PROLOG

19 5 1
                                    

Trzy... dwa... jeden.. START! Kolejny wyścig, kolejna pół naga laska machająca flagą, kolejne zwycięstwo. To jest wręcz pewne. Pierwsza prosta, i już obejmuje prowadzenie, które utrzymuje do końca. Po przekroczeniu linii mety, gwałtownie hamuje i wysiadam z czarnego, smukłego Maserati. Zaczynam świętowanie wraz z moją ekipą. Brunetka jadąca drugim autem, wysiada rozwścieczona.


-Miałaś szczęście, Destiny- zaczyna, podchodząc do mnie.


-Tara- mruknęłam


-Dałam ci fory- uśmiechnęła się z wyższością.


-Tara, od początku robiłam cię jak małe dziecko- wymruczałam. Nie miałam ochoty się z nią kłócić, więc gdy już otwierała usta żeby coś powiedzieć, odwróciłam się i poszłam do mojego gangu. Oglądnęłam się przez ramię, zauważając tym jej pełne nienawiści spojrzenie. Pożałuje tego, że to zrobiłam- pomyślałam. Nie przejmowałam się tym długo. Po chwili tańczyłam na parkiecie wraz z moją przyjaciółką- Valerie. Kolejny dzień w wykonaniu perfekcyjnej Destiny Manchester. Ta ironiczna myśl, pojawiała się coraz częściej.    

Incurable woundsWhere stories live. Discover now