Obudziło mnie okropne światło odbijające się o śnieg w tym pięknym Petersburgu. Moja żona jeszcze spala. Cóż, idealny moment aby się przebrać. Ubrałem piękny biały strój z złotymi elementami na który zarzuciłem żółtą szatę. oraz cudowny kapelusz typu trikorn, który był oczywiście czarny. Zaraz muszę iść podpytać jenerałów jak idzie tłumienie powstania, lecz najpierw muszę być po prostu pewny, że moja najdroższa mi nie ucieknie.
Pocałowałem ją w czoło i zawołałem jedną z bardziej zaufanych służących oraz dla większej gwarancji pogroziłem jej, że jak Królestwo ucieknie, to jej rodzina zostanie ukarana śmiercią. Przed wyjściem z mojego cudownego pałacu ubrałem satynowe rękawiczki oraz śnieżno-białą uszatkę. Trochę zimno lecz jak na mój kraj to pogoda lekka. Wyszedłem delikatnie zamykając drzwi. Czekał na mnie już dorożkarz. Usiadłem i odjechałem do dalekich państw niemieckich. Wiadomo już, że trudno jest stłumić powstanie, gdyż każdy w moim pałacu o tym poltkuje. Własnego nosa nie mają. W połowie drogi wszystko zaczęło się ogrzewać, że aż pożałowałem swojego ubioru, jednak muszę jakoś wyglądać, prawda? Patrzyłem na biedaków gapiących się na mnie. Haha pewno zazdroszczą tej idealnej szlachetności i cudownego wyglądu.
Już czuję to dziwne uczucie jakie towarzyszy mi podczas spotkań z świętym przymierzem. Prusy, czyli jebnięty na łeb wąsacz będzie bił się z bratem Habsburgiem, bo przecież polityka nie jest ważniejsza od tego. Przynajmniej ci kretyni znowu ubiorą się jak klauny a ja będę wyglądać przy nich idealnie. Z resztą przy każdym tak wyglądam.
Jechaliśmy przez las. Dorożkarz zaczął coś pierdolić po niemiecku. No a ja z tego języka rozumiem jedyne co "dzień dobry" albo "cholera". Nagle zrozumiałem czemu drze jape. Koń zaczął szaleć. Dorożka cała się trzęsła a ja złapałem się uchwytów aby nie wypaść.
Ir: KURWA ZRÓB COŚ Z TYM!
Dorożkarz nie rozumiał co do niego mówię. Gotowało się we mnie bardziej niż w Francuzie jak obrazisz jego kuchnie. Koń próbował się wyrwać. Nagle upadł ciągnąć za sobą całą dorożkę. Aby uchronić mój strój to mocno złapałem się dorożkarza i wbiłem go do podłogi. Jakimś cudem koń się wyszarpał i uciekł. Zajebiście.
Popatrzyłem na niego i w furii wyciągnąłem szable, którą wbiłem w serce tego nieuka. Krew wylewała się z jego ciała szybciej niż ten koń uciekł.
Nie miałem pojęcia gdzie jestem. Nikt przecież nie kazał mi się w przeszłości uczyć lasów! Zobaczyłem jednak grupkę Niemców zbierających owoce leśne i podbiegłem do nich. Kurwa nie mogę się spóźnić! Muszę pokazać swoją idealną klasę! A to wszystko wina tego jebanego dorożkarza!! Złapałem jednego Niemca za ucho.
IR: Boże, Którędy do Berlina?!
Pierwszy niemiec popatrzył na mnie. Ja pierdole kolejny mnie nie rozumie! Co ja mam zrobić. Po chwili namysłu wyciągnąłem spod mojej szaty mapę Berlina i wskazałem na nią. Drugi niemiec od razu zrozumiał i wskazał drogę która znajdowała się za nimi. Kiwnąłem głową i puściłem pierwszego i wyruszyłem w dalszą drogę. Nie wierzę, że tak się upokarzam aby iść pieszo! Okazało się jednak że Berlin wcale nie był tak daleko bo po wyjściu z kilku kilometrowego lasu widziałem tabliczke z napisem "Berlin". Idealnie! Spojrzałem na godzinę na kościele. Jeszcze 30 minut mi zostało. Dotrę do jego zamku szybko. Lecz jednak jak ja będę wyglądać jak pójdę pieszo? I jak się wytłumaczę tym, że nie ma dorożkarza? Hmm..
Zobaczyłem za domami jakiegoś chłopa, Który zajmował się swoim, muszę przyznać pięknym, koniem. Wyciągnąłem szable i udałem się do niego. Chłopak wyglądał na zaskoczonego.
Ir: Oddaj konia póki życie ci miłe!
Zaczął się śmiać z mojego akcentu. No super! Już i tak ma cienko a ten ze mną pogrywa.
Chłop: Nie oddam. Muszę się jakoś przemieszczać do pracy!
Ir: Masz ostatnią szansę-Tak czy nie?
Chłop: nigdy nie oddam ci Jani.
Jania? Cóż to za imię dla konia!
Zamachnąłem się odcinając chłopowi głowę i stanąłem na jego ciele. Zwłoki położyłem obok domu. Koń musi wyglądać na mojego. Zarzuciłem koniowi swoją piękną szatę i pokierowalem wprost do zamku. Nigdy już nie użyje tej szaty. Konia najprawdopodobniej zabiorę do siebie. Wygląda wystawnie i pięknie się ze mną prezentuje.Po kilku minutach dotarłem pod zamek Prus. Wygląda szczerze ładnie, ale oczywiście mój jest lepszy. Jak władze mnie zobaczyły to od razu otworzyły bramy a ja zsiadłem i przypiąłem konia w wyznaczonym do tego miejscu. No to pora na moją taktykę bycia lepszym od innych. Podniosłem brodę lekko w górę i eleganckim krokiem wszedłem do środka. Tamtejsza słóżba pokierowała mnie do któregoś pokoju. Siedział tam Prusak paląc i czytając gazetę.
Ir: Ale że beze mnie palisz?
Pr: A skąd miałem wiedzieć że będziesz wcześniej!
Ir: Może dlatego, że nienawidzę spóźnień?
Pr: hmmm może..
Podał mi fajkę i razem z nim zapaliłem i poplotkowałem o Austrii ponieważ ten nie raczył się zjawić pół godziny. Nagle wszedł trzaskając drzwiami. Był podrapany na twarzy i ostro wkurwiony. Ja i zachodni sąsiad schowaliśmy fajki. Z trudem chowałem śmiech widząc tego karła. Cóż się dziwić jak urwał się z średniowiecza?
Zaczął pierdolić, że nie może wytrzymać Polaków, Węgrów oraz swoich sąsiadów. Oho, posłucham tego pierdolenia przez jakieś jeszcze 2 godziny. Czasem chciałbym udawać chorobę po to aby ich nie widzieć. Prusy z nudów bawił się swoimi wąsami i przeglądał się w lustrze stojącym obok.Po swoim monologu Habsburg zapytał się po co go wezwaliśmy. No to nieźle jest ogarnięty. W sumie było tak zawsze. A mogłem uwierzyć Prusom.
Ir: jak wiemy na Polsce wybuchło powstanie
CA: Poważnie?
Rzuciłem mu wrogie spojrzenie. Jak on może nie wiedzieć co się dzieje u sojusznika?! Prusy miał lekkie obrzydzenie na twarzy słysząc słowo 'polska'. Nie dziwię się mu. Ma chłopak traumę. Rozmawiałem o tym trochę.
Ir: to jak? Wyślecie pomoc na ziemię przywiślane?
Pr: Natürlich! Wir werden uns an ihnen rächen! (Pl. "Zemścimy się na nich").
Ir: Cieszy mnie twój entuzjazm. A ty Austrio?
CA: Mam swoje problemy.
No tak. Na karła nie można liczyć bo po prostu jest słabeuszem. Pokazał to w wojnach napoleońskich. Ale te wojny nie tylko jego ośmieszyły, również Prusy. Ten był nazywany niepokonanym a tu siup "żabka" pokonał. Żałosne.
Ir: Mhmm rozumiem..
Habsburg wyszedł bez pożegnania i znowu trzasnął drzwiami na co usłyszałem parsknięcie Króla.
Pr: uwierzysz że to mój krewny?
Ir: Oczywiście, że tak. Podobny macie charakter. Tyle, że on jest bardziej upierdliwy.
Prusy przewrócił oczami. Obiecał mi, że pomoc będzie dostarczona w ciągu 2 dni. Idealnie. Na dodatek pod jego zaborem Polakom też się dowali. Tylko Austria jest zbyt wrażliwy na takie coś.
Pożegnaliśmy się i podaliśmy rękę, którą ja następnie wytarłem dyskretnie o krzesło. Wyszedłem nie patrząc na służby, gdyż nie zasługują na kontakt wzrokowy ze mną. Wsiadłem na ukardzionego konia i odjechałem razem z mapą do Petersburga. Droga powrotna na szczęście była spokojna.
Gdy dojechałem to było już ciemno a ja sam byłem zmęczony. Poszedłem się umyć a następnie spać aby jutro nie wyglądać jak siedem nieszczęść. Chociaż nawet z worami pod oczami wyglądam idealnie
CZYTASZ
Zabór/Countryhumans/IR x Kongresówka
FanficKsiążka pisana ogólnie na spontanie ale macie ta opis Kongresówka wbrew jej woli wychodzi za mąż. Razem z bratem postanawiają uciec, lecz ich decyzja może mieć konsekwencje