~Trzeci punkt widzenia~
Rozgorączkowana do czerwoności Jade, siedziała w gabinecie Klausa i ostrzyła swoje nowe nożyczki wiedząc że odwiedzi ich pewne stado kundli. Po nagłym telefonie od Sama Uleya, Klaus szybko wyszedł bez żadnego wyjaśnienia. Wzdychając rozciągnęła się na wygodnej kanapie i zamknęła oczy próbując się uspokoić. Po chwili ciszy do pokoju wszedł znajomy pierwotny z którym nie rozmawiała.
Kol usiadł koło niej i przez chwilę zastanawiał się co powiedzieć. Od ich kłótni minęły 3 dni a on miał już dosyć. Nienawidził się kłócić z Jade ale jego temperament i jej wybuchowy charakter robiły to za nich. Często mówili rzeczy które prowadziły do kłótni i słów których potem żałowali.
- Przepraszam- odezwała się cicho blondynka, patrząc wszędzie ale nie na niego. Kol spojrzał na nią zaskoczony ale nic nie powiedział i pozwolił jej kontynuować.- Za to że byłam taka okropna i że tobą rzuciłam i że jestem taką suką dla ciebie. Innych ludzi mi nie szkoda ale ciebie kocham. Byłam wściekła na Bellę i jej samolubne zachowanie, musiałam się na kimś wyżyć i trafiło na ciebie.
Wzięła drżący oddech i podniosła się do pozycji siedzącej, rzadko kiedy kogoś przepraszała z takimi emocjami. Ale poczuła ulgę która spłynęła do jej serca że wreszcie wyrzuciła z siebie wszystko i w końcu przeprosiła.
- Nie spodziewałem się że kiedykolwiek zobaczę Jade Swan która będzie taka emocjonalna- powiedział z figlarnym błyskiem w oku. Nie tracąc czasu objął ją ramionami i mocno przyciągnął ją do siebie. Blondynka z zadowoleniem wtuliła się w jego ciało które emanowało przyjemnym ciepłem za którym bardzo tęskniła
- czyli pomiędzy nami wszystko w porządku?- zapytała patrząc na niego. Kol tylko pokiwał głową i pochylając się, pocałował ją głęboko i z utęsknieniem. Położyła dłoń na jego policzku i pogłębiła pocałunek z lekkim uśmiechem na twarzy. Zanim doszło do czegoś więcej, przerwał im głos Klausa który opierał się o framugę drzwi z szelmowskim uśmieszkiem.
- Przepraszam że wam przerywam ale mamy ważniejsze rzeczy na głowie- powiedział i wszedł do środka a za nim Sam Uley i jego sfora którzy patrzyli podejrzliwie na wampiry w pokoju.
- Co jest takie ważnego jest że nam przerywasz?- zapytał Kol i zaborczo posadził Jade na swoich kolanach gdy zobaczył jak jeden z kundli przygląda się jego dziewczynie.
- Dwa nieznane wampiry krążą po okolicy i zabijają coraz więcej ludzi- Klausa w odpowiedzi ubiegł chłopak który miał skrzyżowane ramiona na klatce piersiowej.
- A ty, to kto?- unosząc brew na chłopaka, Jade wstała i podeszła do barku żeby nalać sobie czegoś mocniejszego próbując znieczulić zapach mokrego psa.
- Jared Cameron- przedstawił się i podał jej rękę którą po chwili zastanowienia potrząsnęła.
- Jade Swan- gdy Jared znowu skupił wzrok na swojej alfie, blondynka wytarła rękę o koszulkę Klausa z niesmakiem wymalowanym na twarzy, ignorując jego oburzony pomruk.- Ale co my mamy do tego?
- To Victoria- to imię sprawiło że knykcie Jade pobladły od uścisku na szklance. Ta rudowłosa suka sprawiła jej rodzinie sporo problemów. Kol widząc jej reakcję, pociągnął ją na kanapę i zaczął uspokajająco przeczesywać jej włosy co sprawiło że się rozluźniła i mocno się w niego wtuliła.
- A ten drugi?- zapytał Kol niezbyt zainteresowany rozmową bo jego myśli skupiały się tylko na blondynce która teraz się do niego przytulała. Patrzył na nią z ogromną miłością i czułością która sprawiła że Jade się rozpływała.
- Jedyne co wiemy że to jest mężczyzna
- Zadam to pytanie drugi raz. Czemu nas ma to obchodzić?- w głosie Jade było słychać lekkie zniecierpliwienie bo za pierwszym razem nikt jej nie raczył odpowiedzieć.
- Sam przyszedł do nas z pomocą- uśmieszek Klausa był złośliwy bo wiedział że sfora była pod ścianą i nie mieli już wyboru. Albo poproszą ich o pomoc albo pozwolą na to żeby więcej ludzi umierało.
- To nie jest nasz problem- spod ramienia Kola odezwała się Jade piorunując wzrokiem zmiennokształtnego. Miała w głębokim poważaniu całą sforę i ich problemy.
- Kol weź swoją dziewczynę, żebym mógł na spokojnie porozmawiać z naszymi gośćmi- blondynka zmarszczyła brwi z oburzeniem gdy Kol pociągnął ją do wyjścia. Gdy już wyszli, Kol nadal ją ciągnął bo wiedział że jeśli odpuści to tam pobiegnie i będzie się kłócić.
- Dlaczego to zrobiłeś?- tupnęła nogą jak małe dziecko i skrzyżowała ręce na brzuchu. Brunet uśmiechnął się do niej i pocałował jej zmarszczone czoło.
- Bo nie widzę sensu w przebywaniu w ich towarzystwie i kłóceniu się- trzymał swoje dłonie na jej policzkach- mam o wiele lepszy sposób na spędzenie czasu.
- jaki?- zamiast jej odpowiedzieć pocałował ją.
___
Napiszcie czy wam się rozdział podobał
CZYTASZ
𝑇ℎ𝑒 𝑙𝑖𝑔ℎ𝑡 𝑜𝑓 ℎ𝑜𝑝𝑒- 𝐿𝑖𝑓𝑒 𝑎𝑛𝑑 𝐷𝑒𝑎𝑡ℎ
FanfictionJade Swan to dziewczyna która przez traumatyczne wydarzenie z przeszłości ukrywa swoje prawdziwe uczucia pod skorupą wrednej i okrutnej dziewczyny która budzi postrach w wielu ludziach. Gdy jej matka ponownie wychodzi za mąż, ona i jej siostra Bella...