#7

122 8 3
                                    

Pov. Karl

Obudziłem się o 11:42 dalej przytulając bruneta. Sam nie wiem czy mi odbija czy on naprawdę mi się podoba. Postanowiłem go nie budzić jeszcze przez jakiś czas. Znów zaczołem gładzić go po plecach a on wydał z siebie cichy jęk.
Oficjalnie twierdzę, że jest najsłodszą omegą na świecie.
Dziś jest wtorek więc lekcję obaj mamy do 12:45 co oznacza, że wstawanie itak nie ma sensu. Podniosłem się do siadu tak, rzeby brunet był wtulony w mój bok, ale nie przemyślałem tego, że mogę go tym obudzić. Kurwa powiedziałem do siebie w myślach. Brunecik lekko odchylił głowę przy czym ziewnoł a potem przetarł oczka co wyglądało mega uroczo.

- ymm Która godzina? - powiedział zaspanym głosem.

- 11:46 więc nie ma sensu iść do szkoły. Wogule wiesz, że wyglądasz słodko jak się budzisz?

- Nie. Czekaj która?!? - ocknoł się.

- Teraz 11:47 - powiedziałem lekko rozbawiony jego miną. - Co chcesz na śniadanie?

- Ymm... Nic?

- Powiedz abo sam ci wybiorę co masz zjeść i będziesz musiał to zrobić.

- Chleb z masłem i wodę - okay nie wytrzymam.

Wstałem z łóżka i zatrzymałem się przy drzwiach.

- Idę zrobić ci kanapki, masz zjeść normalne śniadanie a nie Chleb z masłem.

- Dla mnie to normalne - powiedział cicho chyba licząc na to, że go nie słyszałem.

- Co masz na myśli mówiąc normalne? - spytałem wracając na łóżko i siadając na przeciwko niego.

- Emm... O co chodzi? - spytał trochu zestresowany.

- Oliver.

- Ja? - dalej prubował

- Ech... - podniosłem się i skierowałem do drzwi. - Morzesz porzyczyć ubrania i chodź zaraz na śniadanie.

Wyszedłem i udałem się do kuchni. Zrobiłem nam po 2 kanapki jedną z serem i drugą z wędliną, a do tego cherbatę. Poszedłem do pokoju i szybko się przebrałem po czym wruciłem do kuchni. Chwilę później zszedł brunet. Miał na sobie czarną bluzę z kapturem a reszta była jego.

- Czemu nosisz same ciemne i białe rzeczy? - spytałem go gdy siadał.

- Dla mnie świat jest w ciemnych barwach - powiedział cichutko po czym wbił wzrok w kanapki jakby modlił się o ich zniknięcie.

- A dowiem się dlaczego?

- Raczej nie...

- Acha... Dobra nieważne a teraz jedz.

Po około 15 minutach brunet zjadł wszystko. Było to trochę dziwne bo ja zjadłem w cztery, ale cóż. Nagle ciszę przerwał błękitno-oki.

- Mogę proszę tabletkę maskującą? - zdziwiło mnie to pytanie.

- Też je bierzesz? I wogule po co ci teraz tabletka?

- Jeden tak, dwa bo chcę wrucić do domu, bez ran na psychice z powodu szemranych typów.

- Napadli cię już kiedyś?

- Na nieszczęście tak, ale nic mi nie jest.

- Kiedy oni cię napadli, i w ogóle nic ci nie zrobili?!?

- Raz jak szedłem do sklepu, zabrali mi pieniądze i zniszczyli telefon, a raz wtedy, kiedy mnie znalazłaś na ulicy nieprzytomnego to pobił mnie typ za brak kasy.

- Zgłosiłeś to na policję?

- nie miałem, po co za pierwszym razem jak i za drugim, byli ubrania na czarno i zasłaniali twarze maskami.

- Zawieźć cię do domu?

- Nawet nie wiesz gdzie mie... - przerwałem mu

- Ulica Marsa 12

- S-skąd?

- Ulica Bakaliowa jest blisko twojej i widziałem cię raz po imprezie jak wracałeś.

- Wogule jaki masz numer domu?

- 3 i jakim cudem ty trafiłeś bez numeru?

- Dawałem Ci korki z matmy.

- A wtedy?

- Opisałeś okolicę.

- Wracając do tematu. Podwieść cię?

- Nie trzeba - powiedział i poszedł, do wyjścia, a ja ruszyłem, za nim.

- To... do zobaczenia.

- Pa... - powiedział i wyszedł.

-------

🌺 548 słów 🌺

PrzeznaczonyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz