ROZDZIAŁ VI

55 25 0
                                    

~~~~~

Scott nie interesował się Jane tak jak ona nim na początku. W ogóle go nie obchodziła jej persona. Nigdy też nie przysłuchiwał się plotkom, choć paru próbowało do niego zagadać z ciekawości. W pokoju socjalnym czy w kantynie praktycznie nie bywał żeby czuć te spojrzenia ludzi. Od czegoś, jak mniemał, musiała być Jane, chociażby od przynoszenia kawy. Nie uważał jej za dobrą słuchaczkę, a tym samym za uczennicę. Już nawet zdążył wydać opinię o niej Peterowi, jakoby nie powinna zajmować stanowiska młodszego detektywa. Może to brutalne, ale tak właśnie czuł. Nawet raz jej to powiedział, gdy nie mogła się skupić na jednej z archiwalnych spraw, które wałkowali parę dni.

Czy było ciężko z nim wytrzymać? Tak. Kiedy pół komendy wzdychało do przystojnego Scotta Gastrella, Jane miała ochotę go udusić. Przewidziała oczami swojej wyobraźni, że detektyw będzie wymagający, ale jej wizja była niczym w porównaniu do realiów jakie rzeczywiście ze sobą przywlókł.

Przynieś. Podaj. Zamknij za sobą drzwi. Zapisz. Odrzuć. Zatwierdź. Wyszukaj. Słuchaj mnie. Patrz tu.

Tak jak on wkurzał Jane, tak samo ona wkurzała go.

Dlaczego? Po co? Skąd? Na co? Przez co? Innych sposobów nie było? Uważam, że to nie ma sensu. Mam inne zdanie na ten temat.

Żyli w toksycznej symbiozie denerwowania siebie nawzajem i żadne nie chciało odpuścić. Nakręcali ten kołowrotek nienawiści, myśląc, że kiedyś linka się skończy i któreś z nich pęknie. Każdy miał nadzieję, że to będzie to drugie.

Kobieta nawet dzięki niemu zyskała kilka nowych koleżanek w miejscu pracy, ale wiedziała, że kieruje nimi inny motyw. W końcu to ona przebywała z nim najdłużej, ale chętnie by się z którąś na miejsce zamieniła. Chociażby na jeden dzień.

Jeśli ktoś ma swoich psychofanów, musi mieć też swoich hejterów. A do tych drugich zaliczał się oczywiście Chomik i Melanie, którzy widzieli jak wpływa na Jane starszy detektyw. Reszty kobieta osobiście nie znała, ale była jego łącznikiem z innymi. Dałaby sobie mały palec u stopy uciąć, że są wśród niej tacy co też go nie lubią.

Przez całe życie udowadniała wszystkim dookoła, że coś znaczy, że jest wartościowym człowiekiem. Tym razem czuła, że niedługo się od tego pochoruje. Zaczęła żałować zrobienia tych kwalifikacji.

- Apodyktyczny chuj. - Powiedziała głośno czarnowłosa trzaskając drzwiami do swojego biura.

Miała go dość, dość biegania z góry na dół, noszenia papierów kilogramami. Nie było w nim krzty wyrozumiałości. Nie dopuszczał do siebie, że ktoś może myśleć inaczej, wszystko wciskał w ramki.

- Jak on mnie irytuje, jak on mi nerwy psuje! - Krzyczała chodząc po swoim małym pokoju. - Specjalnie to robi! Pajac pierdolony! - Usiadła na fotelu i ze złością odgarnęła stertę dokumentów, którymi ją zasypał przez ten tydzień.

Nieoczekiwanie wszedł Chomik, bo słyszał jak się wydziera. Ściana, która dzieliła archiwum z jej biurem była niezwykle cienka, jakby ktoś ją kiedyś tam postawił celowo, aby zrobić dodatkowe pomieszczenie.

- Idziemy dziś na karaoke? - Zapytał podchodząc do biurka. O Scottcie nie było sensu nawet zaczynać, bo znała już tę historię na wylot. A im mniej go w ich rozmowach tym spokojniejsza głowa.

- Brzmi fajnie, ale spotykam się dzisiaj z Melanie. - Odpowiedziała zupełnie innym tonem niż tym, który słyszał chwilę temu.

- To wpadnij z Mel. Wyślę Ci zaraz adres. - Po sekundzie miała już na bransoletce wyświetloną lokalizację klubu.

CYFROWY ZAPIS PRZEBIEGU ZDARZEŃ [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz