2

28 1 0
                                    

Szybko zadomowiłam się w domu. Nie tylko jadłam przy stole z państwem Yang, ale także grałam w planszówki czy oglądałam przy kawie poranne wiadomości. Sprzątałam i wypełniłam swoje obowiązki tak jak należy, w końcu ja też tam mieszkałam, a do osoby, która nie zostawia bałaganu mi trochę daleko.

Zajęcia na uczelni zaczęły się jakoś miesiąc temu, mimo tego nie było natłoku materiału i wyrabiałam się z większością rzeczy. Rówieśnicy również przyjęli mnie dobrze chociaż czasem śmiali się z mojej wymowy. Jeśli chodzi o mój pokój był bardzo przytulny. Miał białe, ale nie rażące w oczy ściany, beżowe meble oraz łóżko z wygodnym materacem. Na kupiłam dużo różnorakich roślinek, sztucznych i tych nie sztucznych, oraz duży, pudrów-różowy, mega mięcutki dywan.

Gdzieś w tym wszytskim znalazłam również czas na fryzjera, to znaczy, że moje wypowiało fioletowe pasemka zamieniły się w intesnywno różowe pasemka. Wyglądałam nad wyraz zajebiście (i nadal tak uważam).

Mimo dwóch miesięcy spęczonych tutaj nie miałam dotychczas okazji zapoznać ani spotkać "przystojnego syna" zwanego również Jeongin. Śledziłam ich konto na instagramie, ale również na innych platformach takich jak Twitter i tik tok. Głosowałam na nich w różnych wyborach naprzykład na mnet.

Zaczynałam właśnie kolejny monotonny dzień w Korei, nie to, że nie podobało mi się tutaj, ale nuda spowodowana brakiem znajomych zaczeła mi przeszkadzać. Wygrzebałam się z łóżka przeciągając się i wydając przy tym dziwnie brzmiące dźwięki.

Założyłam moje laczki w puszyste kaczuszki i przecierając jeszcze oczy ze zmęczenia, szłam na oślep do drzwi i w stronę felenrych schodów, na których nie raz prawie wybiłam jedynki.

- O proszę, a kto to wstał? - wyjżała zza ściany pani Yang słysząc moje kroki. Uśmiechnęła się do mnie miło chowając się spowrotem.

- Dzień dobry, przyszłam wypić kawkę, mam dzisiaj ważny dzień. - odpowiedziałam, opierając się ciężarem ciała o ścianie i zakładaj ręce na piersiach.

- A co to za ważny dzień? - zapytała, zalewając kawę.

- Cóż, mam egzamin, uczyłam się całą noc. - odpowiedziałam wyolbrzymiając słowo "całą" na co kobieta zaśmiała się, kręcąc głowa na boki. - Z tąd moje nie wyspanie. - dodałam, drapiąc się po karku.

- Ajaj, zamęczysz mi się dziecko, obiecałam twoim rodzicom, że wrócisz pełna energii do domu. - pogroziła mi palcem, podając mi ciepły napój. Wymijając mnie pogładziła mnie po włosach, uśmiechnęłam się do niej co odwzajemniła.

Sprawdziłam godzinę i stwierdziłam, że mam jeszcze sporo czasu do wyjścia i zdarzę jeszcze zjeść śniadanie, ogarnąć kuchnie i pokój.

Odwróciłam się, stawiając małe kroki poczłapałam do salonu, uważnie patrząc na kawę, żeby przypadkiem jej nie wylać. Zasiadłam na kanapie obok Pana Yang, stawiając napój na stoliku.

- Co dzisiaj oglądamy? - zapytałam mężczyznę, który spojrzał na mnie uśmiechając się od ucha do ucha.

- To co zawsze. - mrugnął do mnie okiem, przełączając program na wiadomości. Oboje zaczęliśmy uważnie oglądać TV chcąc dowiedzieć się co dzieje się na świecie.

- Już z samego ranka dostaliśmy wiadomość iż popularna grupa kpopowo Stray kids, została oszukana i okradziona przez własnego menagera tydzień przed ważnym wydarzeniem. - wytrzeszczyłam oczy, zerkając na staruszka siedzącego obok mnie, miał zmarszczone brwi słuchając co kobieta ma jeszcze do powiedzenia. - Ukradziona kwota wynosi prawie milion wonów, mężyczyzne próbuje złapać policja, mamy nadzieję, że nie zdążył uciec jeszcze z kraju. Grupa ogłosiła, że zaczynają trzy dniową przerwę, co oznacza, że każdy z członków wraca do swojego rodzinnego domu. Bardzo nam przykro i mamy ogromną nadzieję, że państwo szybko do nas wrócą. Dziękujemy za uwagę życzymy miłego dnia. - program zakończył się, a ja nadal nie mogłam uwierzyć w to co właśnie usłyszałam.

- Matko jedyna. - pan yang odezwał się pierwszy wołając swoją żonę. - Nasz syn został okradziony. - pani Yang słysząc to zakryła ręką usta. Jej mimiką twarzy wyrażała przerażenie, smutek, a przede wszytskim współczucie.

- Trzeba poczekać, aż wróci do domu. Porozmawiamy z nim. - w tym momencie zaczełam zastanawiać się czy iść dzisiaj na zajęcia no tak, musiałam bo pisze egzamin.

- Tori? Nie idziesz na zajęcia? - zwróciła się do mnie. - Już w pół do dziesiątej. - po jej słowach zerwałam się na równe nogi wbiegając w moim laczkach na góre. - Tori! Uważaj jak chodzisz!

Pół godziny później wyszłam z pokoju, strzepując niewidzlany kurz z ubrań. Założyłam plecak i pognałam na dół żegnając się z "moją rodzinką". Włożyłam buty, odrazu wstając i wychodząc z domu. Nie spiesznie zaczełam iść na przystanek patrząc w telefon nic nowego. Stanęłam, wkładając telefon do kieszeni, czekając aż podjedzie moja codzienna podwózka. Dobre piętnaście minut później przyjechał autobus, wsiadając zeskanowałam bilet miesięczny i zasiadłam na jakimś wolnym miejscu. Nie opłacało mi się wyciągać słuchawek więc po prtostu zamknęłam oczy, opierając się podbródkiem o dłoń. Westchnęłam myśląc o tym jak bardzo nie chce mi się nic.

Wykłady minęły dzisiaj zaskakująco szybko, a egzamin poszedł mi raczej dobrze. Wracając do domu myślałam tylko o tym, żeby położyć się w łóżku. Zmęczona, wyszłam z autobusu na moim przystanku. Poczłapałam powolnie do domu, mając totalną pustkę w głowie.

Wyciągnęłam klucze, wchodząc do domu, odrazu zdejmując buty by nie nabrudzić. Zmęczonym krokiem szłam do kuchni, po drodze odkładając plecak na pufke, stojącą w przedsionku. Weszłam do kuchni zasiadając do stołu i czekając aż starsi dosiadą się do mnie. Oparłam brodę o dłoń zamykając oczy.

- Śpisz? - zapytał Pan Yang głaszcząc mnie po głowie, uśmiechnęłam się do niego kiwając przecząco głową. Zasiadł obok mnie czekając na jego żonę. W końcu ona również się dosiadła i zaczęliśmy posiłek co jakiś czas dyskutując na różne tematy.

- Tori opowiadaj jak tam egzamin poszedł? - zapytała pani Yang nabiajajac kluske na widelec.

- Myśle, że nie poszło mi najgorzej. - odpowiedziałam.

- To dobrze ważne żebyś zdała. Oceny nie są najważniejsze pamiętaj. - pogroził mi palcem mężczyzna obok mnie.

- Co ty jej gadasz! Jak chce to niech się uczy może będzie miała dobre wykształcenie i będzie dużo zarabiać. - kobieta wyzwała swojego męża, uderzając go w rękę. - Widzisz Tori, ucz się lepiej bo skończysz jak mój mąż na kanapie z dużym brzuchem. - zmrużyła oczy na staruszka, zaśmiałam się głośno wprawiając w dobry humor również państwo Yang. Nasz chichot przerwał dźwięk otwieranych drzwi.

- Spodziewasz się gości? - zapytał swojej żony, marszcząc brwi.

- To dziwne bo nie. - również zmarszczyła brwi próbując wychwalając głowe w stronę drzwi. Brązowo włosa wstała idąc w stronę źródła hałasu. - Haha. - zaśmiała się głośno.

- Co cię tak rozbawiło? - zapytał Pan Yang.

- Chodź zobacz kto nas odwiedził. - odpowiedziała na co mężczyzna wstał, strzepując ubrania rękoma, wyszedł dumnie z kuchni, a ja razem za nim popijając wodę ze szklanki.

Patrząc do tej pory na swoje stopy spojrzałam na naszego gościa, który stał przytulony do staruszka. Po chwili wysoki chłopak odsunąl się od niego i spojrzał na mnie podając mi rękę. Momentalnie wyplułam całą wodę, która trzymałam w buzi. Cała trójka zaczęła się śmiać, a ja spaliłam soczystego buraka zaraz uciekając z miejsca zdarzarzenia pod pretekstem pójcia po szmatkę. Wchodząc do kuchni zakryłam twarz rękoma nie mogąc wytrzymać ze wstydu.

Gorzej być nie mogło.



Wymiana? | stray kidsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz