1

145 9 0
                                    

"visitor"

          Wzdrygnęłam się na dźwięk otwierania drzwi. Ze stanu dysocjacji weszłam w pełnej gotowości. Mimo, że pokój był mój, w rzeczywistości należał do Overhaula. Bałam się w nim zadomowić kiedy po przeprowadzce spojrzał zdegustowany na moje niepotrzebne pierdoły. Wkrótce potem uświadomił mi jak bardzo nie miałam prawa mieć własnych rzeczy. A po tym co mi zrobił, sama z wielką chęcią wyrzuciłam je do kosza.

- Najdroższa, czemu jeszcze nie śpisz? - zapytał, przekraczając prób.

- Czekałam na ciebie. - odpowiedziałam, wilżąc sobie usta nazbieraną śliną. - Jak mogę ci dziś służyć? - spytałam, opuszczając przed nim głowę.

Kai podszedł do mnie, siadając na łóżku. Nie spoglądałam na niego, wzrok wbijając w pościel. Mężczyzna odsunął moje włosy z twarzy, dotykając policzka dłonią odzianą w rękawiczkę. Patrzył na mnie jakby robił inspekcje, upewniał się czy jestem godna jego osoby.

Po chwili poczułam na twarzy jego skórę kiedy zniszczył rękawiczkę za pomocą indywidualności. Jej skrawki opadły na moje kolana, ale żadne z nas się tym nie przejęło. Dłonią zjechał do mojej szyi i w krótce potem zaczęło brakować mi tchu, kiedy zacisnął ją wokół niej. Zakaszlałam, a w oczach mężczyzny zobaczyłam znajomy błysk.

Nigdy nie mówił za dużo. Pozwalał mi obawiać się tego co stanie się następne. Zdecydowanie działało, bo serce biło mi jak szalone, kiedy drugą rękę wkładał pod moją koszulę nocną.

Nie miałam na sobie bielizny, więc pozwalałam mu na swobodny dostęp. Przesunął palcami po moich wargach i wsunął jeden palec. Gdyby mnie nie podduszał, wzięłabym głęboki oddech. Zacisnęłam uda, co nie spodobało mu się tak bardzo, że zdjął rękę z mojej szyi i uderzył mnie w policzek. Jego siła była tak mocna, że upadłam na poduszki.

- Nie pieprzyłem cię tydzień i już brakuje ci manier? Masz problemy z pamięcią czy prosisz się o to, żebym cię ukarał? - spytał ze stoickim spokojem.

Nie był na mnie zły. Podobało mu się to, że znalazł pretekst by potraktować mnie dziś ostro, tak jakby kiedykolwiek był dla mnie delikatny.

- Przepraszam. - odpowiedziałam, ocierając wierzchem dłoni krew z rozciętej wargi. Policzek pulsował mi boleśnie. Nie miałam nawet czasu by porządnie zaczerpnąć powietrza, bo mężczyzna znów przyciągnął mnie do siebie za szyję.

- Nie słyszę skruchy w twoim głosie, ladacznico. - syknął, wlepiając we mnie spojrzenie.

Moje mięśnie były boleśnie napięte i ze wszystkich sił starałam się nie ruszać nogami, kiedy włożył we mnie palce głębiej.

- Jesteś cała mokra, obrzydliwe. - wypluł i widziałam jak na chwilę ściągnął brwi. Na jego twarzy rzadko pojawiały się emocje.

- Ja naprawdę... Jest mi przykro. - wysapałam, zaciskając momentalnie zęby, kiedy wbił paznokcie w moje wargi. Po moim ciele przeszedł dreszcz, a spomiędzy ust i tak wydobył się stęk bólu.

Spojrzałam na niego szklanymi oczami. Czasem miałam wrażenie, że jego spojrzenie kryło w sobie coś więcej niż chęć zadawania mi bólu i krzywdy. Zawsze łudziłam się, że zostanę potraktowana delikatniej.

- Najdroższa... - odetchnął, ciągnąc moją wargę w dół i mocniej zaciskając rękę na mojej szyi. Znów zabrakło mi powietrza. - Chcę, żebyś była mi dziś posłuszna. Nie chcę słyszeć twoich błagań bym przestał, rozumiesz? Chcę, żebyś prosiła o więcej. Im bardziej będzie cię boleć, im więcej będziesz płakać i dusić się łzami... tym szczęśliwszy będę. A tego właśnie chcesz, prawda? - zapytał przy moim uchu, jeżdżąc palcem po moim wnętrzu. - Chcesz mojego szczęścia? - przytaknęłam mu z zamkniętymi ustami, bojąc się, że nie przejdzie mi to przez gardło.

Kai mruknął pod nosem ukontentowany moją zgodą. Nie obchodziło go, że była wymuszona. Gdybym kręciła nosem, czekałoby mnie tylko więcej stresu i strachu. Robiłam to głównie dla siebie. Granie według jego zasad przynosiło mi trochę ulgi.

Wyjął dłoń spod mojej koszuli i odsunął się ode mnie na pewną odległość. Patrzył na mnie oceniającym spojrzeniem, zadowolony z moich rumianych policzków i przymglonego spojrzenia. Najdłużej spoglądał na moje zaciskające się i rozluźniające uda. Byłam dziś w ogromnej potrzebie poczucia go w sobie i nawet jeśli chciał mnie zniszczyć, byłam na to gotowa.

Był moim pierwszym. Nauczył mnie wszystkiego co teraz wiedziałam. Od samego początku widziałam w jego oczach zadowolenie kiedy układał sobie mnie pod siebie. Ciężko pracował bym była dla niego idealna.

Dla mnie samej był to okropny czas. Buntowałam się i uciekałam przed nim. Przerażał mnie on i jego rozkazy. W wieku siedemnastu lat nie byłam jeszcze gotowa, żeby zacząć swoje życie seksualne, zwłaszcza z mężczyzną takim jak on. Miał wiele problemów, których nie rozumiałam i wiele próśb, z którymi musiałam się zmierzyć.

Teraz, po pięciu latach takiego życia, byłam potulna i usłuchana. Mogłam grać dla niego jak tylko chciał, byleby zobaczyć cień zadowolenia w jego oczach. Kai lubił czasem odgrywać rolę. W głównej mierze to ja musiałam udawać kogoś innego, co czasem mnie przerażało. Myśl, że byłam jedyną osobą, która zdawała sobie sprawę z jego chorych fantazji mnie otumaniała. Nikt poza mną nie wiedział.

Świadomość, że wychodził z domu i fantazjował o zabijaniu mijanych po drodze, w klubie czy barze kobiet, doprowadzała mnie na skraj. Panował jednak nad sobą na tyle by wrócić do domu i wyżyć się na mnie.

- Jesteś piękna. - szepnął z ukontentowaniem, jakbym była dla niego boginią. - Tak się cieszę, że jesteś moja. - pokręcił głową, niedowierzając własnym słowom. - Rozbierz się, słońce i zaprezentuj. - zmienił szybko ton, odwracając się ciałem do ściany.

Zeskoczyłam z łóżka jakby się paliło, od razu ściągając z siebie koszulę nocną, pod którą nie miałam nic. Nieco skrępowałam się pod jego wzrokiem, mimo że wielokrotnie kazał mi się przed nim obnażać.

- Ah, minęło tyle czasu, a ty nadal masz na sobie pamiątki ode mnie. - zachwycił się zdobiącymi moje ciało zasklepionymi rankami i bliznami.

Nie bardzo lubił robić mi malinki. Raczej podgryzał moją skórę, w większości przypadków do krwi, choć i od tego stronił. Używał raczej skalpela i innych okropnych przedmiotów, które czasem przynosił ze sobą z gabinetu. Zdecydowanie wolałam kiedy mnie drapał, bił albo używał indywidualności. Pozostawiała po sobie tępy ból, który nawet sprawiał mi przyjemności. Ostrze skalpela było zimne i piekielnie bolało. Nienawidziłam też czuć na sobie własnej krwi, co z kolei Kai kochał.

- Dzisiaj nie będę musiał o sobie przypominać. - spojrzał mi w oczy, na co zachwiałam się niekontrolowanie.

- Nie zamierzasz..? - przełknęłam ślinę.

- Oh, ale oczywiście, że zamierzam. - powiedział rozweselony. - Nie po to przyniosłem skalpel, by go nie użyć. - wyciągnął go szybko ze swojej kieszeni by pokazać mi go w plastikowym woreczku.

Wycofałam się o krok, grymasząc twarz. Chciałam, kurwa mać, uciekać. Nie było go obok mnie tak długo, że jedyne o czym marzyłam to poczuć jego skórę na mojej skórze i oddech przy uchu. Chciałam normalnego seksu.

- Najdroższa. - zwrócił mi uwagę, niezadowolony z mojej reakcji. W panice przylgnęłam nawet ramionami do klatki piersiowej, zasłaniając się przed nim. - Czyżbyś chciała się nie zgodzić?

- Chciałabym. - odparłam od razu i tak wiedząc, że nie miałam takiej możliwości.

- W takim razie w porządku. - odrzucił woreczek ze skalpelem na etażerkę, szybko zwracając spojrzeniem do mnie.

𝐰𝐡𝐚𝐭 𝐭𝐡𝐞𝐬𝐞 𝐡𝐚𝐧𝐝𝐬 𝐜𝐚𝐧 𝐝𝐨 (Overhaul x OC)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz