ROZDZIAŁ II

71 27 0
                                    

~~~~~

Siedziała na podłodze pochylona nad szkicownikiem, z nogami ułożonymi jak do medytacji. W jednej ręce trzymała ołówek, w drugiej kielich z niedużą ilością wina. Niedużą, bo prawie całą butelkę zdążyła już wypić. Wpadająca w ucho muzyka w tle, świece ociekające woskiem po meblach, plamy po farbie na dywanie. Wszystko po staremu. Zerknęła na bransoletkę. Raz, drugi. Żadnej wiadomości.

Do jej mieszkania wszedł mężczyzna, praktycznie z buta traktując drzwi. Wymówiła tylko jedno słowo "nareszcie".

- Kochana, wiesz jaki korek był przy... - Zaczął dość donośnie idąc w rytm muzyki przez przedpokój.

Kobieta złączyła brwi i lekko się odgięła żeby spojrzeć do tyłu. Już dobrze kojarzyła ten męski głos, który brzmiał jak nienaoliwione zawiasy. Wysoki facet w długim, czarnym płaszczu się zatrzymał. Wydał z siebie ciche "ah" i na tym skończył swoją wypowiedź.
- Z resztą nie ważne. - Zgiął ręce w łokciach podnosząc zakupy, zabujał ramionami. - Gratulacje Stara! Wiedziałem, że ci się uda! - Uśmiechnął nieznacznie i skierował swoje kroki do kuchni gdzie zaczął wszystko rozpakowywać.

Jamie miał czasem naturę kwiatuszka, a czasem macho. Nie wiadomo tylko kiedy i która mu się udzieli, ale dziś chyba ta pierwsza. Nie zawsze taki był, ale stał się taki po operacji, która była niestety konieczna. U jednej na tysiąc osób występuje ten skutek uboczny, no i Jamie został tym szczęściarzem. To było momentami zabawne, a niekiedy bardzo niepokojące.

- Już świętujesz?! - Rozległ się od progu komentarz mimo, że z pretensją to gładki. Jane akurat przechylała szkło stykając je z ustami. Minimalnie się wzdrygnęła. Odwróciła głowę w stronę dźwięku ordynarnie wprawiając w ruch swój przełyk. Pomachała głową na boki jakże komicznie, ale kategorycznie zaprzeczając.

Dostęp do jej mieszkania miały przyznane tylko dwie osoby i ta dwójka ludzi, nosiła to samo nazwisko. Edevane i nie trudno się domyśleć, że jedna z nich to Melanie, policyjna psycholożka. To właśnie ona dała cynk Jane, że w departamencie, w którym funkcjonuje jako psycholog jest poszukiwany nowy detektyw. Pracodawcy również powiedziała, że się znają, bez sensu ukrywać, jak i tak to sprawdzą. Średnio, bo średnio wyglądało, ale byli tak zdesperowani, że przymknęli na to oko. Mogli jej nie wybrać, bo wiedza to jedno, ale wszechstronnie uzdolniona, młoda kobieta posiadająca kontakty to drugie. Tamten kandydat natomiast wcale nie istniał. Mel ją uprzedziła, że może się pojawić na rozmowie fikcyjna postać. Udawanie, że się wcześniej się nie spotkały to pomysł samego szefa żeby nikt się nie przyczepił z góry, że pracę dostała po znajomości. Choć tak było od zawsze, to jednak jest to departament policji, a nie piekarnia.

- W poniedziałek dostaniesz odznakę i zrobią ci update w karcie.

- Dzięki za info, ale już wiem. - Uniosła w górę rękę z bransoletą i pomachała nią zataczając potężny okrąg w powietrzu.

Bransoletki grały rolę przepustki, dowodu tożsamości i karty bankowej. Były właściwie wszystkim, ale bez problemu można było je zdjąć. Tak więc wymiana zepsutej była łatwa, a podrobienie jeszcze łatwiejsze, nawet jeśli karalne to całkiem powszechne. Wystarczy tylko zmienić małą kartę wewnątrz, która przypominała plasterek i jest się już zupełnie kimś innym. O ile wizerunek się zgadzał z tym w dowodzie osobistym nie robili kontroli DNA. Chyba, że morda nie przypominała tej z dowodu. Niektórzy wszczepiali sobie pod skórę chip na wypadek, gdyby ktoś ich okradł i chciał się pod nich podszyć. Lokalizacja pozwalała wtedy na odnalezienie właściciela. Inni, ci bogatsi ukrywali karty pod sprejem tuszującym, a bransoletki nosili dla ozdoby. Istniało jeszcze pewnie z tuzin możliwości, ale te trzy były najbardziej popularne. Jedyny problem był taki, że nie dało się wszystkich sprawdzić, a na czarnym rynku roiło się od nieprzypisanych do nikogo kart. Niezameldowanych nigdzie ludzi, przemieszczających się pieszo lub nie zarejestrowanymi pojazdami jest ciężko złapać. Władze próbowały z tym walczyć, ale bez skutku. Nawet sztuczna inteligencja potrafiła oszaleć przez ogrom napływających danych, a hakerzy ciągle mieszali jak zupę w garnku.

CYFROWY ZAPIS PRZEBIEGU ZDARZEŃ [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz