"Once a player, always a player."
Louis wydawał się być jak narkotyk - przyciągający i szybko uzależniający. Lecz nigdy nie sądziłam, że akurat ja popadnę w to uzależnienie. Przebywanie z nim na co dzień było jak stanie na krawędzi klifu - jeden źle postawiony krok i spadłabym w przepaść. Było to jak bycie na głodówce i czuć pokusę zjedzenia czegoś - gdybym to zrobiła nie przestałabym jeść. Mieszkanie z nim pod jednym dachem było jak bycie małżeństwem od 50 lat - częste kłótnie o byle co. Było to jak mieć pięcioletniego brata - dokuczał mi na każdym kroku, a zaznać prywatności mogłam tylko w moim pokoju, lecz czasami nawet tam nie mogłam pobyć w samotności.
Jednak mimo wszystko zaczęło to przeradzać się w coś totalnie przeciwnego. Było to jak znaleźć brakujący element puzzle bądź brakujący element klocków lego. Było to jak dopasować kwiatka, który idealnie pasuje do twojego bukietu. Poznanie Louisa było jak znalezienie osoby która cię rozumie i akceptuje jaka jesteś. Która stara ci się pomóc z problemami takimi jak zadanie z matmy aż po te psychiczne. Mieć kogoś takiego jak on w pokoju obok było jak mieszkać drzwi w drzwi z najlepszą przyjaciółką. I będąc totalnie szczerą to czułam się przy nim lepiej i bezpieczniej znając go zaledwie kilka miesięcy niż przy mojej rodzinie, którą znam całe życie.
Ale jeśli ktoś powiedziałby mi to we wrześniu to wyśmiałabym się tej osobie prosto w twarz.
CZYTASZ
Love's a game
Teen FictionNigdy nie dogadywałam się za bardzo z moją rodziną i nigdy też nie czułam się jej częścią. Bywało nawet tak, że nie czułam się dobrze w jej towarzystwie. Zwyczajnie byłam, jestem i zawsze będę dla nich czarną owcą w rodzinie. Dlatego wymiana uczniow...