Rozdział I

167 20 14
                                    

Shannon obudziła się wcześnie rano, by się umyć coś zjeść  i przygotować się do szkoły.
Była wysoką, szczupłą i zgrabną blondynką o niebieskich oczach. Dzisiejszego dnia ubrała się w pomarańczową koszulkę z lekkim dekoltem i założyła krótkie spodenki. Spojrzała na zegarek który leżał na małej szafce obok jej łóżka.
- Już 7:10 nie zdążę na autobus. - powiedziała Shannon. Szybkim ruchem zarzuciła torbę na ramię i  wyszła z mieszkania. Wychodząc z domu zamknęła drzwi na klucz.
  Pogoda dopisywała jak zawsze latem było gorąco i wietrznie. Kiedy była na miejscu. Słychać było, że coś się zbliża był to autobus który zatrzymał się obok przystanku i otworzyły się drzwi. Shannon weszła do autobusu usiadła i zajęła miejsce obok dla swojej najlepszej przyjaciółki Ashley. Poznały się w dzieciństwie były dla siebie jak siostry. Autobus ruszył.
Pojazd zatrzymał się jeszcze raz, na kolejnym przystanku po otwarciu drzwi weszło parę osób a ostatnią osobą jaką weszła była to  Ashley. Była nieco niższa od Shannon miała krótkie włosy do ramion. Jej oczy były brązowego koloru. Miała na sobie zieloną koszulkę z długim rękawem i chodziła w obcisłych dżinsach. Ashley usiadła się obok swojej przyjaciółki i autobus ruszył w dalszą drogę. Kiedy dziewczyny spojrzały na siebie. Shannon wyczytała z jej smutnych oczu, że coś się stało.
- Ashley. Co się dzieje ? Nie przywitałaś się ze mną. Co się stało ? - spytała się łagodnym tonem Shannon.
- Ehh. - wzdechnęła. - Twój brat nie pojawił się znowu mam tego dość ! Interesuje go tylko jakaś głupia piłka do kosza ! - krzyknęła Ashley uderzając nogą. Wszyscy jadący spojrzeli się na Ashley.
- Na co się patrzycie wszyscy ! - warknęła, a z jej oczu wypłynęła łza.
- Uspokój się Ashley. -rzekła Shannon a potem ją objęła i przytuliła. - Najprawdopodobniej przenocował u Stana przecież on mieszka niedaleko szkoły.- dodała.
Po pół godzinie jazdy byli już na miejscu. Budynek szkoły był bardzo duży. Za obiektem znajdował się stadion do piłki nożnej, a za stadionem stał mały dom w którym najprawdopodobniej mieszkał w nim Stan. Obok szkoły stał stary opuszczony budynek. Shannon i Ashley wysiadły z autobusu jako ostatnie i usiadły razem na ławce. Kiedy rozmawiały ze sobą ktoś je objął.
- Siemanko dziewczyny ! Co u was ? - był to Stan. Chłopak był średniego wzrostu. Miał brązowe oczy. Na głowie nosił czapkę bez daszka. Ubrany był w bluzę z kapturem i dresy. Stan był sierotą jego rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Przygarnęła go ciocia i wychowała. W przedszkolu inne dzieci szydzili z niego, gdy ktoś go obronił był to Kenny i był to początek ich przyjaźni. Byli z sobą jak bracia a wraz z Shannon i Ashley tworzyli zgraną paczkę.
- Gdzie jest Kenny !?- powiedziała nerwowo Ashley podchodząc do Stana.
- Ja tego nie wiem. Wyluzuj. Wczoraj został trochę dłużej po trenować i tyle. - wytłumaczył się Stan uspokoić sytuację.
- Cześć wszystkim. - powiedział Josh podchodząc do nich.
Josh był nowy w ich paczce. Przyprowadził się całkiem niedawno. Był w podobnym wzroście co Stan. Miał blond włosy i bardzo długą grzywkę którą ciągle poprawiał. Był chudy . Nosił okulary. Miał na sobie koszule i chodził w dżinsach.
- Nie widzieliście Kenny'ego ?- spytał się Josh poprawiając okulary. - Dzisiaj gra ważny mecz.- dodał.
- Nie obchodzi mnie on. - powiedziała Ashley.
- On nigdy, by nie przegapił tak ważnego meczu. Dobra ja lecę na infę. Trzymajcie się - powiedział Stan odchodząc.
- No a my mamy biologię. - powiedziała do reszty Shannon.
Przy wejściu do szkoły przywitał ich w cieniu dyrektor Michael Friedman. Był wysokim i chudym mężczyzną z ogoloną głową. Jego cera skóry była blada pomarszczona. Lecz najgorsze było jego złowrogie i ponure spojrzenie.
- Cóż za piękny i słoneczny dzień dzisiaj mamy- rzekł cichym głosem Friedman.- Panie Patrick! Proszę zadzwonić już jest 8. Zaczynamy lekcje.- powiedział do woźnego a na twarzy pojawił się złowrogi uśmiech.
Godziny lekcyjne i przerwy mijały szybko. Została ostatnia godzina lekcji matematyki. Uczniowie wraz z nauczycielem zajęli miejsca...
- Gdzie jest Kenny ? Martwię się o Niego. - powiedziała zatroskanym głosem siostra.
- Spokojnie. Po lekcjach poszukamy go, ale jak wszyscy opuszczą szkołę. -powiedział Josh żeby uspokoić Shannon.
- Też się o niego martwię to się wydaje podejrzane nie pojawił się na meczu, ale i tak przegraliśmy. - powiedziała Ashley.
- Przepraszam nie przeszkadzam wam ? W dyskusji możecie za mnie poprowadzić lekcję. -rzekł nauczyciel do Josha.
- Yyy.. bardzo pana przepraszam. - powiedział Stan.
Kiedy nauczyciel podszedł do tablicy i zaczął pisać kredą jakieś wzory Stan odwrócił się do dziewczyn.
- Więc po lekcjach go poszukamy, ale musimy poczekać do wieczora kiedy będziemy sami. - powiedział szeptem Josh.
- Ehh no dobrze. - odparły dziewczyny.
Po dzwonku schowali się wszyscy troje w sali chemicznej i po kilku godzinach zostali sami w szkole.

Od autora
Drogi czytelniku zostaw obserwację by być na bieżąco oddaj swój głos i komentarz. Bardzo dziękuję i pozdrawiam!!!

ObsCure: Szkoła StrachuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz