⋒ CHAPTER SIX

215 7 3
                                    

— Dla jasności, jeśli to statek z kontrabandą, to do kogoś należy. — siedzieliśmy w sypialni Routledge'a, a Pope nam tłumaczył, trzymając plik banknotów w ręce.

— Drobny szczegół. — mruknęłam.

— Mogą go szukać. — zignorował mnie. — Dobieranie się do niego to głupota.

— Właśnie, a głupoty przynoszą rezultaty. — zacytował swój słynny cytat JJ, zabierając pieniądze naszemu mózgowi operacji. — Musimy tylko jakoś dostać się do ładunku wraku. A narazie, zachowujemy się normalnie.

— Pewnie. Czyli jak? — zapytał Pope, patrząc się na wszystkich.

— Impreza? — zaproponowałam, a wszyscy się ze mną zgodzili.

Wzięliśmy beczkę z piwem, kubeczki, oraz mnóstwo rzeczy, które przydadzą się na imprezę. Zbierało się mnóstwo ludzi. Ja z Johnem B staliśmy przy beczce, w razie gdyby ludzie chcieli piwa, JJ, jak to JJ poszedł już do dziewczyn, Pope o dziwo też sobie jakąś znalazł. Impreza była super.

Nie ogarniecie Outer Banks, nie pojmując tego miejsca. To trójwarstwowe burrito. Jesteśmy my i nasi przyjaciele, robole z kanału. Ja nie jestem niestety robolem z kanału, ale to tylko finansowo, bo i tak płotki mówią, że jestem tak naprawdę płotką. Są też snoby. Ci z dwoma domami. Niestety to moi rodzice. Uczniowie szkół z internatem, bogaci hipi-pozerzy, nasi naturalni wrogowie. No i jeszcze Przywłoki. Totalnie zieloni. Wpadli na tydzień z rodzinami. Przynęta na rekiny.

— John B. — zwróciłam uwagę bruneta. — Sarah Cameron, Kiara i Topper tu są. Boże jak ich nie lubię!

— Nawet Sarah?

— Nie. Sarah jest spoko. Sarah! — zawołałam przyjaciółkę, a gdy przyszła ją przytuliłam.

Robiło się ciemno. Lecz to nie znaczyło, że impreza się kończy. Ona się rozkręca. JJ, gdy zauważył Sarah i jej przyjemniaczka, od razu postanowił ją zaczepić.

— Hej, Sarah, spróbujesz specjału z Milwakuee?

— Nie, dzięki.

— Za mało wyszukany? — JJ zaczął się już odpalać.

— Właśnie wychodzimy. — powiedział Topper, lecz JJ nie przestawał. — Wiesz co? Wezmę to. Dzięki, stary.— wyciągnął rękę w stronę kubka z piwem, ale blondyn mu go nie chciał dać.

— Szkoda, że ciebie nie pytałem. — robił mu na złość JJ. — Wystarczyło poprosić.

— Ładnie proszę. — prosił Topper.

— Sarah, możesz je wziąć. — nie dawał spokoju.

— Ona go nie chce! — wydarł się Topper, wylewając piwo na JJ'a, na co ten zaczął bójkę, lecz John B go powstrzymał.

— Zabawny jesteś! — krzyknął blondyn do Thorntona.

— Pieprzona płotka! — wydarł się, na co Routledge sam się odpalił i zaczął się bić z Topperem.

— John B! Mieliśmy się nie wychylać, pamiętasz? — dramatyzował Pope.

— John B, daj spokój! — krzyczałam, lecz on nie słuchał. Topper go powalił na ziemię.

— Nie zmuszaj mnie. Nie chcesz skończyć jak twój stary. — John B wstał, słysząc coś o jego tacie. Wiem, że bardzo za nim tęskni i jest wrażliwy na jego temat.

— Topper ty jebany chuju! — krzyknęłam a ten tylko rzucił mi szybkie ,,Spierdalaj, szmato", co jak widać, bardzo wkurzyło Johna B. Od razu się na niego rzucił. — Przestańcie!

— Dowal mu! — krzyczał JJ, a ja mu zatkałam buzię ręką.

Bili się, Sarah i ja próbowałyśmy ich uspokoić. Raz wygrywał John B, raz Topper. Tłum ich dopingował. John B prowokował swojego przeciwnika. Cholernie się martwiłam o niego. Nagle Topper zaczął go topić, a JJ rzucił się w ich stronę. Przystawił Topperowi broń do głowy.

— Odłóż broń! — krzyczała Sarah.

— Coś mówiłaś, księżniczko? — krzyknął Maybank. John B leżał, więc od razu rzuciłam się w tamtą stronę. Pope mnie trzymał, ale udało mi się wyrwać z jego uścisku.

— Wszyscy! Słuchajcie! Wynoście się z naszej strony wyspy! — strzelił w powietrze kilka razy.

— Idioto przestań! — darłam się na niego. — Pomóżcie mi go przenieść do Twinkie!

Znajdowaliśmy się w samochodzie. JJ prowadził, Pope wygłaszał monolog na temat dlaczego JJ nie powinien używać broni przy ludziach, a ja siedziałam na podłodze z głową Johna B na moich kolanach. Płakałam, bo się nie budził. Nagle ku mojemu zdziwieniu, obudził się.

— Mój boże w końcu.

— Sophie? — zapytał półprzytomny.

— Tak, to ja. — uśmiechałam się jak głupia, a brunet się ledwo, ale się podniósł i mnie pocałował. — Wow, dobra usiądź, oprzyj się.

— Ale ja chcę cię całować. — mamrotał.

— Tak wiem, będziesz mnie całował i dużo innych rzeczy jak wrócimy do domu i opatrzymy ci tą ranę. — wskazałam na jego podbite oko.

— Jakie rzeczy? — powiedział, biorąc mnie na jego kolana, a ja usiadłam na nim okrakiem.

— Różne rzeczy. — musnęłam delikatnie jego usta, po czym usiadłam obok niego.

— Nie robimy już tego dla pozorów? — zapytał, łapiąc mnie za rękę.

— Jeżeli nie chcesz, to nie. — uśmiechnęłam się do niego.

— Sophie? — zwrócił moją uwagę, gdy patrzyłam na moje buty.

— Hm? — spojrzałam się na niego, uśmiechając się i głaszcząc wierzch jego dłoni. W tle słyszałam, jak JJ ucisza Pope'a i każe mu słuchać o czym rozmawiamy.

— Będziesz moją dziewczyną? — zapytał, patrząc mi głęboko w oczy.

— Johny. Jesteś pijany i ledwo żywy. Zapytaj mnie jak będziesz bardziej trzeźwy, dobrze? — wytłumaczyłam mu, całując go w czoło, po czym znowu odpłynął.

————
Hej! Dajcie znać, jak wam się do tej pory podobają rozdziały! :)

ten rozdział średnio mi się podoba, ale już go zostawię, bo nie chce mi się pisać nic nowego o tej bójce.

𝐋𝐎𝐕𝐄 𝐘𝐎𝐔 𝐓𝐎 𝐓𝐇𝐄 𝐌𝐎𝐎𝐍 𝐀𝐍𝐃 𝐓𝐎 𝐒𝐀𝐓𝐔𝐑𝐍 || 𝚓𝚘𝚑𝚗 𝚋  !! ZAWIESZONE !!!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz