Rozdział 24

4.7K 155 54
                                    

Katrina

Błędy.

Kto ich nie popełnia? Każdy ma coś na sumieniu. Niektórych błędy, są mało ważne, takie jak były chłopak, który okazał się dupkiem. Natomiast innych pomyłki, mogą spowodować śmierć, na przykład jeden błąd podczas ryzykownej operacji, i nie ma człowieka. Niektórzy lubią wytykać, lub wypominać błędy, co później może mieć, tragiczne skutki.

Nikt nie lubi pomyłek, choć to one uczą nas życia. I choć staramy się ich nie popełniać, jest to nieuniknione. Czasem musimy popełnić kilka razy, ten sam błąd, aby go zrozumieć. Większość pomyłek, jest spontaniczna i nie mamy na nie wpływu,a niekiedy, są one wykonane celowo.

Jednak, ja nie zamierzałam uderzyć Iwana. Prawdą jest, że mnie wkurza, a uderzenie go często chodzi mi po głowie, ale nigdy bym się tego nie dopuściła. To byłaby głupota.

Którą właśnie popełniłam.

Wparowałam do pokoju, po czym szybko zatrzasnęłam drzwi. Oparłam się o nie, całym, swoim ciężarem tak, jakby ktoś zaraz miał tu wejść, a ja chciała go powstrzymać. Przymknęłam oczy i odliczyłam w myślach do dziesięciu, a potem pędem rzuciłam się na łóżko.

Wzięłam poduszkę i przycisnęłam ją do twarzy, jakbym chciała się udusić.

Czemu ja zawsze muszę mieć takie szczęście?

Zadałam sobie pytanie, kompletnie nie znając na nie odpowiedzi.Odłożyłam poduszkę i teraz wgapiałam się w biały sufit. Targały mną różne emocje. Poczucie winy. Przerażenie. Złość, na samą siebie.

Nawet nie wiem, co mną kierowało, gdy wstałam i podeszłam do ściany. Chwilę stałam, wgapiając się w nią, jak w obrazek, po czym podniosłam dłonie, zacisnęłam je w pięści i zaczęłam ją bić. Najpierw pomału i lekko, a potem coraz mocniej, szybciej... Nie zwracałam uwagi na ból, jaki mi to sprawiało.

Po kilku sekundach ból był tak silny, że musiałam przestać. Gdy to zrobiłam i spojrzałam na obolałe miejsca, trochę się przestraszyłam. Byłe całe czerwone, gdzie nie gdzie opuchnięte...

Nie chciałam, aby któryś z chłopaków to zobaczył, więc szybko wparowałam do łazienki i odkręciłam najzimniejszą wodę, na jaką udało mi się ustawić. Chwilę później, zakręciłam kran, jeszcze raz obserwując ręce. Na moje cholerne nieszczęście, nic się nie zmieniło.

Świetnie.

Jęczę z bezsilności, odchylają głowę do tyłu. Ukrywam twarz w dłoniach, gdy czuję jak pod powiekami, zbierają mi się łzy. Ale nie wypuściłam ani jednej.

Bo ja nie byłam słaba.

Wyszłam z łazienki, z powrotem rzucając się na łóżko. Przykryłam się kocem, mimo ciepłej nocy, zamknęłam oczy i próbowałam zasnąć, co było utrudnione, przez natłok myśli.

Przez kilka dłużących się minut, nawet oka nie zmrużyłam. Westchnęłam i podniosłam się do siadu. Rozejrzałam się po całym pomieszczeniu, jakbym czegoś szukała. Może...nie, jednak nie. Przelatywałam  wzrokiem po wszystkim, co znajdowało się w pomieszczeniu, aż moje spojrzenie zatrzymało się na balkonie.

Dzisiejsze niebo było bez chmurne, a dodatkowo była pełnia. Zapatrzyłam się chwilę na księżyc, po czym wyskoczyłam z łóżka, zabrałam papieroski, moją zapalniczkę i wyszłam na balkon. Skrzywiłam się, gdy moje bose stopy, dotknęły zimnych kafelek.

Zawróciłam, ubrałam skarpetki w kotki, po czym wróciłam na balkon, rozkoszując się widokiem gwiazd. Westchnęłam, przyglądając się pełnemu księżycowi. Wyciągnęłam jedną rurkę z nikotyną i wsadziłam ją między wargi, aby po chwili ją odpalić. Zaciągnęłam się mocno, dalej obserwując gwiazdy.

Zaadoptowana przez mafiozówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz