Rozdział 17

160 24 1
                                    

27 godzin. Dokładnie o tyle udało się im odwlec nieuniknione i utrzymać Félixa w nieświadomości. A wszystko dlatego, że po prostu przez cały ten czas spał. Tylko raz podali mu dodatkową porcję antidotum, gdy gorączka na moment wróciła, lecz poza tym krótkim momentem, pozwalali mu nabierać sił.

Adrienowi wcale się nie spieszyło, by budzić kuzyna. Dopóki spał, nie wiedział, co stało się z jego matką. Model przekazał całe planowanie pogrzebu i formalności w ręce Nathalie, doskonale wiedząc, że ona zajmie się tym najlepiej. Gabriel niczego nie komentował. Zdawał się po prostu akceptować wszystkie ich decyzje, co było naprawdę niesłychane. Adrien z jednej strony uważał to za podejrzane, a z drugiej cieszył się, że mężczyzna milczy. Gdyby zaczął mówić, to prowadziłoby do rozmowy, a na to nie był gotowy. Wiedział doskonale, że nie ucieknie przed tą konwersacją, ale póki co zwyczajnie nie było na nią miejsca.

O dziwo, ojciec nie upominał się o Miraculum Pawia. Bez protestów przekazał w ręce Marinette Miraculum Konia i nie zająknął się ani słowem na temat tego, które zostawiła im Nathalie. Adrien nie wiedział, co o tym myśleć, a Marinette zwyczajnie akceptowała rzeczywistość taką, jaką była. Im mniej problemów, tym lepiej, a tych i tak mieli pod dostatkiem.

- Jeszcze nie wyszłaś? - spytał, widząc swoją dziewczynę w kuchni z notatnikiem.

- Zaraz idę - westchnęła, patrząc na niego niepewnie. - Chociaż wolałabym zostać.

- Masz dziś ważny egzamin - przypomniał. - Nasze życie się skomplikowało, ale i tak toczy się dalej.

- Wiem - westchnęła, spoglądając markotniw na drzwi od pokoju Félixa. - Daj mi znać, jak tylko...

- Dam - obiecał. - Biegnij, albo się spóźnisz.

Zabrała torebkę z podłogi, podeszła do niego szybko i pocałowała go w policzek. Adrien uśmiechnął się do niej z otuchą, ale ten uśmiech zbladł, gdy tylko zamknęły się za nią drzwi.

Ciekawe, czy Félix postanowi właśnie teraz się obudzić?

Adrien plątał się bez celu po mieszkaniu i przestawiał przedmioty z miejsca na miejsce. Plagg obserwował go uważnie, powoli zajadając kawałek sera. Od pojawienia się Shady i Clawa kwami znowu stały się bardziej otwarte i przystępne. Podejrzewali, że Tikki i Plagg odbyli rozmowy ze swoimi wariantami z tamtego świata i wyciągnęli jakieś wnioski, co było pocieszające.

Jeden problem mniej.

Po godzinie kręcenia się z miejsca na miejsce, nagle usłyszał hałas dobiegający z pokoju kuzyna. Zdrętwiał na kilka sekund, a potem przełknął ślinę i cicho podszedł do drzwi.

Félix siedział na brzegu łóżka i rozglądał się dookoła, wyraźnie czegoś szukając. Na widok kuzyna tylko ciężko westchnął.

- Żyję. Nic mi nie jest. Umieram z głodu i muszę do łazienki - streścił. - Czy problemy mogą poczekać jeszcze 30 minut? Tyle mi potrzeba, żeby stanąć na nogi. W przenośni - zaznaczył, gdy Adrien natychmiast ruszył, żeby pomóc mu wstać. - Cofnij się i ani drgnij - rozkazał, chwiejnie się podnosząc. - Nie jestem dzieckiem, potrafię chodzić.

- Uwierzę jak zobaczę - mruknął Adrien.

Félix zamordował go wzrokiem, po czym powoli go wyminął i wyszedł z pokoju.

- Nie zamykaj się w łazience - polecił mu zaraz model.

W odpowiedzi usłyszał tylko szczęk zamka. Félix był piekielnie trudnym pacjentem. Na szczęście Adrien miał pod ręką kwami destrukcji i zamierzał skorzystać z jego mocy, gdyby tylko uznał, że kuzyn za długo siedzi w środku. Na razie postanowił zaczekać na niego w kuchni i od razu przygotować coś do jedzenia. Zamierzał wmusić w Félixa posiłek i dopiero wdrożyć go w bieżące problemy. Kto wie, kiedy odzyska apetyt po tym, co usłyszy?

Zbieracz Mocy: DysharmoniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz