Katrina
"tydzień później"Tydzień później podczas śniadania znów dosiadł się do nas Luk.
-Hej dziewczyny, jak się spało? - zapytał z bananem na mordzie.
-Mi nie najgorzej. - odpowiedziała Inez grzebią w swoim śniadaniu.
-Po pierwsze nie było źle, a po drugie co ty się tak szczerzysz jak pedofil do dziecka? - zapytałam.
-A widzisz to mój ostatni dzień tutaj. Jutro jadę poznać nową rodzinę. - odpowiedział nadal szczerząc się.
-I zero stresu? - zapytała zaskoczona przyjaciółka.
-Zero. Ta moja nowa rodzina to mama, tata i uwaga siostra. A ona też ma 14 lat. - ten jego uśmieszek zaczyna mnie denerwować.
-Do cholerny jasnej, przestaniesz się tak szczerzyć? - warknęłam na chłopaka, a ten schylił się nad moim uchem na co się wzdrygnęłam. Nadal mam traumę po przeżyciach z ojcem.
-Nie, nie mogę. - szepnął i się odsunął.
-Mam pomysł. Może byś przyszedł i pogralibyśmy w "nigdy przenigdy" albo "butelkę"? - zaproponowała Inez.
-Myślę że możemy,a ty Kat, co o tym myślisz? - zapytał Luk.
-No dobra, czemu nie.
-To u nas o 20:00.
-Spoko. A moi koledzy też mogą przyjść?
-Ilu ich jest i w jakim są wieku.
-Jest ich trzech. Diego ma 14, Jack 15 i Max 14.- odpowiedział szybko kolega.
-Eh...no okej. -postanowiłam. Wiedziałam, że Inez nie będzie to przeszkadzać, a wręcz przeciwnie, ona będzie w siódmym niebie.
-No to ustalone, do zobaczenia o 20:00. a który macie numer pokoju? - zapytał.
-55
-Spoko. Widzimy się później. Papa.
-Papatki - pożegnała się Inez a ja tylko odprowadziłam go wzrokiem. -Ciekawe czy mają sześciopak. - westchnęła rozmarzona.
-Weź, ty zboku. - szturchnęłam ją lekko się uśmiechając.
-No co? O wiem jak będziemy grać w butelkę i padnie na najprzystojniejszego i to ja będę dawała pytania lub wyzwania, dostanie ściągnięcie koszulki do końca gry. To jest genialne. Ja to mam łeb. - pochwaliła siebie koleżanka.
-Chyba do gadania pierdół. - stwierdziłam a ona przewróciła oczami ale widać było ten lekki uśmieszek.
-Dobra przestań gadać tylko jedz. Czekam tylko na ciebie. - pośpieszyła mnie Inez.
Nawet nie zauważyłam kiedy zdążyła zjeść swoja porcje. Wzięłam się za jedzenie. Po zjedzeniu poszłyśmy do siebie i zaczęłyśmy szykować wszystko na "imprezkę". Ja poszłam po przekąski i napoje a Inez zadbała o pokój. Wszystko było gotowe, czekałyśmy tylko na "gości".
Po dwudziestej przyszli. Najpierw do pokoju wszedł Luke w komplecie czarnych dresów. Za nim trzech chłopaków, tak jak uprzedzał. Najwyższy to pewnie Jack. Jego blond włosy i czekoladowe oczy pewnie nie jednej zawrócił w głowie. Na sobie miał szare dresy i czarny t-shirt. Za nim rudy chłopaczek z piegami na nosie i trochę na policzkach. Białe dżinsy pasowały z niebieska bluzką, na oko miał z 1m 80coś. I na końcu chłopak w niebieskich włosach, zielonych oczach i komplecie brązowych dresów.
-Cześć dziewczyny - przywitał się Luk. - To tak, to Jack - wskazał na blondyna. - to Diego - teraz pokazał na zielonookiego . - i Max. - powiedział wskazując na rudego chłopaka.
CZYTASZ
Zaadoptowana przez mafiozów
Teen FictionPierwsza część trylogii "zaadoptowana". Katrina Wood ma zaledwie czternaście lat gdy dowiaduje się, że jej starsza siostra, matka i ojciec potwór, zostali zamordowani. Biedna dziewczyna trafia do domu dziecka. Po pewnym czasie zostaje zaadoptowana...