Rozdział 5.

6 0 0
                                    

Burza za murami Hogwartu już ucichła, ale mimo to, na sklepieniu Wielkiej Sali można było ujrzeć ciemne chmury. Ciemne chmury, które krążyły nad głowami dziewczyn z Beauxbatons.

— Co teraz mamy? — spytała Charlotte, dosiadając się obok Abigail.

— Obronę przed Czarną Magią ze Ślizgonami i Gryfonami, a później opieka nad magicznymi stworzeniami.

Z dwudziestoosobowej delegacji z Francji tylko cztery osoby uczęszczały na zajęcia z czwartym rokiem uczniów Hogwartu, Charlotte, Abby, Gabriel oraz Emma. Oni uczęszczali na zajęcia ze Ślizgonami i raz na jakiś czas z Krukonami.

Do sali wleciało setki sów, które przyniosły pocztę dla uczniów. Abigail rozglądała się w poszukiwaniu swojej, czarnej sowy, która potencjalnie mogła przynieść coś od ciotki. Jednak szybko wytrąciła tą myśl z głowy, nie mogąc znaleźć Chmurki. Sowy krążyły nad stołami poszukując adresatów. Abby mogła zauważyć jak brązowa sowa usiadła na ramieniu Draco i przyniosła mu ciasteczka oraz słodycze z domu. Cicho się uśmiechnęła na ten widok.

Po śniadaniu Abby razem z przyjaciółmi udała się do sali od obrony przed czarną magią. Trzymała kurczowo książkę przy swoich piersiach, ale mimo to kiedy ktoś na nią wpadł, jej książka z hukiem zleciała na podłogę.

— Malfoy!

— Trzeba uważać jak się chodzi, Nott! — zaśmiał się biegnąc dalej.

Abigail wywróciła oczami i weszła do sali, siadając z Charlotte w jednej z ławek.

— Schowajcie książki, nie będą nam potrzebne — powiedział Moody, wchodząc do sali i głośno zamykając drzwi od niej.

Nauczyciel wyjął dziennik i zaczął wyczytywać nazwiska, aby sprawdzić obecność. Jego normalne oko śledziło listę, a to "magiczne" krążyło po sali.

— Profesor Lupin przysłał mi list, w którym opisał wasz rok. Według mojej opinii jesteście bardzo w tyle, ponieważ o tych "złych" zaklęciach nie wiecie nic. Nie przedłużajmy. Co o nich wiecie? Albo na sam początek je wymieńcie.

Nikt nie chciał odpowiedzieć, ponieważ większość osób po prostu bała się Moody'ego, więc on sam zaczął kuśtykać do poszczególnych ławek. Stanął przed rudowłosym, Ronem Weasleyem.

— Jesteś synem Artura Weasleya, prawda?

Ron niepewnie pokiwał głową.

— W takim razie tata musiał ci o jakimś mówić. Dawaj.

— Słyszałem o takim Imperius, czy jakoś tak — powiedział cały dygocząc.

— Przytrafił ministerstwo o duży zawrót głowy.

Alastor po krótce wytłumaczył działanie tego zaklęcia i ostatecznie wyciągnął z biurka szklany słoik z pająkami. Wyciągnął z niego jednego i postawił na biurku.

Imperius.

Pająk robił to co on kazał. Zataczał kółka, stepował, a inni uczniowe się śmiali.

— Śmieszy to was? — spytała Abigail, co przykuło uwagę nauczyciela — A co gdyby ktoś wam coś takiego robił?

— Słuszna uwaga, Nott.

Zaśmiał się cicho pod nosem i przerzucił pająka na jej ławkę, a po chwili zabrał znowu do słoika.

— Ktoś zna jeszcze inne?

Rękę podniósł Nevile oraz Hermiona. Moody podszedł do chłopaka.

— Jest jeszcze takie jedno — zaczął niepewnie — Cruciatus.

Young love- Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz