WYŚCIG

13 3 1
                                    

Była godzina dwudziesta druga pięćdziesiąt, a ja dopiero dotarłam na miejsce wyścigu. Było to miejsce, gdzie przeprowadzano ,,nabory'' na nowych członków. Do naszej grupy, znalazł się jednak tylko jeden odważny kandydat. Po około piętnastu minutach, byłam na miejscu. Wysiadając z auta, byłam wręcz dumna z tego, że założyłam dziś kombinezon na motocykla. Był on czarno- czerwony a białym wstawkami, do zestawu buty, kask i- oczywiście- motocykl, który stał już na linii startu. Żałowałam, że nie należał do mnie, tylko do gangu. Przez to, nie mogłam nim przyjechać, więc musiałam wziąć moja czarne Maseratii. 

- Dess!- usłyszawszy swoje imię, odwróciłam się aby zobaczyć kto je wypowiedział, choć szczerze mówiąc, domyśliłam się.

- O. Hej, Valerie.- odparłam blondynce. 

- Dessi, sama robiłaś kucyka?

- Oczywiście że nie. Mama mi zrobiła, twierdząc, że nie wyjdę jak czupiradło z domu- dodałam. Była trochę wkurzona, gdy się spóźniłam. Przeważnie chodziłam w rozpuszczonych włosach, bo było wygodniej. Dla mnie oczywiście. Jednak nie chcąc denerwować rodzicielki, zgodziłam sie na kucyka.

- Okej, super. Ale słuchaj, wiesz z kim się ścigasz? Z..

- Tak, z tym nowym- wtrąciłam się jej, chcąc uniknąć jej ekscytacji tym faktem- spotkaliśmy się w parku, przypadkiem. Zamieniliśmy kilka słów, i tyle.- dodałam, widząc jej uniesione brwi- dobra. Ja idę już na start bo za pięć minut wyścig- powiedziałam, aby nie wysłuchiwać jej pytań. Stanęłam koło motocykla, i zaczęłam pisać z  Sophią, naszą dyktatorką. Dosłownie chwilę później, usłyszałam warkot motoru. 

- Hej- zaczęłam, chowając telefon do kieszeni. Podeszłam do Victora i jego motocykla- jak tam samopoczucie przed wyscigiem emocje?

- Siema. A  powiem że zajebiście. Lekki stresik, i tyle. 

- To dobrze- odparłam. Chciałam coś dodać, ale usłyszałam dzwon, oznaczający, że  zawodnicy mają się ustawić na linii startu. Szybko upewniłam się, że kieszonka w której jest mój telefon jest dobrze zamknięta, po czym nałozyłam kask na głowę. Wsiadłam na motor, odpaliłam silnik i podjechałam pod linię. Koło mnie, ustatuował się Victor. Jakaś dziwka stanęła w wyznaczonym miejscu, zaczynając odliczanie. 3.. 2... 1... I start. Ruszyliśmy równo z wystrzałem. Rywalizacja, była zacięta. jechaliśmy łeb w łeb. Na ostatniej prostej, poczułam, że motor mi dosłownie zaczyna zwalniać. Tak, jakby opony miały dziury. Motocykl się zatrzymał. Zsiadłam, zaskoczona. Szybko go obejrzałam, po czym na oponie zauważyłam dziury. Tara.

Incurable woundsWhere stories live. Discover now