ROZDZIAŁ 3 - "𝐊ł𝐨́𝐭𝐧𝐢𝐚"

38 5 0
                                    

Wydawałam resztę ostatniemu klientowi który znajdował się w kawiarni. Było za piętnaście szósta. Za pięć minut zamykaliśmy. Gdy rozbrzmiał się dźwięk dzwonka przy drzwiach i sylwetka klienta zniknęła za szklaną szybą, mogłam udać się na zaplecze. Byłam wyczerpana. Zazwyczaj pracę kasiera uważałam za jedną z najlepszych zajęć w kawiarni,lecz prędko się przekonałam że nie jest to super praca. Chyba z dziesięć razy pomyliłam się przy wydawaniu reszty lub oskarażałam klienta o zamałą zapłate. I oczywiście znów ja się myliłam.Oprucz tego starałam się wymyślać różne skomplikowane historyjki by ludzie wrzucili chodź kilka groszy do słoika z napiwkami. Lecz nawet to nie kończyło się sukcesem. Zdjęłam fartuch oraz czapeczkę i powiesiłam je na jednym z wieszaków w dużej szafie na ubrania robocze. Stanęłam naprzeciwko metalowej szafki i przyłożyłam do niej czoło. Poczułam natychmiastowy dreszcz który spowodował zimny metal. Stałam tak przez parę sekund,po czym odblokowałam szafkę i wyciągnęłam z niej swoją torbę. Nikogo innego niż ja z pracowników już nie było. Więc ja byłam odpowiedzialna za zamknięcie kawiarni i zostawienia kluczy w skrzynce na listy. Zgasiłam wszędzie światła i jeszcze raz upewniłam się czy drzwi od zaplecza i kuchni są zamknięte. Wyszłam z kawiarni i zamknęłam duże szklane drzwi a klucze wrzuciłam do skrzynki na listy. Było jeszcze jasno. Coraz mniej pojazdów poruszało się po ulicach,więc nie było takiego wielkiego hałasu jak zazwyczaj. Z oddali dostrzegłam kilka grupek nastolatków siedzących w parku i pijących różne napoje. Długo się w nich nie wpatrywałam,udałam się w kierunku wieżowca. Po kilku minutach byłam już w windzie która jechała na 7 piętro. Wpatrując się w lustro uświadomiłam sobie że muszę jeszcze wyjść z Hectorem na spacer. Ojciec wracał do domu dopiero o 21:00,więc miałam jeszcze wystarczająco dużo czasu by wyjść na spacer z psem.
Gdy wielkie metalowe drzwi się rozsunęły,szybkim krokiem doszłam do drzwi od mieszkania pod numerkiem 217. Przekręciłam kluczyk w drzwiach i weszłam do mieszkania. W przedpokoju panowała ciemność,a z salonu dochodził do mnie dźwięk programu telewizyjnego. To mnie trochę zszokowało. Nie włączałam rano telewizora a jeżeli nawet to na pewno bym go wyłączyła przed wyjściem. Zapaliłam światło i zdjęłam buty. Po czym udałam się w stronę salonu by wyłączyć grający telewizor. Lecz gdy znalazłam się w wejściu do salonu ujrzałam Ojca siedzącego na dużej kanapie i oglądającego telewizję. Na jego widok mnie zatkało. Z tego co pamiętam miał przyjść o 21:00, ale najwyraźniej coś się zmieniło.Po chwil dostrzegłam na szklanym stole pięć puszek po piwie. Uświadomiłam sobie że zapewne coś się musiało stać jeżeli tak wcześnie jest w domu i sięga już po kolejną puszkę piwa. Po chwili namysłu weszłam do salonu i stanęłam obok kanapy.

-Cześć tato.

Mężczyzna nawet nie odwrócił się w moją stronę tylko zaczął mówić.

-Cześć tato? Co ty sobie myślisz? Że chcę cię po
całym dniu pracy widzieć na oczy?

Ta odpowiedź trochę mnie zaniepokoiła. Dawno takim tonem się do mnie nie zwracał.

-Nie wyszłaś z psem,nie przygotowałaś mi żadnej kolacji,nawet światła w łazience nie zgasiłaś!Myślisz że mnie stać na wszystkie rachunki?! I do tego na twoje zachcianki lub na karmę dla tego zapchlonego psa?! Ile ty masz lat? Sama powinnaś siebie utrzymywać!

Jego zawsze spokojny i pełen troski głos, zmienił się teraz w przerażający krzyk.Stałam tak w niego wryta przez parę sekund a następnie się odezwałam.

-Ty wogule wiesz co mówisz? Podjęłam się pracy przez wakacje by chociaż trochę obciążyć cię od opłat. Wyprowadzam naszego podkreślam naszego psa, i przyrządzam kolacje co wieczór. A akurat dzisiaj mi się w pracy wydłużyło a z tego co pamiętam miałeś przyjść później. Więc skąd miałam wiedzieć że będziesz wcześniej? Jeżeli dałbyś mi znać to byś teraz jadł kolację.

*True Love*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz