(na dole ważna sprawa)
Wstałem dość wcześnie bo przed budzikiem i pierwsze co zrobiłem to otworzyłem okno. Słońce zaczęło wychodzić zza drzew a śpiew ptaków grał mi w uszach.
Zacząłem się ogarniać do szkoły, jak zwykle tak samo:
-Twarz
-Ubrania
-Włosy
-ŚniadanieZawsze tak samo by wszystko mieć w porządku, wychodząc z domu spakowałem do plecaka jakieś jabłko i wybiegłem z domu do drzwi Marsha.
Zapukałem trzy razy, potem jeszcze trzy dopóki nie otworzył mi nie wyraźny stan... jak widać dopiero co wstał a za dosłowne 17min autobus.-CO TY JESZCZE ROBISZ!? - miał znak zapytania na twarzy i jeszcze ślad po strużce śliny.
-Co ja jeszcze robię? Śpię... jest sobota czego ty chcesz...- z kim ja żyję... dlaczego ja?
-Idź się ubrać i umyć zęby a ja pójdę zrobić ci śniadanie - zostawił mnie bez odpowiedzi idąc po schodach.
Co on by beze mnie zrobił ?
Wchodząc do kuchni pierwsze co mi się rzuciło w oczy to pudełko najpewniej śniadaniowe z karteczką.
,,Stan, kochanie wrócę dopiero jutro wieczorem mam nadzieję że dasz sobie radę.
Masz już zrobione posiłki aż do jutra wieczora w lodówce, mam nadzieję że zjesz wszytko, jakby coś się działo dzwoń.Kocham cię synku:)"
Miło z jej strony, stan ma wielkie szczęście że ma taką mamę.
W myślach dziękowałem jej bo w końcu nie muszę mu robić śniadania.Wziąłem pudełko do ręki i zatrzymałem się przy schodach czekając na Stana. Długo nie wracał trochę się zniecierpliwiłem dlatego postanowiłem zareagować. W pokoju go nie było dlatego wszedłem do łazienki bez pukania na co marsh zareagował odskoczeniem w bok jak poparzony.
-Co srasz w gacie to tylko ja- zmierzyłem go wzrokiem - co ty robisz? już wychodzimy.
-Nie wyjdę tak... wyglądam jak pacan - bruknął pod nosem ciągnąc się za włosy.
-To fakt ale nie powód do załamania - odpowiedział załamanym głosem ,, dzięki" nie mogłem tak dłużej bo autobus nam by uciekł a na nogach dziś mi się nie chce iść.
Odsunąłem go delikatnie i stanąłem przed nim.-Zamknij oczy- wykonał polecenie a ja delikatnie palcami przerzucałem jego ciemne włosy w każde strony, tak aby dobrze to wyglądało.
Jego włosie (można tak jako określenie włosów człowieka?) były bardzo twarde w dotyku i matowe, trudno było mi je ułożyć ale nie tak bardzo jak moje.Gdy skończyłem wyglądał dobrze poprostu lepiej niż zawsze.
-Wow... dziękuję Kyle to wygląda bardzo dobrze - powiedział i nałożył czapkę...
-.... nie masz dla mnie litości.
Nie zareagował, wzruszył ramionami i zapytał co na śniadanie.
-Twojej mamy nie będzie do jutra wieczora, wszystkie posiłki masz w lodówce a to twoje śniadanie - wepchałem mu sniadaniówkę do rąk.
-Mhm, normalka, to idziemy?- myślałem że inaczej to przyjmie ale skoro tak to wygląda...
-No chodź - popatrzyłem na zegarek za 3min autobus odjeżdża - DOBRA NIE CHODŹ TYLKO BIEGNIJ! - Krzyknąłem biegnąc w dół prawie zaliczając glebę.
Stan w pośpiechu zamknął dom i zaczęliśmy biec nie mieliśmy tak daleko ale jednak nigdy nie wiadomo czy przyjedzie wcześniej czy później.
Zdyszeni dobiegliśmy do przystanku, cudem zdążyliśmy.Stało tam kilka osób czyli Kenny, Eric którego już kojarzyłem z zdjęcia i Wendy.
Gdy przyjechał autobus niestety musiałem rozdzielić się z stanem, usiadłem z Kennethem a stan... z Wendy siedzenie z przodu po drugiej stronie.
Razem z kennym obserwowaliśmy ich uważnie, oczywiście przez to jak w zjebanym stanie był autobus nie słyszałem o czym mówili ale coś się działo.
*Pov Stan*
Szukałem miejsca w autobusie ponieważ nie za bardzo mi się chciało stać i było to niebezpieczne z tą babą co prowadziła.
Jedyne miejsce które widziałem było niedaleko kyla obok... Wendy. Niepewnie usiadłem a ona zaczęła rozmowę.
-Jak się trzymasz stan? - niepewnie powiedziała, widać że była bardzo zestresowana i spięta w końcu rozstaliśmy się nie dawno.
Dziwnie się przyznawać ale jej piękny i delikatny głos nadal przyprawia mnie o nudności.-Dobrze, nie pije już kilka dni - powiedziałem z udawaną dumą bo jednak te kilka dni to dopiero trzeci dzień.
-Cieszę się z tego, mogę zadać pytanie? - ścisnęła swoją spódniczkę i popatrzyła na mnie.
-Tak, śmiało - oznajmiłem z delikatnym uśmiechem na twarzy.
-Chciałbyś może wyskoczyć gdzieś na kawę na przykład do tweek'a, poczekamy aż skończy pracę i możesz nawet wziąć kyla jak będzie chciał -Wzięła głęboki wdech i dokończyła - i tak w szóstkę byśmy poszli może na jakiś piknik.
-Szóstkę? - zdziwiłem się bo myślałem że Wendy jest lepsza niż ja z matmy.
-Tak bo jeszcze Craig i bebe wyleciało mi z głowy- zaśmiała się delikatnie, naprawdę to był szczyt wszystkiego żołądek mi wirował.
Szybko odwróciłem do kyla by mi pomógł, zareagował odrazu.-Hej stan mogę pogadać z Wendy sam na sam? - pomachał głową na tak i jak poparzony wyskoczył do kennego zwracając zawartość żołądka na siedzenie.
...
758słow niesprawdzone więc chujowe może sorry że tak dzisiaj krótko:(
Mam dla was ważne pytanie bo już sama nie wiem.
Jak co niektórzy wiedzą albo nie, ja osobiście nie przepadam za shipem style ale piszę ponieważ nie przemyślałam tego i teraz ważne mega i fajnie by było gdyby każdy kto czyta tą książkę opowiedział mi.
To ma być książka o przyjaźni style czyli wiecie wielka przyjaźń dwóch przyjaciół czyyyy miłość czyli jakieś całowanie i czułe słówka?Musicie mi pomóc, miłego dnia/nocy:>
CZYTASZ
Ostatni uśmiech-Kyle i Stan
Ficção AdolescenteKsiążka o dwóch nastolatkach poznających się w liceum. Jeden z nich ma problemy które ujawnia nowo poznanemu przyjacielowi. Drugi chłopak słysząc to próbuje mu wyjść z nałogów. Jak potoczy się ich historia i czy uda im się odstawić używki? Wszystkie...