0.

57 8 0
                                    

- Nie patrz tak na mnie! – zostałam mocniej przyciśnięta do ściany, przez co mimowolnie jęknęłam, a mój wzrok powędrował w dół. – Jesteś wybrykiem natury, wiesz? – powiedział szyderczo.

- Zostaw mnie, proszę... - wydukałam cicho, nie podnosząc wzroku.

- Co tam mamroczesz dziwaku? – poczułam jak jedną dłonią ściska moją szczękę.

- Zostaw mnie... - powiedziałam nieco głośniej, choć słowa były zniekształcone przez zaciśnięte policzki. Spotkałam się jedynie z ohydnym śmiechem Samuela.

- Kim ty niby jesteś, żeby mi rozkazywać, wariatko? – ostatnie słowo wypowiedział odpychając moją głowę do ściany. Jego siła była na tyle duża, że uderzyłam tyłem głowy o ścianę i poczułam otępiający ból.

Zrobiło mi się słabo, więc przymknęłam na moment oczy. Ręka z mojego ramienia nagle zniknęła, przez co uchyliłam powieki i uniosłam nieco wzrok na mojego oprawcę. Przez chwilę w jego oczach mignął strach, ale nie na długo, bo zaczął się wycofywać i ulotnił się z pomieszczenia w pośpiechu. Uniosłam rękę i sięgnęłam do tyłu mojej głowy.

Mokro...

Przybliżyłam mokrą dłoń do twarzy.

Czerwona...

Mój oddech przyspieszył. Poczułam, że muszę stamtąd uciec, poszukać pomocy, bo tu jej nie dostanę. Odepchnęłam się od ściany i podpierając się o meble, skierowałam się do drzwi. Jeszcze tylko schody, korytarz i prosto do wyjścia. Dam radę...

Szumiało mi w uszach, przed oczami tańczyły czarne kropki, ale mimo tego dostałam się do wyjścia z budynku. Świeże powietrze dodało mi trochę siły, choć nie wierzyłam, że dałabym radę przejść chociaż do najbliższego domu.

Przed budynkiem nie było samochodu Samuela. Czyli jeszcze mam szansę...

Najszybciej do drogi głównej, gdzie są inne domy będzie przez las. Innego wyjścia nie ma. Jeszcze nie chcę umierać.

Ruszyłam przed siebie możliwie jak najszybciej, mimo że traciłam coraz więcej sił. Już na początku lasu ledwo szłam przed siebie. Opierałam się o drzewa, przystając momentami, by odetchnąć. Czułam, że moje plecy są już całkiem mokre, było mi zimno i czułam coraz bardziej ogarniające mnie zmęczenie.

Chyba nic się nie stanie, jeśli na moment przysiądę i odpocznę...

Tylko na moment...

Osunęłam się po jednym z drzew i odetchnęłam głęboko, choć spotkało się to z jeszcze większą falą bólu w głowie. Moje powieki automatycznie zaczęły opadać. Chyba zaczęła mnie ogarniać ulga. Tak, odpoczynek to był dobry pomysł...

I wtedy usłyszałam warczenie niedaleko mnie. I to nie był warkot silnika...

Zapach krwi musiał zwabić drapieżnika.

Chciałam wstać i zacząć uciekać, ale nie byłam w stanie. Moje powieki i całe ciało były zbyt ciężkie. Czyli to nie był dobry pomysł z odpoczynkiem. Jednak nie ma dla mnie szansy na ratunek. To dzisiaj umrę, nie zaznawszy nawet odrobiny wolności...

InnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz