2.

51 7 0
                                    

Kiedy kończyłam jedzenie, chłopak poszedł po więcej drewna do palenia, więc miałam chwilę na przemyślenia. Odłożyłam pudełko po jedzeniu na mały taboret koło łóżka i położyłam się, czując, że moje ciało jest wykończone.

Zastanawiałam się jak Ethan mnie znalazł. Ostatnie co pamiętałam to jakieś zwierzę. Warczenie. Może jest myśliwym i odstraszył wilka? To by było prawdopodobne. Chłopak mieszka w małej chatce w środku lasu. Tak, to chyba najbardziej logiczne.

Obróciłam się na bok i spojrzałam na okno i spływające po nim krople deszczu. Zawsze lubiłam deszcz. Krople wody były wolne, spadały gdzie chciały, a patrzenie na nie sprawiało, że poprawiał mi się humor i mogłam pogrążyć się we własnych myślach.

W tamtym momencie moje myśli krążyły wokół chłopaka, który mnie uratował. Jakie były szanse na to, że los się do mnie uśmiechnął i zesłał na moją drogę osobę, która mi pomoże? Cóż... Marne. A jednak zesłał i dał jeszcze możliwość zadomowienia się chociaż na moment. Jak dla mnie to największy cud, jaki mógł się przydarzyć.

Zamknęłam oczy i przywołałam w myślach postać Ethana. Nie widziałam go dokładnie, ale to, na ile mogłam go zobaczyć sprawiło, że mimo wszystko był wizualnie atrakcyjny.

Chciałam zaczekać, aż chłopak wróci, ale nie dałam rady. Zasnęłam.

Tej nocy po raz pierwszy od dawna spałam spokojnie. Bez strachu, że coś się wydarzy.

Rano obudził mnie śpiew ptaków i promienie słońca wpadające przez odsłonięte okno. Otworzyłam oczy i z ulgą stwierdziłam, że jestem wciąż w tym samym domku, w którym byłam wczorajszego wieczoru. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, które teraz widziałam dokładnie. Pokój był niewielki. Naprzeciwko mnie znajdowała się ściana z oknem i drzwiami wyjściowymi. Po lewej stronie w rogu stało kilka szafek i lodówka, pełniące funkcję aneksu kuchennego. Po prawej stronie stał niewielki, ale bardzo ładny kamienny kominek, a po obu stronach kanapy, na której spałam były dwie pary drzwi. Jedne zapewne do łazienki, a drugie to pewnie pokój Ethana.

Podniosłam się do siadu i dotknęłam delikatnie tyłu swojej głowy. W miejscu, gdzie była rana, teraz znajdowało się kilka szwów. Bałam się wyobrazić sobie jak paskudnie to musiało wyglądać. Skrzywiłam się nieco na tą myśl. Zsunęłam z siebie kilka koców, którymi byłam przykryta i wstałam powoli. Koszulka, którą miałam na sobie sięgała mi do połowy ud, więc nie czułam się aż tak skrępowana. Nie spiesząc się podeszłam do drzwi i otworzyłam je, czując od razu przyjemne ciepło promieni słonecznych na mojej skórze. Zaciągnęłam się rześkim, leśnym powietrzem.

- Jak się czujesz? – lekko podskoczyłam zaskoczona pytaniem znikąd, ale po chwili dostrzegłam Ethana siedzącego na krzesełku obok domku z kubkiem jeszcze gorącej kawy.

- Chyba dobrze, dziękuję. – uśmiechnęłam się nieco nieśmiało i postawiłam kilka kroków w jego stronę. – Która godzina?

- Zaraz siódma. – zmierzył mnie uważnym, ale pogodnym spojrzeniem. Na dłuższą chwilę zatrzymał się na moich oczach, co mnie speszyło. – Dosiądziesz się? – wskazał na drugie krzesełko obok siebie, a ja podeszłam.

- Zawsze tak wcześnie wstajesz? – zapytałam siadając. Nadal patrzył na moją twarz, ale ja skutecznie unikałam jego wzroku.

- Nie przepadam za spaniem do późna. Poranki mają swój niepowtarzalny klimat. Zwłaszcza te letnie. – uśmiechnął się. – Chcesz kawy? – zerknęłam na niego na moment, ale od razu spuściłam wzrok na jego kubek.

- Nie, dziękuję. Raczej nie pijam kawy, nie wolno... - odchrząknęłam. – Nie mogę. – pokręciłam głową i spojrzałam w dal na drzewa. Chłopak na chwilę zamilkł, spoglądając w miejsce, gdzie patrzyłam. Miałam wrażenie, że zastanawia się nad czymś.

InnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz