~~~~~
To za mało powiedziane, że tego nie lubił, nie znosił czuć się jak produkt na taśmie w sklepie spożywczym. Cały ten proces sprawdzania tożsamości, badania kamerą termowizyjną, aby każdy obywatel czuł się bezpieczny.
Mimo że to trwało sekundy, a on często podróżował między miastami i powinien już przywyknąć, to nienawidził tego z całego serca. Kim jest, dokąd jedzie, jaki jest cel jego podróży. Zawsze to samo, zawsze czuł się jak kryminalista, a był przecież detektywem.
681 kilometrów dalej czekała na niego możliwe, że kolejna sprawa do rozwiązania i żółtodziób do przyuczenia. Nie chciał dawać żadnych lekcji, ani żeby ktoś mu przeszkadzał w pracy, ludzie go tylko denerwowali. Niestety nie on o tym decydował. Kazali jechać to się pakował i ruszał w drogę, tym razem w stronę wschodzącego słońca. Nie miał pojęcia co tam zastanie i jak duży pierdolnik będzie musiał ogarniać. Rzucali go to tu, to tam. Teraz nie było inaczej, a jak na złość chyba gorzej, bo będzie miał pod sobą jakiegoś świeżaka.
Nie zagrzał nigdzie miejsca na dłużej niż trzy tygodnie i miał nadzieje, że ten czas szybko zleci, a dni nie zamienią się w miesiące. Oby kwatera, którą mu zapewnili nie wyglądała jak ta poprzednia, bo będzie zmuszony znowu spać na kanapie w przydzielonym biurze. O ile mógł liczyć na kanapę. Najwyżej prześpi się w celi.
Pociągi nadziemne przemieszczały się bardzo szybko. Można uznać, że zanim się rozpędziły kończyły trasę.
Punktualne co do sekundy. Jednak nie kursowały często, bo raz na dzień i raz w nocy. Była 8:44, za minutę pociąg miał ruszyć. Scott przyciemnił szybę by słońce nie raziło go w oczy. Nie był przyzwyczajony do naturalnego światła, gdyż pracował zazwyczaj po zapadnięciu zmroku. Mężczyzna był skazanym na podróże z GreenPoint i częste kontrole, pewnie do końca swojej kariery. Sama jazda pociągiem była jakby takimi małymi wakacjami.
Chwilowy odpoczynek na który pozwala mu jego pracoholizm.
Krajobraz za oknem się zmieniał dość szybko. Mijał lasy i pola, nawet dostrzegł dziką zwierzynę, która bytowała poniżej, nieświadoma obecności technologii i ludzi. Pojawiło się w nim odczucie, że jest na szybkiej wycieczce po rezerwatach przyrody. Zrobiło mu się przyjemnie... aż przysnął.Znowu w innym mieście. Znowu taki obcy dla wszystkich i oni dla niego. Stamtąd skąd przyjechał było o wiele ciepłej, tu natomiast był zmuszony założyć kurtkę. Nieprzyjemna pogoda rozciągnięta przez cały maj jak guma.
Trochę czytał o Metropolitan Cities. To jedno z czterech połączonych ze sobą miast, o nazwie Glass Town. Niesamowite, pełne przepychu, trzynastomiloinowym miasto i jak to bywa ze wszystkim, jeśli jest światło, musi być też mrok. Był ciekawy jego ciemnej strony.
Pierwsze co zrobił wychodząc na peron to zapalił. Porządnie się zaciągnął. Miał dwie słabości w życiu, dwa nałogi silnie trzymające go w garści. Fajki i kawa.- Witam.
Nie zdążył spalić do końca papierosa kiedy usłyszał damski głos zza pleców. Czy to na pewno było kierowane do niego? Chyba tak, bo gdy się odwrocił stała przed nim niska, czarnowłosa kobieta gapiąc się prosto na niego.
Pokazała odznakę policyjną, którą zaraz schowała za ciemno granatową kurtką. Spojrzał na naszywkę na jej ramieniu, tutejsza policjantka. Nie spodziewał się kobiety, aczkolwiek nie miał nic przeciwko.
Nasunęła okulary przeciwsłoneczne z powrotem na nos z dziwnym uśmieszkiem.
- Jane Fernsby. - Wysunęła dłoń z kieszeni kurtki w jego kierunku.
- Scott Gastrell, detektyw. - Odwzajemnił przywitanie i nastała cisza. Złączył brwi, nie wiedział jak prowadzić small talk, jak w ogóle zacząć.
CZYTASZ
CYFROWY ZAPIS PRZEBIEGU ZDARZEŃ [ZAWIESZONE]
خيال علميJest rok 2108. Świat się zmienił. Technologia poszła do przodu. Dzięki niej pokonaliśmy głód, wyszliśmy z biedy i uratowaliśmy ziemię przed ociepleniem klimatu. Wydawać by się mogło, że wszystko się ułożyło i ma się dobrze, ale nie ludzie... większo...