październik 1994
— A teraz przywitajmy naszych przyjaciół z Francji!— głośny krzyk Dumbledore'a można było usłyszeć za dużymi drzwiami.
Abigail wzięła głęboki oddech i kiedy ujrzała Wielką Salę, ruszyła. Była osobą, która prowadziła taniec, który miał zaprezentować jej szkołę. Jej niebieskie szaty były opięte na ciele, przez co ukazywały jej cudowną figurę. Odwracając się w stronę Ślizgonów, złapała kontakt wzrokowy z jakimś blondynem, któremu ostatecznie posłała lekki uśmiech i wypuściła ze swoich rąk niebieskie motyle, idąc dalej.
— Widziałeś tą czarnowłosą? Jest śliczna— powiedział Draco, nadal nie spuszczając z niej wzroku.
— Która?— spytał Theo, dopiero teraz dostrzegając piękne, francuskie dziewczyny— O kurwa— mruknął pod nosem, dopiero teraz rozumiejąc kim jest ta dziewczyna.
— A nie mówiłem?
— Nie o to chodzi. Stary, to moja siostra.
— Ty masz siostrę?— spytała zaskoczona Pansy, wtrącając się do rozmowy, co bardzo poirytowało Theodore'a.
Chłopak cicho przytaknął i nadal ją obserwował. Nie mógł zaprzeczyć słów swojego przyjaciela. Jego siostra była naprawdę piękna. Od ich ostatniego spotkania, które, tak na marginesie, odbyło się jakieś pięć lat temu, jej włosy nabyły bardziej nasyconej barwy, a na dosyć słaby wzrok Theo, sięgała ona pięciu i pół stóp.
Dziewczyny zakończyły swój taniec i po krótkiej rozmowie Olimpii Maxime i Dumbledora, usiadły przy stole Ravenclaw. Jednak Abigail posłała uśmiech bratu. Był on bardzo serdeczny, tak jakby nie żywiła do niego żadnej urazy, a powinna. W końcu to on się do niej nie odzywał przez pół dekady.
— Teraz przywitajmy synów Durmstrangu oraz ich ojca, Igora Karkarowa!— krzyknął ponownie dyrektor Hogwartu, a po sali rozniosły się wiwaty i głośne brawa.
Uczniowie Durmstrangu byli naprawdę przystojni, a teraz to uczennice Hogwartu śliniły się na widok chłopaków ze wschodu, a chłopcy wywracali oczami. Po pokazie ognia, jaki zaprezentowali, zasiedli do stołu Ślizgonów, co wywołało niemałe poruszenie.
— Wszyscy wiemy po co się tutaj zebraliśmy— zaczął Albus, wychodząc przed stół nauczycielski- W tym roku odbędzie się turniej trójmagiczny, który poszedł w zapomnienie pare wieków temu. Ministerstwo uznało, że owy turniej jest zbyt niebezpieczny, teraz też tak uważają. Całe to wydarzenie odbywa się tylko i wyłącznie przez jedną kolejną zasadę. Każdy uczestnik musi mieć skończone siedemnaście lat przed rozpoczęciem zawodów. Wygrana w turnieju przyswoi o dużą sławę, tysiąc galeonów oraz ten oto puchar.
Za jego plecami można było ujrzeć piękny, lekko niebieskawy puchar, który świecił się w blasku świec.
— A co jeśli kończymy siedemnaście lat pierwszego kwietnia?— spytał ktoś z innego stołu.
Abby spojrzała w tamtym kierunku. Pośród osób w czerwonych szatach, stała dwójka rudowłosych chłopaków. Patrzyli prosto na dyrektora ich szkoły.
— Niestety nie możecie wziąć udziału. Nie działają żadne sztuczki. Jeśli ktoś chce się zgłosić, musi wrzucić swoje imię do Czary Ognia, której nie można przechytrzyć. Powitajmy Bartemiusza Croucha!
Brawa.
— Oraz pragnę przedstawić nowego nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią. Alastor Moody! — krzyknął, a człowiek z jednym okiem wstał, a po chwili cichych braw, znowu zasiadł na swoje miejsce — Czas rozpocząć ucztę!
Po tych słowach można było słyszeć gromki wiwat, a na stołach pojawiły się najróżniejsze potrawy. Abigail zasiadła wcześniej obok Cho Chang, którą zdążyła dosyć poznać. Była azjatka o ciemnych włosach, jeden do jednego z tymi Abbie.
— Znasz kogoś z Hogwartu? — zadała nagle pytanie Chang, a Nott wciągnęła nerwowo powietrze.
Nie wiedziała co odpowiedzieć. Czy Theo będzie chciał się do niej przyznać? Może uzna, że jej nie zna? Postanowiła lekko zbyć pytanie Krukonki.
— Poniekąd — wzruszyła ramionami i wróciła do jedzenia.
Była wdzięczna, że Cho nie kontynuowała tematu. Po skończonej uczcie Abby poszła razem z Azjatka w kierunku jej tymczasowego pokoju.
— Abby!
To był Theodore! Abigail cicho się zaśmiała pod nosem.
— Zaraz do ciebie dołączę, Cho — rzuciła dziewczyna, na co azjatka przytaknęła i ruszyła przed siebie.
Gail odwróciła się i ujrzała osobę, którą tak bardzo chciała ujrzeć w wieku siedmiu/ośmiu lat, teraz już nie za bardzo. Przywykła do samotności i uważania, że ma brata tylko "na papierze", ponieważ nie odczuwa jego obecności. Musiała poczekać parę dobrych lat, aby to zrozumieć.
— Przypomniałeś sobie, że istnieje, Theo? — spytała, poprawiając swoje czarne włosy— A może nadal nie pamiętasz? — dopytała, skanując jego twarz. Nie wyrażała żadnych emocji.
Theodore był zdziwiony tonem głosu Abby. Myślał, że będzie dla niego milsza.
— O czym ty mówisz? Ojciec zakazał mi tego.
— Nie mam na razie czasu na te bajki, możemy się spotkać jutro rano w tym waszym ogródku — powiedziała, odwracając się i idąc w kierunku, w którym szła jej towarzyszka.
— To są błonie — prychnął pod nosem brunet i także odszedł.
niklamora
CZYTASZ
Young love- Draco Malfoy
Teen Fiction🫶🏿Prześladujący pech, powodzenie u płci przeciwnej oraz emocje względem drugiej osoby odczuwane dwa razy większe. Rozpoczęcie nowego okresu w życiu sprawiało, że Abigail nie chciała wplątywać się w coś czego nie powinno być. Ich znajomość nie miał...