Parlemo, Włochy, 27 października 2023, 19:38
– Doskonale wiem jak mam poruszyć tą sprawę. Nie próbuj się wymądrzać Lorenzo. Nie masz tu nic do gadania. – wskazałem na niego palcem zanim pociągnąłem za klamkę do mojego gabinetu.
– Sprowadzisz na psy nasz cały dobytek, gówniarzu!
– A nadal jestem lepszy od ciebie. – trzasnąłem drzwiami podchodząc do biurka. Poczułem jak telefon w mojej kieszeni wibruje. Runąłem na potężny fotel biorąc komórkę w dłonie. Zmarszczyłem brwi na widok nieznanego mi numeru. Wszedłem w wiadomość którą mi wysłał.
Od Nieznany: Brus Santos skreślony. Sprawdź jego piwnice dupku bo jeden z twoich żołnierzy może tam zdychać. Pierdol się Ryan i pamiętaj o tym, że jestem najlepsza. Moja zabawa nie ma końca, do zobaczenia kochanie. A na następny obiad chcę chińszczyznę. Elo.
Poniżej zobaczyłem zdjęcie z dziewczyną wystawiającą dzióbek do kamery obok faceta z poderżniętym gardłem. Hiszpan z listy powoli się wykrwawiał.
Zaraz parsknąłem. Odchyliłem się na fotelu rżąc w niebiosy. Ledwo brałem kolejne wdechy a policzki bolały mnie od śmiania. Ona jest nienormalna. Przynajmniej się zgodziła. Chyba powinienem załatwić jej wizytę z psychologiem... Ale wiedziałem już, że dziś usnę z uśmiechem na ustach. Po prostu tak było. I tyle.
***
Zbiegłem po schodach wkraczając na korytarz. Liliana źle się czuła a ja robiłem co w mojej mocy by przynamniej jej humor nie był spieprzony. I wiedziałem też, że Mendez po dwóch dniach zagości w moim domu. Nie tęskniłem.
Wkroczyłem do pokoju w którym moja siostra bywała najczęściej. Białe zasłony powiewały na delikatnym wietrze który wlatywał do domu przez otwarte okna. Słychać było cichy śpiew ptaków. Ona po prostu to kochała. Miała przymknięte oczy wsłuchując się w spokojną melodię. Delikatny uśmiech gościł na jej jasnych wargach. Wyglądała pięknie. Pomimo choroby która zabijała ją co raz bardziej.
– Zagraj dla mnie.
– Co raz częściej mnie wykorzystujesz...
– Zagraj dla mnie jeszcze raz.
Bez słowa podszedłem do fortepianu. Usiadłem zgrabnie na stołku odsłaniając klawisze. Dobrze wiedziała, że gra kojarzy mi się z matką a i tak mnie o to prosi. Kiedy ja nie potrafię jej odmówić.
– Co dzisiaj? – zapytałem.
– Lana Del Rey.
– Ocean Blvd może być?
– Poproszę.
Zaraz zacząłem wystukiwać spokojnie klawisze Did you know that there's a tunnel under Ocean Blvd. To był jej ulubieniec z całej listy. Melodia komponowała się wspólnie z odgłosami zza okna. Wiedziałem, że znowu miała przymknięte swoje jasne zielone oczy. Nie musiałem na nią patrzeć by to wiedzieć. Słyszałem, że nuciła tekst pod nosem. Wciskałem klawisze nie skupiając się na tym, że siedzie przy fortepianie. Ona uwielbia to tak jak uwielbiała nasza matka. Ja sam pałałem sympatią do gry, instrumentu. Przymknąłem na chwilę oczy kiedy umysł zalał mi się wspomnieniami.
Jej białe włosy spokojnie powiewały kiedy rzuciła się biegiem w stronę schodów.
– Złap mnie Ryan. – krzyknęła śpiewnie. Na jej malinowych wargach pojawił się szeroki uśmiech. Szybko podbiegłem do schodów chwytając się grubego, białego drewna z którego wykonana była poręcz. Ruszyłem schodami w dół jasnego domu prowadzony jej śpiewem.
Bardzo lubiłem zostawać z mamą sam w domu. Lily i Caden'a i tak w nim nie było a ojciec zaszywał się w swoim gabinecie albo jeździł po Włoszech. Zeskoczyłem z dwóch ostatnich schodków widząc kawałek kwiecistej sukni Isabelli znikającej za drzwiami biblioteki. Był tam fortepian. Bardzo lubię na nim grać. A mama kocha słuchać kiedy to robię. Mówi, że to taka nasza wspólna rzecz.
CZYTASZ
Destiny Is A Lie
RomanceDestiny#1 Karma jest prawdziwa? Niech będzie. Zemszczę się. Zemszczę się za to co zrobili. Aileen Mendez w swoje szesnaste urodziny była świadkiem tragedii. Tragedii w której Włoska mafia wybija jej rodzinę. Gdyby nie pewien chłopak ona też by nie...