Prologo

439 18 2
                                    

Dzień jak co dzień w Argentynie. Właśnie siedziałam z moją najlepszą przyjaciółką Milagros na plaży i snułyśmy plany na swoją przyszłość. Miałyśmy nadzieję, że chociaż jakaś minimalna część zamierzeń spełni się. Obie miałyśmy dwadzieścia lat, a znałyśmy się od dziecka i każda z nas wiedziała o sobie absolutnie wszystko. Jeśli, któraś z nas miała problem to zarówno ja jak i Milagros od razu potrafiłyśmy czytać z wyrazu naszych twarzy jak z otwartej księgi.

— Pamiętaj Val musimy spędzić te wakacje najlepiej jak się da.

— Pamiętam Mila. Powtarzasz mi to od jakiegoś miesiąca chica? — zaśmiałam się poprawiając burze swoich kręconych włosów na głowie, które właśnie rozwiał wiatr w ułamku sekundy.

— Tak, ale to ważne, bo potem zaczniemy nasze dorosłe życie. To ostatni czas, żeby się pobawić, wyrwać jakiegoś hot faceta i kto wie. Może zostanie naszym księciem z bajki — zaśmiała się Milagros patrząc na mnie śmiertelnie poważnym wzrokiem.

— Z tym księciem to bym tak nie przesadzała. W dzisiejszych czasach prawie takich nie ma —machnęłam ręką patrząc na przyjaciółkę.

— Nie przesadzaj na pewno się ktoś znajdzie. Może przyjadą jacyś hot turyści z innych krajów — uniosła brwi śmiesznie nimi poruszając i patrząc na mnie jakby szukała potwierdzenia swojej opinii w moich oczach.

Od zawsze mieszkałam w Argentynie, razem ze swoją rodziną. Często podróżowaliśmy z rodzicami, ale wbrew pozorom w swojej ojczyźnie czułam się dobrze. 

Ferran

Pakowałem swoją walizkę l myślami byłem już na pięknej plaży z drinecxkiem z palemką. Potrzebowałalem tego wypoczynku  bardziej niż kiedykolwiek odnosiłem takie wrażenie, że ostatnio w moim życiu wydarzyło się zbyt wiele różnych rzeczy. I zwyczajnie jak każdy człowiek potrzebowałem wrzucić na luz i odpocząć tak po prostu. Nie myśleć o sprawach trudnych. A było ich ostatnio trochę. Po pierwsze nie było do końca wiadome czy zostaje w Barcelonie czy mam sobie szukać nowego klubu. A po drugie mój związek z Sirą się rozpadł. A część dziewczyn patrzyła na mnie jakby to była tylko i wyłącznie moja wina. A przecież one znały tylko i wyłącznie wersję Siry i na tej podstawie budowały swoje stanowisko w tej sprawie. To ona chciała zakończyć nasz związek twierdząc, że nie ma sensu go ratować, bo trzeci raz do tej samej rzeki się nie wchodzi... Uszanowałem jej decyzję, chociaż nie było to łatwe i przyjemne, ale tak chciała, więc w porządku. Muszę skupić się na sobie i najlepiej na tym wyjdę coś czuję przez skórę.

Zszedłem na dół, gdzie czekali już moi amigos. Uwielbiałem ich mogłem z nimi jak to się mawia konie kraść. Oczywiście w przenośni. Sira, gdyby to usłyszała... Nie ważne, nie mogę myśleć o Sirze. Ona świetnie się bawi z Anitą i innymi koleżankami to ja też mogę. A nawet powinienem, bo kiedy będę korzystać ze swojego młodego życia jak nie teraz. Schowałem do szuflady zdjęcie z Sirą i wyniosłem walizkę przed dom, gdzie czekała  już reszta mojej wakacyjnej ekipy.

— Ferran, chodź już, bo ucieknie nam samolot — zawołał Santiago przewracając teatralnie oczyma.

— No idę już, chyba się nie pali, co? — zaśmiałem się patrząc na przyjaciela. A ten machnął ręką jak miał w zwyczaju i wziął moją walizkę. Zamknąłem dom i mogłem śmiało ruszać w przygodę swojego życia. I w końcu odpocząć zdała od Hiszpanii i swoich bieżących bolączek.

Ahoj przygodo! Pomyślałem wsiadając do samochodu mojego przyjaciela i zapinając szybko pasy.

— Jedziemy, kierunek Argentyna! — zaśmiał się Sangiago wsiadając za kierownicę i zapinając pasy i jadąc prosto na barcelońskie lotnisko.

Dos Corazones | Ferran TorresOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz