Ledwo przekroczyliśmy próg domu a przywitało nas wkurwione spojrzenie Ryana. Świetnie, padam z nóg a nasza gwiazdeczka domaga się jak zawsze informacji. Opierał się o ścianę krzyżując nogi w kostkach i zakładając ręce na piersi. Czekał.
– Wytłumacz mi to wszystko. Kto...
– Mówiłaś, że go szukasz... – wtrącił nagle Rimma. Miał lekko rozwarte usta i szok na twarzy – a przede wszystkim, że go nie znasz. – przeniósł wzrok na młodego Salveratiego. – Zapuściłeś włosy? I co się stało z twoimi tatuażami? Wyjąłeś kolczyki? – dopytywał.
Zmarszczyłam brwi. Dlaczego zachowuje się jakby się znali? Przecież widzą się po raz pierwszy. Bo widzą, prawda?
Zerknęłam przelotnie na Ryana ale on zdezorientowany był bardziej ode mnie. Wpatrywał się w niego z ściągniętymi do siebie brwiami.
– Co ty do mnie gadasz? Pierwszy raz cię na oczy widzę.
Odbił się od ściany robiąc kilka uważnych kroków w naszą stronę. Mój brat jeszcze chwilę zdegustowany wyprostował się i uważniej obserwował mężczyznę.
– Proszę wybaczyć mój nietakt i pomyłkę. Jest pan do kogoś zabójczo podobny. – przygryzłam wargę usiłując nie kurwnąć śmiechem. Jeszcze z tej strony nie znałam gówniarza.
Przestąpiłam z nogi na nogę. Emocje panujące w tym pomieszczeniu nieco mnie przygniatały. Duszno mi.
– Kim jesteś? – zapytał Ryan lustrując go od stóp do głów. Ja wiedziałam, że on wie, że wie, że jesteśmy spokrewnieni. Chłopaczysko chciało się tylko upewnić. Dlatego teraz to ja się wtrąciłam.
– Rimma to Ryan Salvareti. – patrząc na brata wskazałam na drugiego ręką by zaraz przenieść w jego stronę wzrok – Ryan to... Rimma Mendez. Mój brat.
Jego brwi poszybowały do góry. Zerknęłam w bok na brata przyglądając się jego szarym tęczówkom z czarną, dodatkową plamką obok źrenicy. Powróciłam do Salveratiego obserwując jego reakcję. Cisza zaczęła robić się przytłaczająca kiedy przez dłuższą chwilę nie odpowiadał. Zastanawiałam się czy wszystko z nim dobrze? Dlaczego był cicho?
– Powiedz coś w końcu – warknęłam mając dość tego napięcia.
Przewróciłam oczami łapiąc się za grzbiet nosa. Byłam zmęczona. Jet lag zawsze na mnie źle działał. Nienawidziłam podróżować.
– Muszę się napić – mrukną pod nosem i obracając się na pięcie ruszył w głąb domu.
– Wybornie – mlasną mój brat i chwyciwszy za torby podszedł do schodów.
Patrzyłam jak idzie na górę stopień po stopniu. Czekałam aż zrozumie, że nie wie gdzie ma iść. Nie zamierzałam powiedzieć mu tego żeby na mnie poczekał. Lubiłam kiedyś robić go w chuja i patrzeć jak się myli. Robił się wtedy taki bezradny kiedy musiał polegać na mnie. Nie czekałam długo bo zaraz wracał z ciężkim westchnieniem. Uniosłam kącik ust.
– Prowadź – powiedział zrezygnowany. Mój uśmiech się powiększył.
– Co się mówi?
Przewrócił oczami i odwracając się do mnie plecami wymamrotał ciche „proszę". Kochałam się z nim droczyć.
– Co tam gadasz?! Nie usłyszałam!
– Proszę!
Zanosząc się śmiechem poszłam za nim prowadząc go w głąb korytarza. Zaczynałam myśleć czy napewno dobrym pomysłem będzie danie mu pokoju obok swojego. Ale pod wpływem impulsu otworzyłam drzwi naprzeciwko swoich.
CZYTASZ
Destiny Is A Lie
RomanceDestiny#1 Karma jest prawdziwa? Niech będzie. Zemszczę się. Zemszczę się za to co zrobili. Aileen Mendez w swoje szesnaste urodziny była świadkiem tragedii. Tragedii w której Włoska mafia wybija jej rodzinę. Gdyby nie pewien chłopak ona też by nie...