I tęskniąc sobie zadaję pytanie: czy to jest przyjaźń, czy to jest kochanie?

2.9K 84 178
                                    

A/N: To kolejne z odgrzebanych opowiadań, które napisałam (jeśli data pliku nie kłamie) w marcu 2018 roku. Także nie ma spoilerów z nowego sezonu i nie ma dram z Monarchą i senti - jest tylko stare, dobre, proste Marichat, LadyNoir i Adrienette (Ladrien, wybacz! Ciebie tu nie ma!).

Podczas redakcji dodałam to i owo z aktualnych wydarzeń z serialu, ale to niuanse, nic krytycznego.

Miłego czytania!

_______

Gdy minął pierwszy tydzień nieobecności Czarnego Kota, była tylko lekko zaniepokojona. Parokrotnie zdarzało mu się znikać na kilka dni, więc nie było to nic nadzwyczajnego. Mówił, że ma to związek z jego codzienną personą, dlatego nigdy specjalnie się tym nie przejmowała - nawet jeśli takie sytuacje zdarzały się bez zapowiedzi. Doskonale przecież wiedziała, że życie bywa nieprzewidywalne. Również jej zdarzało się nieoczekiwanie wyjeżdżać. Nowe moce umożliwiały im jednak szybkie podróżowanie, dlatego nie obawiała się, że przegapi Akumowy Alert i Kot stanie do walki sam. Ataki jednak nie następowały tak często jak na samym początku. Potrafiły mijać między nimi tygodnie. Były jednak znacznie bardziej dopracowane i przebiegłe, dlatego Marinette czasem tęskniła za codziennymi, łatwymi potyczkami.

Jednakże, gdy chłopak nie pojawił się także przez cały kolejny tydzień, jej żołądek skręcił się w ciasny supeł. Po skończonym patrolu wylądowała na swoim balkonie i wślizgnęła się prosto do pokoju. Nim wróciła do swojej normalnej wersji, chyba po raz setny spojrzała na komunikator, żeby się upewnić, że Kot nie zostawił jej żadnej wiadomości. Skrzynka była jednak pusta.

Westchnęła ciężko i wypowiedziała formułkę do przemiany zwrotnej. Błysnęło różowe światło, a Tikki wylądowała bezpiecznie na jej poduszce. Marinette wyciągnęła z torebki makaronik, wręczając przysmak małej przyjaciółce. Widać jednak było, że myślami jest gdzieś daleko.

- Tikki... - zaczęła cicho, nerwowo pocierając ramię. - Czy gdyby Kotu coś się stało... - urwała, żeby przełknąć ślinę, bo w gardle zaschło jej z nerwów. - Wiedziałabyś?

Tikki przerwała posiłek i wielkie, niebieskie oczy kwami popatrzyły uważnie na młodą Strażniczkę. Nie wiedziała, dlaczego Marinette o to pyta, skoro dobrze zna odpowiedź. Wiele nauczyła się na temat Miraculi od Mistrza Fu. Zdawała sobie sprawę z połączenia między Miraculum Biedronki a Miraculum Kota. Tylko Tikki i Plagg, jako utożsamienie Yin i Yang, byli ze sobą związani na tyle, by wyczuć, gdy to drugie znajduje się w tarapatach. I to samo dotyczyło ich posiadaczy.

- Przecież wiesz, że tak, Marinette - odpowiedziała Tikki.

- I powiedziałabyś mi o tym? Nie ukrywałabyś przede mną prawdy?

- Oczywiście. To w końcu twój partner.

- Nawet gdybym miała przez to dowiedzieć się kim jest?

- Dochowanie sekretu jest ważne, ale nie ważniejsze od waszego zdrowia i życia. - Tikki zawisła na poziomie twarzy przyjaciółki. - Gdybyś mogła mu jakoś pomoc, nie wahałabym się cię do niego pokierować.

Marinette zaczęła nerwowo skubać brzeg piżamy. Wcale nie wyglądała na spokojniejszą.

- Mari, Kotu nic nie jest - uspokoiła ją Tikki, przysiadając na kolanie opiekunki. - Wiem, co mówię. Gdyby z nim lub z Plaggiem było coś nie tak, pierwsza bym poczuła. Wiem jedynie, że nie ma go w pobliżu.

Nawet wiedziała, dlaczego. Od potyczki z Mroczną Sową znała tożsamość partnera Biedronki. Rzecz jasna nie mogła nic na ten temat powiedzieć. Musiała więc uspokoić Marinette w inny sposób - bez mówienia, że Czarny Kot wyjechał do Nowego Jorku, żeby wziąć udział w zdjęciach do najnowszej kolekcji Gabriela. Nie rozumiała tylko, czemu nie powiedział Biedronce, że go nie będzie... Chociaż, gdyby się nad tym zastanowić, Adrien też nic nie powiedział przyjaciołom. Dowiedzieli się o jego wyjeździe, gdy Chloé wrzuciła ich wspólne zdjęcie z czerwonego dywanu.

Miraculum: opowiadaniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz