiał. Zamiast notować, obserwowałam jego wyprostowane plecy i kawałek dłoni, widoczny z mojego miejsca. Co takiego robił? Zupełnie nic i to doprowadzało mnie na skraj szaleństwa.

Zastanawiałam się, dlaczego mnie ignorował i co takiego się wydarzyło, że zachowywał się w ten sposób. Nie dawało mi to spokoju. Równie dobrze mogłam samym spojrzeniem wypalić dziurę na jego czarnej klasycznej koszulce, a i tak nie zwróciłby na mnie uwagi.

- Potrzebujesz czegoś? - zapytał niespodziewanie, jakbym od dobrych piętnastu minut nie wpatrywała się w jego szerokie plecy.

Nie zorientowałam się, że odwrócił się do tytułu i spojrzał na mnie z tak charakterystycznym dla niego zadziornym uśmiechem, zwiastującym kłopoty.

- Zasłaniasz mi widok - odparłam z powagą.

Nic nie skłoniłoby mnie do wypowiedzenia na głos moich myśli. Za żadne skarby.

- Czyżby? Mogłaś usiąść bliżej i z uwagą śledzić ten pasjonujący wykład. Przecież na tym ci zależy, prawda?

- Oczywiście - prychnęłam, jakby naprawdę interesował mnie nużący głos wykładowcy.

Johnny pokręcił głową z niedowierzaniem i zaśmiał się cicho pod nosem.

- Jasne. Nawet ty w to nie wierzysz.

- Nawet ja? - posłałam mu groźne spojrzenie, którym zupełnie się nie przejął. - Co to ma znaczyć?

Po raz kolejny powtarzałam sobie w myślach, że już za kilka dni mnie tutaj nie będzie i muszę zachować spokój. Nie mogłam dać się wyprowadzić z równowagi. Nie jemu. Nie, gdy otaczało nas tak dużo osób.

- Wiesz, o co mi chodzi.

- Wyobraź sobie, że zupełnie nie wiem, o co ci chodzi - powiedziałam znacznie głośniej, niż planowałam.

Nagle na auli zrobiło się podejrzanie cicho. Zauważyłam, że wszyscy spojrzeli w naszym kierunku, w tym wykładowca.

- Ułatwię państwu zadanie i zaproszę was na korytarz. Będzie mogli sobie wyjaśnić, czego nie rozumiecie i dlaczego nie uważacie na moim wykładzie. - Mężczyzna w podeszłym wieku wskazał na nas z mównicy, po raz pierwszy zmieniając nużący monotonny głos na bardziej piskliwy i zgorszony.

- Przepraszam, ale... - próbowałam się wtrącić.

- Żadnych, ale. Musicie opuścić salę. Natychmiast.

Ze zrezygnowaniem schowałam do torby wszystkie swoje rzeczy i zapięłam zamek jednym szybkim ruchem dłoni. Nie obrzuciłam Johnny'ego ani jednym spojrzeniem, jakby stał się dla mnie niewidzialny. To była jego wina. Próbował mnie podpuścić i mimo moich usilnych starań, poniosłam klęskę. Po raz kolejny.

Zacisnęłam mocniej palce w pięść i ruszyłam pewnym krokiem po dwa stopnie na raz, by jak najszybciej opuścić te pomieszczenie i znaleźć się jak najdalej od Johnny'ego. Gdy przeszłam przez wyjściowe drzwi, usłyszałam odgłos uderzanych butów o podłogę, który przybliżał się z każdym pokonanym metrem. To mnie zmobilizowało, by przyśpieszyć.

- Clare, zaczekaj. - Głos mężczyzny zatrzymał mnie w miejscu.

Nie wiedziałam, dlaczego to zrobiłam. Po raz kolejny działałam wbrew rozsądkowi.

- Nie wystarczy ci, że wyrzucili nas z wykładu? - zapytałam, wkładając w te jedne zdanie cały zgromadzony gniew.

- Dlaczego tak się złościsz?

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 07, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Show Must Go On (Zostanie wydane)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz