Minęły dwa miesiące, nastały piękne święta. Wraz z Oscarem wybraliśmy się na zakupy gwiazdkowe aby kupić prezenty mamie i tacie oraz przyjaciołom. ździłiwam się kiedy Oscar kupował coś dla znajomych, wydawało mi się że on ich nie ma ale chyba byłam w błędzie. Mamie kupiłam perfumy a tacie skarpetki. Bratu kupiłam plastikowy mózg no bo co innego mu by było potrzebne.
Został tydzień do ferii świątecznych, szkoła była udekorowana na kolorowo a Shane jak zwykle ubierał się w swoje Christmas'owe sweterki. Nauczyciele jak na złość robili miliony sprawdzianów i kartkówek, co nie podobało się uczniom.
Siedziałam i czekałam na korytarzu na Madison, ponieważ po lekcjach miałyśmy iść na zakupy.
Wtedy zobaczyłam Mat'a który z nieznanego mi powodu szedł w moją stronę. Schowałam telefon do torebki i już chciałam szybkim krokiem pójść lecz poczułam jak ktoś łapie mnie za nadgarstek. Chyba nawet nie musiałam się domyślać kto to był. Mat złapał mnie w talii i przywarł do parapetu szkolnego okna. Patrzyłam w te jego zimne niebieskie oczy a on świdrował mnie spojrzeniem z tym jego wkurwiającym uśmieszkiem.
-Czego?- wysyczałam.
-No hej- zrobił pauzę- Jak ci się podobało lizanko z tym lalusiem? Było lepiej niż ze mną?- zapytał z drwiną w głosie. Ciągle mnie zastanawia co go interesuje moje życie miłosne lub ogólnie moje życie.
-Tak- odpowiedziałam na jego pytanie i uśmiechnęłam się gdy zobaczyłam jak na jego twarzy pojawia się grymas.
-Ach, tak?- chciałam mu dokąsić lecz on złapał za moje przed ramie i pociągnął za sobą. Obracałam głowę aby ujrzeć w korytarzu Madi, lecz to się nie stało. Mat zaprowadził mnie do swojego auta i oparł mnie o jedno z jego drzwi a następnie przysunął się na niebezpieczną odległość, przez co poczułam się niekomfortowo.
-A co ty na to abym zabrał ciebie do swojego domu?- i znowu uśmiechnął się i położył swoje dłonie na samochodzie po obu stronach mojego ciała.- Jako moja przyjaciółka powinnaś zobaczyć jak mieszkam, czyż nie?- zapytał.
-Wyjaśnijmy sobie jedno, bo chyba nie rozumiesz. Nie jesteśmy przyjaciółmi i nigdy nie byliśmy, przestań mnie nachodzić i daj mi spokój!- mój słoik emocji z podpisem Mat popękał na kawałki i ujawnił to co się w nim znajdywało.
Jego uśmiech nie znikał z twarzy a tylko zakończył dzielącą nas odległość i mnie pocałował. Nie był to jakiś wulgarny pocałunek a zwykły delikatny buziak który trzymał na moich ustach. Nie oddawałam. Gościowi popierdoliło się coś w głowie. Położyłam swoje dłonie na jego twardej umięśnionej klatce piersiowej i oddałam pocałunek, chciałam się z nim podroczyć więc brnęłam w to co robił. Zaskoczony nie przerywał czułości a zaczął ściskać moje biodra a następnie jego dłonie przeszły na uda i mnie podniósł. Szczerze nie był taki zły w całowaniu. Położyłam swoje ręce na jego karku i przysunęłam głowę Mat'a bliżej. Nagle usłyszałąm kroki. Otworzyłam oczy a za plecami chłopaka stał Oscar. Wystraszyłam się i odepchnęłam Mat'a od siebie. Spojrzał za siebie i zobaczył mojego wkurzonego brata. Oscar nie panując nad emocjami zamachnął się pięścią i uderzył Mat'a w twarz. Ponownie się wystraszyłam i Podbiegłam do mojego brata aby go zdjąć z poszkodowanego, lecz to nic nie dawało bo Oscar wymierzał kolejne ciosy przy których Mat jęczał z bólu. Zaczęły lecieć mi łzy i przytuliłam Wściekniętego brata który skostniał na mój dotyk. Poprosiłam go aby zostawił Mat'a i abyśmy poszli. Po tym wstał i już więcej nie patrzył na chłopaka który leżał we krwi. Nie poszłam za Oscarem a przeciwnie, pobiegłam do mojego brata auta po apteczkę i pomogłam Mat'owi. Gdy zobaczyłam jego siostrę ona przybiegła do nas a ja poprosiłam ją aby zawiozła go do domu bo jest ciężko ranny. Zrobiła to o co ją poprosiłam, a ja poszłam poszukać Oscara który jak zwykle stał i palił papierosa przy wejściu do szkoły.
CZYTASZ
A little lie in a fairy tale
RomansaW życiu 16 letniej Wallerie pojawiła się przeszkoda która sprowadza ją do bajki. Lecz jakie zakończenie ma ta powieść? ❗18+❗ ❗przekleństwa❗ ❗może wystąpić przemoc seksualna❗