Rozdział 10

185 25 2
                                    

Tikki opowiedziała jej trochę w drodze do piekarni.

Na szczęście nie była w Szkatule, gdy pojawił się porywacz. Kiedy wyciągnął ją i Kota z pokoju, zabrała potrzebne Miracula, a potem poszła po Trika. Wyjaśniła mu co się stało i wspólnie przekazali je odpowiednim osobom. Bez większych problemów namierzyli Koci Kij, co z daleka pachniało pułapką, ale nie mieli wyjścia i ruszyli tym śladem. Innego nie mieli. Tak właśnie trafili na studnię.

Marinette zastanawiała się, czemu porywacz nie uderzył, gdy team pojawił się na miejscu. Czyżby zaskoczyła go ilość superbohaterów? Może próbował zwabić tylko Biedronkę i Trika, a obecność trojga nowych posiadaczy nie była mu na rękę? Poczuła ulgę, że tak długo zwlekali z przekazaniem Miraculi. Zyskali w ten sposób przewagę, której nie wiedzieli, że będą potrzebować.

- Uratowaliście nas, dziękujemy - powiedziała Marinette, gdy znaleźli się na jej balkonie i Trik wreszcie odstawił ją na ziemię.

Był dziwnie milczący przez całą drogę. Trzymał ją przy sobie mocno, ale cały czas rzucał niespokojne spojrzenia w stronę Kota, któremu pomagali Serpent i Wiwerna. Biedak był tak wyczerpany, że ledwo trzymał się na nogach i chyba tylko dlatego pozwalał komuś innemu nieść Marinette. Królowa Pszczół wzięła na siebie pilnowanie ich pleców i podążała nieco z tyłu, ale w zasięgu wzroku. W końcu nie wiedzieli, czy Cień ich nie śledzi.

- Jesteśmy waszym zespołem - uśmiechnął się tylko Serpent. - W ostatnim czasie nieco nieaktywnym, ale zawsze.

- To jak mamy ci oddać Miracula? - spytała Wiwerna, nerwowo rozgladając się dookoła.

- Odbiorę je przy okazji - odparła na to Marinette. - Jutro spotkajmy się wszyscy w jakimś ustronnym miejscu, bo wiem, że macie pytania, ale dziś musicie mi wybaczyć. Muszę zaopiekować się swoim partnerem - dodała, patrząc czule na Kota, który ciężko opierał się o ścianę, z drugiej strony podtrzymywany przez Trika.

- Jesteś pewna, że nie chcesz, żebyśmy zostali w okolicy? - Wiwerna spojrzała na przyjaciółkę z niepokojem.

- Spokojnie, ja będę na miejscu - odparł na to Trik.

Marinette jakoś nie była zaskoczona. Pozostali za to mieli zaintrygowane miny.

No tak. Zapomniała, że nie wiedzieli, kto kryje się pod lisią maską.

- Tak właściwie, kim jest nasz nowy kolega? - zapytała Królowa, mierząc go wzrokiem. - Pierwszy raz go widzę na oczy.

- Właśnie - potwierdziła Wiwerna, mrużąc podejrzliwie oczy. - Jakoś nie było czasu na poufałości.

- To Trik - przedstawiła go Marinette. - Pomaga nam od jakiegoś czasu. Wyjaśnię wam wszystko, słowo, ale jutro.

Dało się w jej głosie usłyszeć nutę ponaglenia. Chloé pierwsza odczytała sygnał, że powinni odpuścić i zniknąć.

- To do jutra - pożegnała się, wskakując na dach. - Nie dajcie się już dzisiaj porwać, okej?

- Wiesz, gdzie nas szukać - dodał cicho Serpent.

Marinette nie czekała aż wszyscy bohaterowie odejdą. Otworzyła klapę w podłodze i z pomocą Trika pokierowała Kota do środka. Nadal byli przemoczeni i oboje dygotali z zimna. Zeskoczyła więc szybko z łóżka na podłogę i wyciągnęła z komody dwa grube ręczniki. Trik wyglądał tak, jakby bardzo chciał coś zrobić, ale nie za bardzo wiedział co. Stał tylko bezradnie pośrodku pokoju i patrzył to na nią, to na Kota, jakby próbował ocenić, które jest bardziej poszkodowane. Marinette nie musiała się w ogóle nad tym zastanawiać.

- Chodź tutaj - poleciła Kotu.

Chłopak stanął przy niej, na co zarzuciła ręcznik na jego głowę i ramiona. Widząc, że to i tak będzie za mało, zaczęła szukać w szafie czegoś, w co mógłby się przebrać. Przy okazji wybierała też ubrania dla siebie, bo jej strój dosłownie ociekał wodą. Było jej już tak zimno, że prawie tego nie czuła, a to nie wróżyło najlepiej.

Zbieracz Mocy: DysharmoniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz