Rozdział jedenasty

2.6K 150 62
                                    

Minęło kilka dni, a wraz z nimi pojawił się kaszel. Przejmujący, łamiący Rosalie serce kaszel. Budził ją w nocy, przerywał rozmowy, nieustannie przypominał im o ich dramatycznej sytuacji. Jakby i bez niego nie było jej wystarczająco ciężko.

Ubrała się i zeszła do kuchni. Nalała sobie ogromny kubek kawy i zapatrzyła się na stary rachunek przyczepiony do lodówki, na którym ojciec zapisał koślawym pismem kilka słów. Praca, nie, dom, kawa, czas. Zmrużyła oczy, nic z tego nie rozumiejąc. Z każdym kolejnym dniem mężczyzna podnosił jej poprzeczkę w swoich łamigłówkach. Czuła, że za jakiś czas zostawi jej pustą kartką i każe się domyślić, co krąży po jego głowie.

Jeszcze przez chwilę wpatrywała się w rachunek. Wreszcie wzruszyła ramionami i usiadła przy stole, zbyt zmęczona, aby tak intensywnie myśleć. Był piątek. Minęły dokładnie dwa tygodnie, odkąd przyjechała do Eatonville. Dwa długie, pozbawione snu tygodnie. Zastanawiała się, ile jeszcze wytrzyma w takim tempie.

Trzask zamykanych drzwi i kroki. Popatrzyła zaskoczona na ojca.

– Nie miałeś być w pracy? – spytała, gdy Tony wszedł do kuchni.

– Nie. Przecież zostawiłem ci wiadomość. – Zerwał rachunek z lodówki. – Może jej nie zobaczyłaś?

– Widziałam, ale jedyne co z niej zrozumiałam to to, że jesteś w pracy.

Pionowa zmarszczka przecięła jego czoło. Położył kartkę na stole i stuknął palcem w trzy pierwsze wyrazy: praca, nie, dom.

– Właśnie napisałem, że nie jestem w pracy, a w domu. – Przesunął dłoń na ostatnie dwa wyrazy. – Zdążę wypić z tobą kawę. Myślałem, że jaśniej się nie da.

Prychnęła.

– Byłoby jaśniej, gdybyś napisał wiadomość całym zdaniem.

– I pozbawił twój leniwy mózg zabawy z samego rana? Nie ma szans. – Wyciągnął jajka i bekon z lodówki. – Jak ci wczoraj poszło z Carmen? Lepiej niż ostatnio?

Zacisnęła dłonie na kubku, przypominając sobie poniedziałkowe spotkanie gazetki. Przez tę sytuację z Liamem spóźniła się na nie minutę, za co zarobiła długie kazanie o punktualności i szacunku do czasu innych osób. Nie miałaby z tym problemu gdyby nie to, że Dylan zjawił się dobre pół godziny po niej, a pani Alegre nawet nie zająknęła się słowem na ten temat, potwierdzając Rosalie, że są równi i równiejsi.

– Nie odezwała się do mnie ani razu, więc tak, możemy uznać, że było lepiej.

Westchnął, wbijając jajka na patelnię.

– Najgorsze jest to – ciągnęła – że muszę siedzieć i słuchać, nad czym pracują inne osoby. Wszyscy mają takie ciekawe tematy... nawet Dylan robi artykuł o roli gier komputerowych w nauce. A ja opisuję, jak kilkudziesięciu facetów wypina pośladki, wydając przy tym dziwne dźwięki. Już w przedszkolu pisałam o poważniejszych rzeczach.

Tony parsknął, energicznie mieszając jajecznicę.

– Tak, pamiętam minę twojej nauczycielki, gdy zamiast krótkiego opisu swojego pupila, oddałaś jej wypracowanie pod tytułem: Koty – słodkie zwierzątka, czy domowi zabójcy?

Rosalie uśmiechnęła się szeroko na to wspomnienie.

– Liam wymyślił tytuł, a nie ja – odparła. – To było po tym, jak obejrzeliśmy dokument na Discovery Channel o drapieżnikach.

Mężczyzna zamarł ze szpatułką w powietrzu, odchrząknął, po czym kontynuował mieszanie. Obserwowała go uważnie, zaskoczona jego reakcją na samo wspomnienie imienia chłopaka.

Hate between us WYDANE 14.02.2024Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz