Pov: Elliott
Było już puzyno, nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Złożyłam ręce w geście modlitwy i poszłam je odłożyć. Błagam tylko nie komornik.... Błagam tylko nie komornik... Otwieram a tam Marta z jakimś tanim winem z pobliskiego dino.
- co ty tu robisz o tej porze? - spytałam
- a wiesz znalazłam to winko u siebie, kurzyło sie to pomyślałam ze przyniosę.
- to wino wczoraj rozkładałam na pułkach w sklepie
- noooo... od tego czasu juz sie zakurzylo, widzisz...
Wpuściłam ją do seibie i zamknęłam za nią drzwi. Co jest kurwa, czemu mi przyniosła to wątpliwej jakości wino.
Usiadła przy stole i wyciągnęła dwa plastikowe kubki, po czym zaczęła nalewać do nich wino.
- ...mam kieliszki jak coś
- akurat w plastiku mniej skręca
- aha
Usiadłam obok i wzięłam jeden z kubków, który był wypełniony po brzegi winem.
- nie za dużo tego?
- no jezu tak mi sie polało
Wzruszyłam ramionami i wzięłam łyk TRUNKU... bo po tej cenie to naprawdę chyba trucizna. Nieważne.
- smakuje jak coś co zrobiłabym z wody z kałuży w wieku 7 lat - oceniłam szczerze napój
- niewdziecznico
Czas mijał a ja i Marta pilysmy ten alkohol juz 3 godzinę. Nie weim czy to od wina czy po prostu połknęłam kawałek plastiku z kubka ale zaczęło mi sie robić niedobrze. Położyłam głowę na blat i westchnęłam.
- wez sie uspokój to jest piwo bezalkoholowe - przewróciła oczami Marta
- mam teraz mikroplastik we krwi... - mruknęłam i poszłam se nalać wody do tego samego kubka bo warto oszczędzać. Nie kupujcie plastikowych torebek na zakupy, to niszczy planetę.