1.

55 9 0
                                    

Ciemność i dźwięki, które mieszały się w jeden cichy szum. Czy tak wygląda moment śmierci?

Ale... Czy po śmierci czuje się zapach palonego drewna?

Po chwili skupienia wyodrębniłam ciche trzaski, jakby ktoś palił w kominku. Dodatkowo... Deszcz? Krople deszczu obijające się o szybę?

Otworzyłam powoli oczy, obawiając się, że zobaczę w swoim pobliżu Samuela. W pomieszczeniu panował półmrok, a jedynym źródłem światła był ogień z kominka. Gdy tylko mój wzrok się przyzwyczaił, ujrzałam w rogu czyjąś sylwetkę. W fotelu w rogu niewielkiego pokoju siedział mężczyzna, a moje serce przyspieszyło. Zerwałam się nagle do siadu i zaczęłam cofać pod ścianę. Spotkało się to niestety z lekkim bólem głowy, ale zignorowałam to. Zbyt bardzo się bałam tego, co może się zaraz wydarzyć.

- Hej, spokojnie... - usłyszałam nieznajomy mi głos i zobaczyłam jak mężczyzna wstaje. Nie rozpoznałam w nim Samuela lecz to i tak nie uspokoiło mnie w pełni. Przykleiłam się plecami do ściany i spuściłam wzrok w obawie, że będzie reagował tak jak najgorszy człowiek, jakiego w życiu spotkałam. – Ostrożnie, miałaś paskudną ranę... - zbliżył się do łóżka, na którym leżałam i kucnął przy nim.

- J...jak się tu znalazłam..? – głos z mojego gardła ledwo się wydobył, ale nieznajomy i tak mnie zrozumiał.

- Znalazłem Cię w lesie. Ledwo żyłaś... Jeszcze chwila i mogłoby być po tobie. – nie widziałam jego twarzy, ale byłam pewna, że on mi się przygląda. – Jak to się stało?

- Ja... Nie pamiętam... - oczywiście, że pamiętałam. Bałam się tylko co mężczyzna o tym pomyśli. Usłyszałam jego mruknięcie pod nosem, a w tym czasie zorientowałam się, że mam na sobie jedynie nieswoją koszulkę. – Co się stało z moimi ubraniami..? – spytałam nieśmiało.

- Były całe we krwi. Nie chciałem naruszać twojej prywatności, ale nie mogłem ci też pozwolić tyle czasu leżeć w zakrwawionych ciuchach... - sposób, w jaki to powiedział sprawił, że, o dziwo, był wiarygodny.

- Czy ty...

- Tak, to ja cię przebrałem. – powiedział wprost. W pierwszym momencie miałam ochotę się rozpłakać. Zrobiło mi się trochę słabo na myśl, że widział moje nagie ciało, ale jakby tak dłużej pomyśleć, to nie było to najgorsze co mogło mnie spotkać. Wzięłam głębszy oddech i uniosłam niepewne spojrzenie na mężczyznę. Był dość młody, ale widocznie starszy ode mnie.

- Dziękuję. – powiedziałam cicho, a widząc, że przygląda się moim oczom, znowu spuściłam wzrok.

- Jak Ci na imię? – podniósł się i poszedł w głąb pomieszczenia, ale nie odważyłam się spojrzeć co robi.

- Vivian. – odpowiedziałam prawie szeptem, a fakt, że to usłyszał był dla mnie szokiem.

- Ethan. – podszedł do mnie i podał mi kubek. – Proszę. Tylko uważaj, gorące... - uniosłam wzrok na kubek i wyciągnęłam po niego rękę. Chwyciłam go ostrożnie i posłałam mężczyźnie słaby uśmiech.

- Dziękuję. – złapałam kubek w obie dłonie i dopiero wtedy poczułam, że było mi zimno. – Jak długo tu jestem?

- Dwa dni. Zaczynałem się martwić, że się nie budzisz, ale widzę, że masz duszę wojowniczki. – powiedział to w tak pozytywny sposób, że się uśmiechnęłam.

- To najmilsza rzecz, jaką usłyszałam. – usłyszałam pomruk przypominjący krótki śmiech. Upiłam łyk herbaty czując, że zaczynam się lekko rumienić.

Nastała chwila ciszy, gdy chłopak poszedł dorzucić do kominka. Miałam okazję przyjrzeć się jego sylwetce. Był wysoki i dobrze zbudowany. Delikatne światło ognia pozwalało mi dostrzec jak mięśnie jego ramion pracowały przy dokładaniu drewna. Miał krótkie, ciemne włosy, które układały się w przyjemny dla oka nieład. Zamieszał w kominku i odwrócił twarz w moją stronę.

- Przydałoby się zawiadomić twoją rodzinę. Nie miałaś przy sobie żadnych rzeczy, więc czekałem, aż się obudzisz, żebyś mi powiedziała kogo szukać – wstał i podszedł do małej lodówki. Wyjął z niej coś i włożył do mikrofali.

- Nie ma takiej potrzeby. Nikt na mnie nie czeka. – pokręciłam głową i upiłam kolejny łyk, mając nadzieję, na skończenie tego tematu, co się jednak nie stało.

- Jak to? Nie masz nikogo bliskiego? – zmarszczył brwi, a ja ośmieliłam się pomyśleć, że wyglądał w ten sposób całkiem uroczo. – Gdzie mieszkasz?

- Ja... - zawahałam się, ale uznałam, że nie mam powodu, by unikać tej odpowiedzi. – Już nigdzie nie mieszkam... - słysząc jednak jak to brzmi, dodałam szybko. – Ale nie martw się, niedługo pójdę. Już i tak bardzo nadużyłam twojej gościnności...

- Nawet sobie nie żartuj. – powiedział dość twardo. – Nie możesz wyjść w takim stanie. Przy dobrych wiatrach przejdziesz może pół kilometra i znów będzie trzeba cię zbierać z ziemi... - wyjął z mikrofali pudełko, wziął widelec i podszedł z tym do mnie. – Może nie jest to danie z górnej półki, ale musisz cokolwiek zjeść. – uśmiechnął się delikatnie i podał mi. Biorąc to, zorientowałam się, że jest to pudełko z chińszczyzną.

- Dlaczego jesteś dla mnie taki miły? – spytałam nieśmiało. Nie byłam przyzwyczajona do tego, by ktoś traktował mnie tak dobrze.

- Nie rozumiem... - znów zmarszczył lekko brwi. – W moich stronach to normalne, by pomagać osobie, która tego potrzebuje... - przysiadł na skraju łózka. – Jedz, zanim wystygnie.

- Nie przywykłam do tego, by ludzie się tak zachowywali wobec mnie. – zaczęłam jeść. Po pierwszej porcji makaronu zerknęłam na Ethana. – Mieszkasz tu?

- Tak. Nie ma tu luksusów, ale lubię to miejsce. Las jest idealnym miejscem dla osób jak ja. – na jego ustach pojawił się nieco rozmarzony uśmiech. – Jeśli nie masz na razie dokąd iść, możesz tu zostać. Chociaż do czasu, aż odzyskasz siły. – zamurowało mnie. Na moment przestałam przeżuwać makaron i patrzyłam na jego twarz, analizując wypowiedziane przez niego słowa. Czy chciałam? Nie wiem. Czy miałam coś do stracenia? Raczej nie. Odpowiedź była w takim razie jasna.

- Jeśli to nie będzie dla ciebie problemem, zostanę...

InnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz