Katrina
Nie nawidzę ich.
Zrujnowali mi życie. Nie dość, że zabili mi rodzinę, to dodatkowo nie dadzą mi umrzeć. Mam dość życia. I teraz pewnie ktoś powie, że ma przyjaciół, co jest prawdą. Tylko oni mi zostali.
Ile ja bym dała, aby teraz byli obok.
Płaczę jeszcze przez długi czas, a maszyny obok mnie, cały czas szybko piszczą.
Nie obchodzi mnie to.
Kiedy w końcu się uspokajam, postanawiam zadzwonić do Inez. Ona na szczęście szybko odbiera.
- No hej co tam? - pyta, a kiedy widzi moją twarz, momentalnie zmienia się jej nastawienie. - O Boże... - zakrywa usta dłonią. - Co się stało? I czemu słyszę maszyny szpitalne obok?
Widząc jej przerażenie, znów mam ochotę płakać, chociaż wiem, że teraz nie mogę. Nie mogę pokazać jej słabości.
- Inez, ja się prawie zabiłam... - wyznaję, a jedna łza spłynęła mi po policzku, więc szybko ją starłam.
- Jak to...
- Przepraszam...- szepcze, odwracając wzrok. Teraz już nie powstrzymuję łez.
- A... ale czemu? - pyta, i słyszę jak też zaczyna szlochać.
- Bo... bo... oni zabili mi rodzinę... - mówię, nadal na nią nie patrząc.
- Kat... my jesteśmy twoją rodziną. Nas nie zabiją. My zawsze będziemy. Nie rób nic sobie... proszę... - szlocha, a ja dopiero teraz przenoszę na nią wzrok.
Jej policzki są mokre od łez, oczy przekrwione, a z ust raz, po raz słychać gorzki szloch. Jest mi źle z tym, że to ja ją do tego doprowadziłam.
- Mhm... przepraszam...
- Koniec tego przepraszania. - zarządza, na co ja szybko się wyprostowałam, jak w wojsku. - I koniec ryku. To nie pasuje do nas. A wiesz czemu? - pyta, a ja kiwam przecząco głową. - Bo jesteśmy zajebiste pizdeczki. My nie ryczymy, a jak co, nie ma dowodów.
- Inez... - wzdycham
- Hm?
- Kocham cię. - wyznaję.
- Ja cię też - odpowiada i posyła mi całusa w powietrzu.
- Nie uznajesz mnie za depresantkę, nie? - pytam, aby się upewnić. Nie lubię, kiedy ludzie tak o mnie myślą.
- Nie. Całkowicie cię rozumiem i tak między nami, też kiedyś miałam taką sytuację. Dopadły mnie podobne myśli. Prawie to zrobiłam, ale coś mi podpowiedziało, że nie warto. Że ze wszystkim sobie poradzę. I faktycznie mi się udało.
- Tylko to nie ty żyjesz z mordercami swojej rodziny, w jednym domu. - przewracam oczami. - Jeszcze gdyby tylko mordowali, to okej. Byłabym w stanie to zaakceptować, ale do cholery, tu chodzi o moją rodzinę! I o ile ojca miałam gdzieś, a nawet cieszyłabym się z jego śmierci, tak siostrę i mamę... nie wiem, czy wytrzymam tyle z nimi. Za dwa tygodnie jest końcowa rozprawa, co do tego, czy na pewno z nimi zostanę i czy dokona się, oficjalna adopcja.
- Wiem! - wykrzykuje dziewczyna, a stwierdzam, że moją poprzednią, długą wypowiedź i tak nie słuchała.
- Co? - pytam. Pewnie znów pewnie wymyśliła coś "genialnego".
- Zadzwonisz anonimowo na policję, powiesz coś, że mają nielegalnie broń i żeby to sprawdzili, czy coś. Jak przyjadą, każdy będzie bardziej zaaferowany tym, żeby twój opiekun nie poszedł do pierdla, niż tobą. - tłumaczy z entuzjazmem, a ja mogę stwierdzić, że jak na nią, to jest to mądre.
![](https://img.wattpad.com/cover/348472721-288-k760360.jpg)
CZYTASZ
Zaadoptowana przez mafiozów
Teen FictionPierwsza część trylogii "zaadoptowana". Katrina Wood ma zaledwie czternaście lat gdy dowiaduje się, że jej starsza siostra, matka i ojciec potwór, zostali zamordowani. Biedna dziewczyna trafia do domu dziecka. Po pewnym czasie zostaje zaadoptowana...