Rozdział 7

402 42 5
                                    

Miała tylko lekkiego kaca, ale to wystarczyło, żeby jej koncentracja nie była tego dnia najwyższych lotów. Nie pomagała też odbyta z rana rozmowa z Adrienem, po której już nie potrafiła zasnąć. Nic tylko przewracała w głowie scenariusze "co by było, gdyby" i zastanawiała się, czy na pewno dobrze robi, odpuszczając sobie to uczucie. Była zagubiona jeszcze bardziej niż wcześniej i dlatego pojawienie się Złoczyńcy Dnia wcale nie było jej na rękę. Klaustrofob zamykał wszystkich w czarnych pudełkach, krzycząc, że każdy się teraz przekona, jak to jest spędzić czas w takim miejscu.

Aż bała się pomyśleć, co takiego doprowadziło do tej akumizacji.

Gdyby nie iluzja Trika, sama znalazłaby się w takim pudełku. Oczywiście wiedziała, że to Miraż. Bo kto inny postawiłby na jej drodze kordon policji, zachęcający cywilów do udania się do schronów na kilka sekund przed tym, jak w jej stronę poleciał pocisk Klaustrofoba? Iluzja była naprawdę dobra i ludzie rzeczywiście ochoczo kierowali się w kierunku, który wskazywali policjanci. Dzięki temu ona i Kot nie musieli się martwić, że komuś stanie się krzywda.

Iluzja na pozór niewielka, a jednak Marinette przepełniała wdzięczność. Trik dobrze wiedział, jak reagować, żeby nie wzbudzać podejrzeń.

Jednak nawet on nie mógł być w kilku miejscach na raz.

Była na otwartej przestrzeni i nie miała się gdzie przemienić. A potem, ku szczerej zgrozie, zobaczyła grupkę dzieci ukrywających się za zjeżdżalnią na placu zabaw. Czarny Kot, który pojawił się na polu bitwy jakieś dwie minuty temu, też je dostrzegł i teraz próbował przyciągnąć uwagę Klaustrofoba, dając Marinette czas na nakłonienie dzieciaków do ucieczki. Była dumna z jego zachowania, bo jeszcze rok temu robiłby wszystko, żeby stanąć między nią i zagrożeniem. Teraz już dobrze wiedział, że potrafi sobie radzić w trudnych sytuacjach i korzystał z jej pomocy - choć zawsze potem i tak dawał jej kazanie, że nie powinna ryzykować w ten sposób. Możliwe też, że dziś uspokajał go dodatkowy fakt: Trik był w okolicy i również miał na nią oko.

- Widzicie tamten budynek? - spytała dzieciaki, pokazując palcem pocztę. - Biegnijcie co sił w nogach, jasne? Będę tuż za wami.

Tam będzie mogła nareszcie się przemienić. Kot musiał wytrzymać jeszcze chwilę bez swojej Biedronki. Ale może Trik zastosuje jakąś sztuczkę, żeby pomóc koledze w opałach?

- Marinette, padnij! - usłyszała nagle.

Kot w sekundę zorientował się, że dziewczyna znajduje się na torze pocisku, który posłał za uciekającymi Klaustrofob. Marinette była odwrócona do niego plecami i nie widziała, co ją czeka. Dlatego też zrobił jedyne, co przyszło mu do głowy - rzucił się w jej stronę i otoczył ją ramionami w pasie, próbując zepchnąć z trasy pocisku.

Spóźnił się dosłownie o ułamek sekundy. Marinette zapiszczała, a w następnej chwili otoczyła ich przejmująca ciemność.

- Co do jasnej... - zaczęła spanikowanym tonem.

- Nic ci nie jest? - zapytał Kot, wykorzystując nocne widzenie, by rozejrzeć się dookoła.

Nie spodobało mu się to. Ani trochę.

- Nic - szepnęła. - A tobie?

- W porządku - odparł, z trudem przełykając ślinę. - Ale chyba mamy problem.

Nie dość, że znajdowali się w bardzo... bardzo ciasnym pudełku, to jeszcze ręce Kota były uwięzione na brzuchu Marinette i w żaden sposób nie mógł ich zabrać, bo coś jakby je krępowało. Gdy skupił na nich wzrok zobaczył, że zostali do siebie przywiązani w pasie czymś, co wyglądało jak metalowa obręcz i to w taki sposób, że Marinette siedziała pomiędzy jego nogami, mocno przyciśnięta plecami do jego klatki piersiowej, a jego nadgarstki zostały uwięzione pod obręczą. Nie mógł ich nawet obrócić.

Zbieracz Mocy: DysharmoniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz