Rozdział 18

14 4 0
                                    

Najszlachetniejsze serce jest to, które raczej da się skaleczyć, niż samo zadraśnie.
— Adam Asnyk

ADRIA

Wciąż znajdowaliśmy się zatrważająco blisko siebie, a nasze oddechy gnały jak szalone. Oboje byliśmy podminowani. Aż strach było pomyśleć o tym, które z nas wybuchnie jako pierwsze. Bo było wiadome, że obojga nas to niestety czeka.

— Oświeć mnie, jaki Ashton ma niby z tym związek? Przecież to nie ma sensu. Poznałeś go dopiero dzisiaj. — westchnęłam, bezsilnie kręcąc głową.

Mimo chłodu przyprawiającego moje ciało o gęsią skórkę mózg mi dosłownie parował. Odczuwałam teraz więcej emocji niż jadąc na rollercoasterze, a przyznam, że takiego typu ustrojstwa zawsze dosyć wyraźnie na mnie oddziaływały. Nie tylko jak byłam dzieckiem, ale w późniejszych latach także.

— To prawda poznałem go dzisiaj. — potwierdził skinieniem głowy. — Ale widziałem go już tydzień temu. Konkretniej mówiąc przed twoim blokiem. A jeszcze konkretniej mówiąc, jak dawał ci cholerny bukiet kwiatów z pierwszej lepszej kwiaciarni, a ty uśmiechałaś się tak szeroko, jakby w twoim całym dwudziestoczteroletnim życiu nie spotkało cię nic bardziej miłego niż to. — wycedził przez zaciśnięte zęby. Moje usta rozchyliły się bezwiednie. Chyba gdzieś w trakcie słuchania Evana odjęło mi mowę. 

— Widziałeś to. — zauważyłam, rozumiejąc już jego spojrzenie na zaistniałą sprawę. — Naprawdę tam byłeś. Przyszedłeś pod mój blok dzień po naszym pocałunku. — mówiłam jak w amoku, niedowierzając, że tak źle oceniłam mojego byłego chłopaka.

— Oczywiście, że tak. — prychnął. — Uznałem, że pisanie SMS-a to szczeniacki pomysł i postanowiłem przyjść osobiście, żeby się z tobą zobaczyć. Cholera, nawet pojechałem specjalnie wcześniej na tą łąkę, co byliśmy niedawno i zebrałem resztki kwiatów, żeby wręczyć ci polny bukiet. Zawsze powtarzałaś, że wolisz takie od tych sklepowych. — powiedział z wyczuwalnym zawodem. — Jednak kiedy zobaczyłem was uśmiechniętych i tak wpatrzonych w siebie, zrezygnowałem. Wyrzuciłem kwiaty do pobliskiego kosza i wróciłem do swojego mieszkania. Nie ma sensu mówić ci, jak się wtedy poczułem. I tak cię to nie obchodzi.

— Obchodzi. — zaprotestowałam. Będąc w zbyt wielkim szoku, nie wiedziałam jak odnieść się do pozostałej części wypowiedzi bruneta. Zamurowało mnie. Totalnie nie spodziewałam się usłyszeć tego, co usłyszałam. — Ta cała sytuacja to jedno wielkie nieporozumienie. — parsknęłam sucho. Nie dowierzałam, że los tak perfidnie sobie z nas zakpił.

— Nieporozumieniem było to. — wskazał dłonią na siebie, a następnie na mnie. Poczułam ból w okolicach serca, kiedy zrozumiałam, co miał na myśli. — Odnowienie kontaktu i pozwolenie na to, żebyś ty i ta cała Imogen bawiły się mną jakbym był marionetką w żałosnym teatrzyku. To wszystko było nieporozumieniem. — wyliczył chłodno, obdarzając mnie najbardziej obojętnym spojrzeniem, jakim był w stanie.

Nawet kiedy rozstawaliśmy się te pięć lat temu nie był tak bezlitosny jak teraz. Chciałam odzyskać prawdziwego Evana Rollinsa. Nie obecną wersję. Teraz jego oziębłość mnie przerażała. Nie pasowała do niego. Nie pasowała do mojego mężczyzny. „On już od dawna nie jest twój" skarciłam się prędko.

— To nie tak jak myślisz. Daj mi wytłumaczyć. — poprosiłam, łapiąc go za rękę. Ten jednak bez odrobiny zawahania strącił ją i zaczął iść przed siebie, zostawiając mnie skonsternowaną w tyle.

Tylko Ty Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz