Obudziłam się w nieznanym pomieszczeniu. Jednak szybko przyjęłam do świadomości, że nadal tkwię w szpitalu przepełnionym zapachami różnych leków. Niestety jeszcze szybciej dotarło do mnie, że w pomieszczeniu znajduje się również Louis, który gdy tylko zobaczył, że się obudziłam pobiegł zawołać pielęgniarkę.
Chciałam się podnieść jednak chłopak natychmiastowo mnie powstrzymał.
- Lepiej nie wstawaj, bo znowu zasłabniesz.
Miałam ochotę zrobić mu na przekór i wstać, ale do pomieszczenia właśnie weszła pielęgniarka, więc starałam się zachować spokój.
- Widzę, że już wszystko w normie. - zaczęła młoda blondynka. - Życzy sobie pani żeby pański brat wyszedł czy również może usłyszeć diagnozę?
Brat? Diagnozę? Jaką diagnozę?
- Louis mógłbyś wyjść? - spojrzałam na chłopaka pytającym spojrzeniem.
- Wedle życzenia. - brunet obdarzył mnie ostatnim spojrzeniem, potem pielęgniarkę po czym wyszedł z pomieszczenia.
- Lekarz wykrył u pani nerwicę, ale nie jest jeszcze źle. To dopiero początki choroby. Na początek proszę brać te leki jeden raz dziennie... - kobieta podała mi receptę. - ...a potem udać się na kontrolę. Jeśli leki nie pomogą należy zrobić dokładne badania.
Młoda kobieta mówiła dalej, jednak przestałam jej słuchać na tym etapie jej nużącego monologu. Jedyne co jeszcze zarejestrowałam to to, że lekarz przyjdzie koło dwunastej, aby dać mi wypis. A była dopiero siódma rano.
Po tym jak zielonooka zakończyła mówić (w zasadzie do siebie samej) o mojej diagnozie, wyszła z pokoju. Zaraz potem do pomieszczenia wrócił Louis.
- Jest źle? - zapytał podchodząc do szpitalnego łóżka.
- Oh, nie udawaj, że nie podsłuchiwałeś. - zirytowałam się.
Chcąc odwrócić wzrok od chłopaka dopiero teraz zauważyłam, że w pokoju znajdują się czerwone róże, moje ulubione.
- Pomyślałem, że przyda ci się coś na pocieszenie... - rzekł brunet widząc moje zapatrzenie w piękne kwiaty.
Niby wszystko było super i miło, ale co jest z nim nie tak? Jego przyjaciel, najlepszy przyjaciel ledwo uszedł z życiem, a on przejmuje się mną? Mną, która tylko odleciała na chwilę ze stresu?
- Chcę zobaczyć Jaydena. - przerwałam chłopakowi jego wywody.
- Nie jestem pewien czy... - zaczął.
- W której sali leży? - wtrąciłam wstając z łóżka szpitalnego.
- Ło, ło, ło, co ty robisz? - brunet podszedł do mnie, by mi pomóc. - Pomału.
- Nic mi nie jest! - rzekłam nieco zdenerwowana.
Mimo wszystko Louis nie odpuszczał mi na krok i przy każdej czynności chciał mi pomóc czy też mnie wyręczyć.
Koniec końców udało się nam dotrzeć do poszkodowanego, który jak się okazało, leżał w sali trzy piętra nade mną.
Chłopak spał. Nikogo nie było przy nim. Weszłam do pokoju oraz usiadłam na krzesełku stojącym obok łóżka, na którym leżał Jayden.
- Gdzie Addison? - przeniosłam wzrok na Louisa.
Nie wiem dlaczego, ale byłam pewna, że będzie ona tutaj, czuwając nad jej niedoszłym jeszcze chłopakiem.
- Zawiozłem ją do domu. - brunet wszedł do pomieszczenia. - Stwierdziłem, że powinna trochę odetchnąć...
- I dobrze. - wtrąciłam. - Lepiej żeby nie wpatrywała się całymi godzinami w niego i czekała aż się obudzi.
CZYTASZ
Love's a game
Fiksi RemajaNigdy nie dogadywałam się za bardzo z moją rodziną i nigdy też nie czułam się jej częścią. Bywało nawet tak, że nie czułam się dobrze w jej towarzystwie. Zwyczajnie byłam, jestem i zawsze będę dla nich czarną owcą w rodzinie. Dlatego wymiana uczniow...