rozdział 1

179 16 12
                                    

Nowy rok szkolny w nowej szkole równa się nowe i piękne życie.
Nazywam się Kyle Broflovski i w sierpniu z moją rodziną zamieszkałem w miasteczku south park. Spodobał mi się ten pomysł ponieważ będę mógł zacząć wszystko od nowa, w tamtej szkole nie byłem lubiany i nikt się mną nie interesował więc mam nadzieję że tym razem to się zmieni i znajdę dobre towarzystwo.

Przeglądałem się właśnie w lustrze, idealnie ubrany w sweter bez rękawów z koszulą i czarnymi spodniami, loki które były chociaż trochę ułożone a na czubku nosa widniały okulary.

Bez zjedzenia śniadania pożegnałem się z rodziną i ruszyłem na rozpoczęcie roku szkolnego.

W szkole jak na takie małe miasteczko było duże zamieszanie, próbowałem się przecisnąć do sali gimnastycznej gdzie miała się rozpocząć uroczystość. Zamiast wejść na salę wyszedłem z budynku na jego tył.

Stałem chwilę przy drzwiach gdy usłyszałem czyjś głos, był to niższy ode mnie chłopak, ubrany przepraszam że tak to ujmę ale jak szczur do tego miał niebiesko czerwoną czapkę.
-Nowy?- zapytał szukając czegoś w plecaku.

-Tak, Kyle Broflovski- powiedziałem podając na przywitanie dłoń ten jednak zmierzył mnie wzrokiem i wrócił do poprzedniej czynności.

-Stan, Stan Marsh, uważaj co robisz bo to nie przedszkole- powiedział bez żadnej emocji w głosie wyciągając szklaną butelkę.

-Jest początek roku szkolnego i pić jeszcze na terenie szkoły jest nierozsądne.

- Dobrze panie porządnisiu nie będę pić na terenie szkoły- zaśmiał się, przewracając oczami- i weź się nie gotuj bo ci okularki zaparują.

Nie odpowiedziałem, tylko popatrzyłem na niego jak na dziecko które próbuje każdemu zaimponować.
Wszedłem spowrotem do szkoły, co ten chuj sobie myśli? Że co kurwa lepszy ode mnie bo pije za szkołą? Śmieszny jest.

Zbliżałem się do sali, nikogo już nie było na korytarzu więc z łatwością ją znalazłem. Zatrzymałem się przed drzwiami poprawiając sobie kołnierz.

- Książę jeszcze się stroi?- znów usłyszałem ten wkurwiający głos.

-Zamknij pysk, chce się jakoś zaprezentować a nie jak ty, wyglądasz jak menel - parsknąłem śmiechem i wszedłem do sali.
Każdy już był na miejscach dlatego szybkim krokiem udałem się do jednego z wolnych miejsc, obok mnie siedziała dziewczyna z długimi czarnymi włosami, różowym beretem i ładną fioletową sukienką.

- Wendy Testaburger- uśmiechnęła się do mnie ciepło.

-Kyle Broflovski- odwzajemniłem uśmiech.

Po przemowie Pani Dyrektor każdy nauczyciel zaczął szukać uczniów do klas po imionach i nazwiskach.

Okazało się że ten skurwiel stan będzie ze mną chodzić do klasy. No przecież ja się zajebie...

Udaliśmy się do klasy, zająłem ostatnią ławkę przy oknie. Myślałem że będę siedzieć sam ponieważ każdy już miał kogoś do pary ale mój los chciał inaczej i przed naszą wychowawczynią wszedł Marsh, uśmiechnął się do mnie i usiadł obok.

- No zobacz jednak jesteśmy sobie przeznaczeni- powiedział cicho.

-JA NIE WYTZRYMAM KURWA - krzyczałem w myśląc przeklinając tego alkoholika.

Minęło jakieś dwadzieścia minut gadaniny Pani Emmy, bo tak nasza wychowawczyni miała na imię. Na końcu jej tłumaczenia tego jak będzie nasz każdy dzień wyglądać i ile mniej więcej będziemy mieli w tym roku nauki rozdała nam plany lekcji i zakończyła to spotkanie zwykłymi słowami ,, miłego dnia".

Chciałem już opuścić klase ale zatrzymał mnie chłopak z bluzą w gwiazdy, czarnymi spodniami i niebieską czapką.
-Craig Tucker- podał mi dłoń na przywitanie.

-Kyle Broflovski.

Zauważyłem że nowo poznany 'kolega' idzie w tym samym kierunku co ja, więc zacząłem od zwykłego pytania gdzie się znajduje jego dom, oznajmił mi że nie idzie do domu tylko do przyjaciela i tak zaczęła się dość długa rozmowa.

Serio myślałem że już nic mi nie zniszczy tego dnia, myliłem się.

-No witam panów, hejka książę- rzucił się na nas głośno krzycząc.

-Czego Marsh?- zapytał Craig z grozą w głosie.

-Co wy tacy spięci dzisiaj? Ja tylko chciałem zapytać czy nie macie trochę kasy pożyczyć- zapytał roześmiany.

-Nie mam i nie dałbym nie chce powtórki z Peru a poza tym pijanym się kasy nie daje- powiedział pod nosem.

- A ty mój loczku?

-Spierdalaj- powiedziałem głośniej wyrywając się z uścisku. Niespodziewanie ciemno włosy upadł i już nie wstał.

-A temu co?- zapytałem Craiga z nutką strachu w głosie.

-Tak się dzieje kiedy się upijesz, zostaw go potem  zgarnie go policja- zaśmiał się i spytał czy idę z nim, grzecznie odmówiłem i zostałem ze stanem.

-Boże w co ja się pakuje- pomyślałem biorąc pod ramię ciemno włosego.

-Masz jebane szczęście że mój dom jest nie daleko bo inaczej bym cię tu zostawił- powiedziałem do niego mimo tego że i tak nie usłyszy.

Gdy byłem niedaleko swojego upewniłem się że nikogo nie ma w domu.
Otworzyłem z trudem drzwi bo w końcu ciemno włosy nie ważył kilka kilo.
Jeszcze wejście do mojego pokoju po schodach... Po chuj mi się robi go szkoda.

...
770 słów
No witam,
może ktoś już wie a może nie ale książka gwiazdy jest teraz nie aktywna ponieważ zmienię w niej z dwa rozdziały dlatego żebyście się nie nudzili piszę drugi ff tym razem o style mam nadzieję że się spodoba.

Ostatni uśmiech-Kyle i StanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz