Pogrzeb Lee Heeseunga to był dzień, w którym przyjaciele Jake'a widzieli go po raz ostatni. Sim od tamtego dnia nie daje znaku życia co powodowało zmartwienie u wszystkich jego bliskich, lecz Jaeyun był za bardzo załamany by w ogóle wstać z łóżka. Stracił pewną część siebie, bo przecież tak długo czekał na Heeseunga, a już go stracił... Mimo, że każdy mu wmawiał, że Lee przecież zawsze będzie obok, w sercach wszystkich, to ten jednak nie tak czuł w sobie pustkę. Było to dla niego coś strasznego. Odczuwał strach, gniew, smutek, a najbardziej poczucie winy.
Myśli, które krążyły w jego głowie przygnębiały go jeszcze bardziej, ale przerażało go to, że te głosy w głowie wydawały się... Prawdziwe... Wygrywały z nim i ciężko mu było od nich uciec i wmawiać, że to wszystko nie prawda.
To twoja wina!
Mogłeś zauważyć jego nieobecność wcześniej
Trzeba było go szybciej znaleźć
Mogłeś go pilnować
To przez ciebie
To właśnie słyszał w swojej głowie. Gdy próbował wstać, przestać płakać, zrobić coś z życiem, te myśli go ugniatały i niszczyły psychicznie, a nawet fizycznie. Nie jadł, nie spał
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
15.01.2019r. godzina: 16:43Sim Jaeyun wreszcie wyszedł na świeże powietrze. Co prawda siedział na tarasie swojego ogródka, jednak zawsze coś, prawda?
Przyglądał się Layl'i, która bawiła się w śniegu, jednak jego wzrok był pusty. Młody chłopak pochodzący z Australii siedział na podłodze swojego tarasu, by i tak dalej czuć przygnębienie.
— Jake! — Usłyszał po swojej prawej stronie. Spojrzał tam o ujrzał całą grupkę przyjaciół... No tak... Przeskoczyli sobie przez furtkę. Wszysy usiedli wokół niego przyglądając się mu ze zmartwieniem.
Jake się nie dziwił. Sam jak raz zobaczył swoje odbicie w lustrze niemal dostał zawału. Wygladał jak trup, według niego.
— Jak się trzymasz? — Zapytał Jungwon łapiąc go delikatnie za rękę.
— ... Jest... Lepiej — Skłamał. Nie chciał ich martwić, a i tak przez długi czas się do nich nie odzywał.
— Jaeyun... Śpisz ty w ogóle? Jesz? Jesteś strasznie... Chudy — Odezwał się Yeonjun.
— Śpię i jem... Spokojnie, nie ma czym się martwić
— Jakey przepraszam, że to powiem, ale wyglądasz... Jakby dusze ci ktoś wyssał. — Oznajmił Riki, a na to Jakie wziął głęboki oddech.
— Wydaje ci się — Mruknął cicho.
Każdy z przyjaciół przeleciał po sobie wzrokiem czując, że coś nie gra, lecz żaden z nich nie chciał się mu narzucać, tym bardziej, że to dla niego ciężki czas.
Przyjaciele porozmawiali jeszcze chwilę, lecz po pewnym czasie, gdy zaczęło się ściemniać wszyscy zaczęli się rozchodzić.
Ostatni, który wstał by odejść był Sunghoon. Gdy chciał już ruszyć w stronę furtki poczuł nagle uścisk na swojej dłoni. Zatrzymała go ręką dalej przybitego Jaeyuna, który po chwili podniósł na niego wzrok.
— Hoon... Mógłbyś ze mną zostać? — Zapytał cicho. Jego oczy były szklane od łez a głos lekko drżał.
Sunghoon się zgodził i zaraz oboje weszli do środka i zamknęli drzwi od ogrodu. Kiedy usiedli na kanapie Jaka podwinął swoje kolana pod brodę i owinął swoje ręce wokół nóg.
— Przepraszam... — Mruknął w końcu Sim.
— Jakey... Ale za co ty przepraszasz? — Zapytał zdezorientowany Park.
— Nie chciałem kłamać, ale widząc wzrok was wszystkich nie mogłem powiedzieć prawdy... Jest okropnie Hoon, to wszystko mnie przytłacza, wszystko o czym myślę jest zbyt realne, to mnie przeraża, nie mogę od tego uciec i..i jak próbuje wmówić sobie, że jest wszystko dobrze po chwili jest jeszcze gorzej. To co się dzieje nie daje mi w ogóle funkcjonować, coś mnie wręcz rozwala od środka, ja już tak nie daje rady... Nie mogę spać, jeść, a nawet ryczeć już jest mi ciężko, ja ledwo wstaje z łóżka. W ogóle moja głowa jest pełna dziwnych myśli... To jest jak wielkie poczucie winy Hoon... nawet ogromne poczucia winy. Nie mogę przestać myśleć o niczym innym niż o tym, że mogłem wtedy coś szybciej zrobić, że mogłem mu szybciej pomóc, to mnie prześladuje jakby coś w środku mnie chciało się mnie pozbyć... Odczuwam tak wielką pustkę, że aż się boję... Ogromnie się boję — Powiedział przerażony czując jak słone łzy mimowolnie spływają po jego policzkach.
Sunghoon słysząc słowa przyjaciela sam poczuł wpływające do oczu łzy. Szybko zamknął Sim'a w mocnym uścisku i zaczął głodzić jego włosy. To co powiedział mu Jake go przeraziło. Nie chciał nawet sobie wyobrazić co musiał czuć Jaeyuna będąc sam w tych czterech ścianach swojego pokoju.
— Jakey... To nie twoja wina, że to się stało... Skąd mogłeś wiedzieć? Nie wiń siebie... Mogłeś znaleźć go po wszystkim... Byłoby to gorsze... Ale nie myśl teraz o tym, słońce dobrze? Zostanę z tobą i ci pomogę wrócić do zdrowia... — Powiedział cicho zaczynając lekko bujać się z nim na boki, by ten się uspokoił.
CZYTASZ
I love you and I will wait for you
Fiksi PenggemarŚmierć ukochanego to największy ból jaki Jake mógł przeżyć, lecz obiecał, że będzie szczęśliwy i będzie żył dalej. Dotrzymał obietnicy...ale dalej nie zapomniał o Heeseungu Czyli druga część mojego opowiadania „Love over the internet", która bardzie...