CW: .......rzeczy które powinny być zapisane cyrlicą nie są zapisane cyrlicą sory........
⁂
— Jak ja się, kurwa, zabiję! – Ksawera krzyknęła zapłakana i zaczęła robić już kolejne okrążenie wokół pokoju przyjaciółki. – Jak ja mogłam... Jak... Ja... On...
— Już, spokój, siądź sobie – George przymknęła oczy i wsunęła ustnik od fajki pomiędzy zęby. – Nic się przecież nie stało.
— On się wyprowadzi, na pewno. I to będzie wszystko moja wina, mhm!
— Słońce, przestań – westchnęła, wydychając trochę dymu. – Ty patrzysz na to logicznie i przyszłościowo, a on na to patrzy z perspektywy własnych uprzedzeń. Daj mu czas, w końcu sam na to wpadnie i przedstawi ci jako swój własny pomysł, z którego będzie niezmiernie dumny. Nie znasz ty mężczyzny?
— Niby znam, ale... – opadła na malutki fotelik ustawiony w rogu pomieszczenia. – Och, jakież to durne...
— Dokładnie, dlatego się nie martw – George pyknęła parę razy fajką, na co Ksawera skrzywiła się.
— Nie kopć tak – mruknęła.
— Moje mieszkanie.
— Ale ja teraz cierpię, więc proszę o dobre warunki!
— Cierpieć lepiej w złych, bo się potem podwójnie szczęście docenia – stwierdziła, po czym przymknęła oczy, sygnalizując, że skończyła temat.
Ksawera zamilkła, zakładając ręce na piersi i spoglądając przez okno. Zmarszczyła nos demonstracyjnie, trochę zapominając o tym, że miała ubolewać i płakać.
— Kochasz go? – jej przyjaciółka zapytała jakby od niechcenia.
— Skąd to pytanie? – napięła się.
— Bo podejrzewam, że znam odpowiedź. I chciałabym się upewnić, że mam rację.
— Że?
— Że. Kochasz?
— Nad życie.
— Hm.
Umilkły, a ciszę przerywały tylko ciche pyknięcia fajką.
⁂
— Nie widziała pani nic oprócz tego? Na pewno? – Adam westchnął i zastukał piórem w notatnik. Prawdopodobny przestępca był niski. Tyle udało mu się ustalić z wywiadu.
— Nic, proszę pana, nic – kobieta odpowiedziała ze wschodnim akcentem. Poprawiła pięknie ułożone, szaroblond włosy i spojrzała na swoje dłonie w rękawiczkach. – Tylko tyle widziałam.
— Mhm. I nie chce pani nic dodać? – zadał już wszystkie ważne pytania, ale może coś pominął. Uniosła na niego wzrok i uchyliła usta na moment, po czym je zamknęła. – Tak?
— Wy, proszę pana, pewnie nie zna, ale w okolicy jest... Bordel. Może to jakoś powiązane?
— Dlaczego pani tak sądzi? – zmarszczył brwi, ale zapisał szybko informację. To nie był zły trop.
— Molodyye lyudi umirayut – odmruknęła ponuro. – To nie może być... – przygryzła wargę, widocznie szukając słowa.
— Przypadek? – podsunął, na co kiwnęła głową energicznie. – Zapamiętam to.
Przez chwilę zapadła cisza, podczas której Adam odchylił się na fotelu, cały czas obserwując kobietę przed sobą.
— Skąd pani wie o domu publicznym? – zapytał jakby od niechcenia.
— Jeśli by wy żyli tak blisko jednego, wy by wiedzieli – wytłumaczyła, krzywiąc się. – Wszyscy znają, a nikt niczego ne govorit. Wszyscy znają, że tam maltretują i dziewuszki, i chłopczyki.
— Dzieci? – mimochodem zacisnął palce na swoim udzie.
— Nie, nie – pokręciła głową tak szybko, jakby sama myśl ją brzydziła - to dobrze, powinna. – Przynajmniej ja o takim nie słyszała.
— Rozumiem – pokiwał głową z lekką ulgą.
Znów zamilkł i zaczął wpatrywać się w kobietę, która zdjęła jedną z rękawiczek i zaczęła się nią nerwowo bawić. Była ogromnie zestresowana, jej oczy biegały po całym jego biurku, a zamknięte już usta drżały prawie niezauważalnie. Nie podejrzewał, że kobieta wiedziała cokolwiek innego, więc westchnął i machnął ręką.
— Dziękuję pani, pani Peminowo, może już pani iść – stwierdził, wstając z fotela. – Gdyby miała pani mi coś, cokolwiek jeszcze do powiedzenia, wie pani, jak się ze mną skontaktować.
Kiwnęła głową i wstała. Na moment uniosła wzrok i spojrzała mu prosto w twarz, po czym spłoniona dygnęła na pożegnanie i wyszła prędko.
Przetarł twarz dłonią i stanął przy oknie, spoglądając na ulicę. Odprowadził wzrokiem kobietę, aż nie zniknęła mu z pola widzenia, po czym zaczął przechadzać się po pokoju, krzywiąc się. Niska osoba, niska! Nie pasowało mu to zupełnie do pierwszego założenia, które dodatkowo potwierdziła Ksawera, a ona nie myliła się często. Fakt, że oboje się pomylili jakoś go stresował. Coś w tym wszystkim było bardzo, bardzo nie tak.
Spojrzał na biurko, a w oko wpadła mu karteczka, którą parę dni temu rzucił niedbale razem z innymi papierami - musiała wypaść, była malutka. Przyjrzał się kształtnym literom zapisanym ręką Ksawery i wziął notatkę pomiędzy palce. Przeczytał nazwisko parę razy, zaczynając powtarzać je w głowie niczym mantrę.
Słowacki J.
[A/N] od dwóch tygodni grindowałem Nepetę żeby zdążyć z publikacją wg planu i jezu potrzebowalem napisac cos innego :'3
CZYTASZ
amarant.
FanfictionParting is such sweet sorrow that I shall say goodnight till it be morrow. - William Shakespeare. A.M. x B.D.L.A.W.W.J.S.K.D. (bardzo dużo ludzi, ale w większości J.S. i K.D.) A.M. x J.S. x K.D.