1 Początek

115 6 2
                                    


    Wrzaski z wszystkich stron.

 Czysty terror. 

Krew rozbryzguje się na wszystkie strony. 

Moje oczy są szeroko otwarte z przerażenia.

 Trzęsę się. 

Nie potrafię się ruszyć, chociaż mój mózg krzyczy -Rusz się!-.

 W rękach trzymam szmacianą przytulankę w kształcie króliczka. Prezent z okazji piątych urodzin. Teraz zarówno jego uszy jaki guziczkowe oczy są pokryte krwią tak samo jak moja różowa sukienka w kwiatki.

 Łzy zbierały się w moich oczach. Miałam wielką ochotą wybuchnąć płaczem. 

Ogień błyska w oddali. Wtedy zobaczyłam go po raz pierwszy. Ogromny smok ział ogniem pozbawiając życia wszystkich wokoło mnie. Jego czarne łyski świeciły w blasku księżyca, który świecił czerwonym blasku. 

Krwawy księżyc.

 Ktoś pociągnął mnie za dół sukienki.

 Otrząsnęłam się. Dookoła mnie rozlewały się kałuże krwi. Setki zwłok tworzących jedność. Ludzie których znałam całe życie zostali tak zmasakrowane, że nie potrafiłam nikogo znaleźć. 

Wszystko co dotychczas znałam zostało zrównane z ziemią.

Mama?!

Gdzie moja Mama?!

Przypomniałam sobie jej czuły dotyk. Kazała mi się schować.

-Mamo!?-zawołałam.

-Tato!?-

Znowu poczułam, że ktoś szarpie mnie za dół sukienki. Była to jedna z kobiet, na wpół umierających w kałuży własnej krwi. Chociaż jej skóra z twarzy była starta do czerwoności, ja rozpoznałam te oczy, oczy które oglądały mnie przez całe moje życie. Całe sześć lat.

-U-uciekaj-wydukała ostatkami sił.

Jej ręka osunęła się na ziemię, zostawiając na mojej sukience czerwone ślady.

-Mama!-zapłakałam.

Uklękłam i przytuliłam się do jej zwłok, brudząc przy tym całą moją twarz i ubranie w szkarłacie.

Łzy spływały mi z oczu w zdumiewającym czasie.

Mój szloch był zbyt głośny.

Smok zbliżył się do mnie.

Na tyle blisko, że mogłam poczuć ciepłe powietrze buchające z jego nozdrzy.

Jego żółte ślepia wpatrywały się we mnie z zainteresowaniem.

Otworzył paszczę ukazując białe kły.

Owiał mnie odór rozkładających się ciał.

Odsunęłam się od matki. Z przerażeniem patrzyłam na kreaturę, która przesuwała się coraz bliżej.

Rozbłysło światło.

Zasłoniłam oczy dłońmi.

Przede mną nie było już smoka.

Stała przede mną piękna kobieta. Kruczoczarne włosy spływały jej z śnieżnobiałych ramion aż do ziemi.

Nosiła czarną sukienkę podkreślającą jej figurę.

Wyszczerzyła zęby.

Przykucnęła i uniosła mi twarz do góry, aby się lepiej przyjrzeć.

Jako sześciolatka nie byłam zbyt kumata ale jedno rozumiałam.

Zagrożenie.

Ugryzłam jej rękę po czym spróbowałam uciec.

Gdy się obróciłam już jej nie było.

Kiedy spojrzałam w drugą stronę zobaczyłam z powrotem wielkiego czarnego smoka.

Ostatnią rzeczą, którą widziałam tego dnia była zamykająca się smocza paszcza.

Ze mną w środku.

Królowa CieniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz