1. Słodka zemsta

111 4 3
                                    

Palermo, Włochy, 20 października 2023, 16:48

Stoję nieruchomo w kuchni, ze wzrokiem wbitym w czajnik elektryczny z gotującą się wodą. Z transu wyrwało mnie pstryknięcie informujące o tym, że woda już się zagotowała. Zmusiłam swój organizm do tego by wziął czajnik i zalał herbatę. Ostatnio dużo się dzieje. Mój plan zaczyna widzieć koniec. Światło w tunelu jest już widoczne.

Młody Salvareti organizuje przyjęcie z maskami. Jest to oczywiście na moją korzyść. Będę mniej rzucać się w oczy. Zapewne było by to trudne z dwoma różnymi kolorami oczu ale spokojnie. Przemyślałam to i założę soczewki. Nie tylko. Zmienię też trochę swój wizerunek. Nie wiem, zetnę włosy?

Lecz i tak nie mogę się z nim zobaczyć sam na sam. Za długo patrzył w moje oczy. Domyśli się, że to ja. Jeszcze tylko jeden dzień. Od trzech lat czekam na ten moment. To się wreszcie dzieje. I nie mogę tego spieprzyć. Po pierwsze muszę się porządnie wyspać. Trening zostawię tak jak jest. Mam już plan. Plan idealny. Plan mojego życia. Tyle lat ukrywania się. Wreszcie to zrobię.

Wiem co nieco o młodym spadkobiercy. Cóż... nie pławi się w dobrej sławie i jest bardziej popieprzony niż wszystkim mogło by się wydawać. Niekiedy nie udało im się powstrzymać nieczystych brudów które wyciekły do internetu. To zazwyczaj o nim były pierwsze strony z nagłówkami w gazetach.

Śmierć ludzi z jego ręki. Dosłownie. Potrafił zabić gołymi rękoma. Wykorzystywanie dziewczyn. Paparazzi z klubów. Takich w których półnagie a nawet i nagie kobiety wyginały się na rurach. Manipulowanie.

Hm... niezłe z niego ziółko.

Tym bardziej, że kilka lat temu na jego twarzy zagościło kilka pokaźnych blizn. Ale ich powstania świat jeszcze nie poznał.

Miałam o nim jakieś pojęcie przez to, że uważałam iż jest mi to potrzebne jeśli chcę sprzątnąć jego rodzinę.

Albo przez to, że postanowił nie wpakować we mnie kulki.

Moje życie od trzech lat wygląda tak samo. Treningi, jedzenie, spanie, i tak na okrągło. Nie przeszkadza mi to. Raz na jakiś czas zajmę się książką. Ale to tyle. Cały czas jestem sama. Niby w każdej chwili mogę pogadać z moim nauczycielem, ale to nie to samo. Ten staruszek na karku ma już siedemdziesiątkę.

Nie przywiązuje się do kogokolwiek bo wiem, że go stracę. Prędzej czy później. Tak było zawsze bo straciłam wszystko co miałam.

Idę biegać. Mieszkam w melinie. Pełno tu ćpunów na tej dzielnicy. Ale to dobre miejsce do ukrycia się. Nie znaleźli mnie. Za to ja znajdę ich pierwsza. Zawsze mam przy sobie broń. Oczywiście nie ganiam po mieście ze spluwą ale uroczy nożyk jest ze mną na okrągło. Aktualnie też. Na wszelki wypadek i z przyzwyczajenia. Ubrana w adekwatny strój wychodzę z domu.

Jutro. Już jutro wreszcie to skończę. Nie mam czasu biegać tyle czasu. Jestem zbyt podekscytowana. Pół godziny i jestem w domu. Muszę wybrać strój i coś z sobą zrobić.

Zrobiłam tak jak chciałam. Po trzydziestu sześciu minutach wchodziłam do domu. Tamten dystans pokonałam sprintem. Drzwi zamknęłam na wszystkie zamki, udałam się do łazienki. Pomimo tego w jakiej dzielnicy mieszkam mój dom jest nawet przyzwoity. Nie należy do najlepszych ale przynajmniej nie zachodzi grzybem. Wchodzę do łazienki. Ściągam z siebie ubrania i wchodzę pod starszy prysznic. Odkręcam wodę w deszczownicy. Zimny, orzeźwiający deszcz spływa po mnie. Przymykam oczy rozkoszując się tym uczuciem. Szybko jednak przekręcam wodę na cieplejszą. Moje długie, czarne teraz już mokre włosy zaczesuję do tyłu. Niedługo później myję całe ciało, na końcowy etap znowu włączam lodowatą wodę, chwilę tak stoję i wychodzę spod prysznica. Owijam się w ręcznik i podchodzę do umywalki. Przecieram zaparowane lustro i widzę swoje odbicie.

Destiny Is A LieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz