⋒ CHAPTER FOUR

249 10 0
                                    

Porozpieszczam was dzisiaj i wstawiam kolejny rozdział, ale mam do was pytanie - waszym zdaniem akcje dzieją się za szybko?

Miłego czytania 🩷

Podobasz się mu, Sophie! Od dziecka cię kocha! Nawet nie wiesz jak o tobie gadał, jak tylko poszłaś do domu!

— John B Routledge mnie kocha?

Brawo Sherlocku! Serio dopiero teraz zauważyłaś?

— Dlaczego Pope tak ekscytował się namiętnością i grą wstępną? — zmieniłam temat.

— Bo nigdy tego nie przeżył i chce zobaczyć jak to jest. — po tym zdaniu śmialiśmy się z Pope'a.

— JJ? — zaczęłam, gdy się trochę uspokoiliśmy.

— Hm?

— Kto ci się podoba?

— Mam być szczery?

— No.

— Nikt. Lubię tylko zaliczać laski.

— Okropny jesteś. — zaśmiałam się.

— A tobie? — zapytał, a ja musiałam się dłużej zastanowić. — Soph?

— Boże.

— Co się dzieje?

Myślę, że jestem w nim zakochana. — powiedziałam, patrząc się w sufit. — Jestem zakochana w Johnie B Routledge'u.

— Tak! Wiedziałem! — krzyczał i wybiegł z mojego domu. Nawet było go słychać na ulicy. A ja zastanawiałam się, jak to dalej się potoczy. Będę się zachowywać normalnie? Wyznam mu to? Znajdę sobie nowego i zapomne o temacie? Po co ja mu to mówiłam? Znam go kilka dni. Routledge'a co prawda o wiele dłużej, bo w dzieciństwie też się przyjaźniliśmy. Co teraz będzie?

✦ ͙ ˚ೃ࿔₊•

Tak właśnie sobie myślałam też następnego dnia, gdy jechaliśmy na mokradła.

— Pokazać wam sztuczkę? — wyrwał mnie z zamyśleń JJ.

— Ja znikam. — powiedział John B, podnosząc ręce w geście poddania się i poszedł na tyły łodzi. — Chodź tu Soph, chyba że chcesz mieć piwo we włosach.

— To nie działa! — odpalił się Pope.

— Robiliśmy to tysiące razy. — krzyknął Routledge, obejmując mnie ramieniem, na co ja tylko zaśmiałam się pod nosem i oparłam głowę o jego ramię.

— Dam radę! — powiedział JJ, a Pope przyspieszył. Maybank teraz stał na dziobie łodzi i próbował sobie nalać piwo do buzi, tylko że butelkę miał kilka centymetrów dalej.

— Dobra, wystarczy. — powiedział Heyward, zasłaniając się, bo piwo było wszędzie i dosięgło nawet mnie i Johna B, który mnie próbował osłonić, a ja tylko zabrałam mu jego okulary.

— Maybank skończ już! — krzyknęłam, gdy nagle łódź się gwałtownie zatrzymała. Blondyn zrobił salto do wody, ja, Pope i John B spadliśmy z naszych siedzeń. — Japierdole, Pope!

— Żyjesz, JJ? — zapytał blondyna zauważając, że się wynurzył z wody.

— Dotknąłem stopami tyłu głowy. — powiedział ledwo żywy.

— Sophie, w porządku? — Routledge podał mi rękę, a ja przyjęłam pomoc.

— Kurwa, Pope, co ty zrobiłeś? Ostatni raz kierujesz. — śmiałam się z kierowcy.

— Mielizna, kanał się zmienił. — tłumaczył się.

— Bez kitu. — powiedział JJ, biorąc rękę Pope'a, który patrzył się ciągle w wodę.

— Wszystko się tu zmieniło.

— Ale nie wypuściłem piwa! — zaczął się chwalić JJ, a Pope dalej patrzył w wodę, jakby coś tam było. Podeszłam do niego.

— Stary, wszystko okej? — zapytałam, klepiąc go po ramieniu.

— Tam jest chyba łódź. — powiedział.

— Bez jaj.

— Niemożliwe. — każdy mówił.

— Nie, on ma rację! Chodźcie! — wskoczyłam do wody, a za mną John B, JJ a na końcu Pope.  Zanurzyliśmy się, by obczaić łódź. Każdy się upewnił, że widzi to samo i się wynurzyliśmy.

— Widzieliście ją? — ekscytował się JJ. — To Grady-White!  Nowe chodzą po 500 tysięcy.

— Tak.

— Nieźle.

— Widzieliśmy ją podczas sztormu, co nie Soph? — objął mnie ramieniem.

— Może uderzyła w molo.

— Moja szkoła, prawdziwe płotki. — dumny JJ poklepał nas po ramieniu.

— Popa też tam był, poklep go po ramieniu J. — pochwaliłam Heywarda. — Co prawda wyszedł po dwóch minutach, ale był.

— Wiemy, czyja to łódź?

— Nie, ale się przekonamy. — powiedział John, wyciągając kotwicę.

— Jest za głęboko, John B. — zmartwiłam się.

— Tylko dla cieniasów. — udawał twardziela.

— Od razu mówię, że nie będę cię reanimował. Jak już Sinclair będzie. — marudził JJ.

— Zanurzenie? — zapytał, patrząc na wszystkich.

— John B. — martwiłam się o niego. Niby to płotka, a płotki przeżyją wszystko, ale cholernie się martwiłam.

— Nie zapomniałeś się? — zapytał Maybank, a gdy na niego spojrzałam, brunet był już przede mną. Pocałował mnie. Tym razem, to nie było wyzwanie.

— Zanurzenie? — zapytał ponownie, a ja go znowu pocałowałam i pomiędzy pocałunkiem wymamrotałam ,,zanurzenie", po czym go wrzuciłam do wody.

Gdy JJ się upewnił, że Routledge jest pod wodą, podniósł mnie i się ze mną obkręcał, a po tym zaczął piszczeć.

— Kiedy ślub? — zapytał, a ja go walnęłam w ramię i uklękłam przy miejscu gdzie brunet się zanurzył, i czekałam, aż się wynurzy. Akurat jak uklękłam, wynurzył się.

— Mój boże, nie było cię całe wieki!

— Jakieś ciała?

— Coś do szabrowania?

— John B, wszystko okej? — zmartwiłam się.

— Tak, Soph, wszystko okej. Znalazłem tylko klucz do motelu.

— Klucz. — powtórzył Pope.

— Tak, Pope, klucz.

— Świetnie, mamy klucz do motelu.

— Może powinniśmy to zgłosić do straży? Może dostaniemy znaleźne? — zaczął Heyward.

— Nie będziemy harować całe lato. Dzięki, Agatho, ty suko.

𝐋𝐎𝐕𝐄 𝐘𝐎𝐔 𝐓𝐎 𝐓𝐇𝐄 𝐌𝐎𝐎𝐍 𝐀𝐍𝐃 𝐓𝐎 𝐒𝐀𝐓𝐔𝐑𝐍 || 𝚓𝚘𝚑𝚗 𝚋  !! ZAWIESZONE !!!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz