Killing Me Inside // Lewis x Lando

319 13 26
                                    

   Ta noc była zdecydowanie za cicha. Od dwóch godzin siedziałem w swoim samochodzie. Noc otulała mnie z każdej strony, a jedynym co dawało mi światło był ekran mojego telefonu kiedy sprawdzałem wiadomości od ciebie. A raczej ich brak.

   Chciałem Cię znów zobaczyć, dotknąć, spojrzeć w twoje oczy. Ty natomiast przypatrywałeś się mojej twarzy z obrzydzeniem kiedy odkrywasz, że od kilku godzin bezczynnie siedzę pod twoim domem słuchając muzyki tak głośno, że nawet twój krzyk nie jest w stanie przebić się przez piosenkę pełną przekleństw. Dopiero po dłuższej chwili spoglądam na ciebie. Na twoje oczy pełne zawiedzenia moją osobą. Może to dziwne ale ja wciąż nie mogę zapomnieć. Nie mogę usunąć sprzed moich oczu twojego wspaniałego ciała, tatuaży a przede wszystkim oczu. Pięknych, ciemnych.

   Uwielbiałem każdy skrawek twojego ciała. A szczególnie twoją skórę pokrytą tatuażami. Lubiłem kiedy bawiłeś się moimi uczuciami jednego dnia mówiąc że nigdy mnie nie opuścisz a drugiego uciekając od mnie do kogoś innego. Twój oddech na mojej szyi był czymś co mogłem przeżywać na milion razy a i tak za każdym razem czułbym się jakby był to pierwszy raz. Twoje spojrzenie było czymś nie do opisania. Zabrakło by słów aby opisać je idealnie.

   Liczyłem że jednak wrócisz. Że znów się mną zaopiekujesz. Byłem zgubiony a ty zaprowadziłeś mnie do siebie. Otuliłeś ramionami kiedy tego potrzebowałem. Pocałowałeś moje czoło kiedy płakałem za moim kotem. To wszystko teraz znaczyło dla ciebie całkowite nic. Ignorowałeś mnie, a kiedy już nie miałeś jak od mnie uciekać krzyczałeś na mnie. Twoje oczy z pięknych, spokojnych i pełnych wdzięku zamieniały się na pełne złości i nienawiści. Nienawidziłeś mnie a i tak zabawiłeś się moimi uczuciami. Byłeś jak rozwydrzone dziecko, któremu znudziła się jedna zabawka więc chciał kolejną i kolejną, aż w nieskończoność.

   Ostrzegali mnie przed tobą. Mówili abym odpuścił, zrezygnował, uciekł. Ja mimo wszystko ich ignorowałem. Po części byłem sam sobie winien. Oszukiwałeś mnie a ja jak głupi nie chciałem tego widzieć. Ignorowałem twoje spojrzenia na innych, pełnych chciwości. To wszystko było pieprzonym żartem a ja brnąłem w to jeszcze bardziej i bardziej.

   Twoje spojrzenie przebiegło po moim ciele z ogromnym obrzydzeniem. Nie wiem czy wierzyłeś w to że w końcu odpuszczę czy po prostu nienawidziłeś mnie od samego początku. Może chciałeś się tylko zabawić, a ja wziąłem to za poważnie. Niszczyłeś mnie od środka jak jakiś pieprzony wirus a ja tylko cię zachęcałem. Pozwalałem abyś spoglądał na innych. Aż w końcu zobaczyłem cię z innym. Byłeś na tyle śmiały żeby przespać się z kimś innym w naszym łóżku. Wiedząc, że wrócę tego dnia do domu.

   Tak naprawdę chciałeś mnie zranić. Chciałeś pokazać mi jak bardzo mnie nienawidzisz. I jak bardzo nie chcesz mnie u swojego boku. To wszystko pokazało mi, że tak naprawdę byłeś toksyczny od samego początku.
   Dużo piłeś. Poznaliśmy się kiedy byłeś pijany. Często wychodziłeś do klubów bez mnie. Nawet nie chciałeś abym z tobą chodził. Ale i tak najgorszym było twoje ciągnięcie do sławy. Mógłbyś poświęcić wszystko dla pieniędzy, sławy. Nie chciałeś powiedzieć o nas nawet swoim najbliższym przyjaciołom.

   A kiedy ja powiedziałem o nas mojemu bratu uderzyłeś mnie.

   Tłumaczyłem cię na wiele sposobów.

   Nie znalazłem jednak wytłumaczenia na twoją zdradę. Która zapewne nie była pierwszą.

   — Lando odpuść

   — Kiedy ja nie potrafię — Mój głos się łamie. Spojrzenie ucieka. Ja czując jego dotyk na ramieniu wzdrygam się. Przyjemny dreszcz przechodzi wzdłuż mojego kręgosłupa rozprowadzając ciepło po każdym zakamarku mojego organizmu. Motyle zaczynają budzić się ze snu aby obijać się o moje żebra z bólem.

Formula 1 being chaotic || one shotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz