Rozdział 4

264 8 1
                                    

Alan.

W drodze do firmy zastanawiałem się nad Laurą.Była piękną dziewczyną,o brązowych włosach do pasa,miała piękne błękitne oczy,w których można było się utopić,mały nosek i pełne usta.Była szczupła i zgrabna,ale i również nie brakowało jej okrągłości w najważniejszych miejscach.

Gdy dojechałem do firmy,wysiadłem z mojego lambo i poszedłem do swojego gabinetu.Jako,że byłem szefem mogłem być na którą chce,ale nie chciałem się spóźniać.

Wszedłem do budynku,przywitałem się z recepcjonistkami,które swoją drogą gapiły się na mnie jakby mnie rozbierały wzrokiem.Skierowałem się do windy i szybkim krokiem do gabinetu zająć się papierową robotą,ale chuj mi z tego wyszedł,bo w głowie miałem tę seksowną brunetkę.

- Stary! Za dużo myślisz.- z nikąd pojawił się mój przyjaciel Tom.

-Zaraz,zaraz...skąd ty się tu wziąłeś!? - Krzyknąłem

-No jak to skąd,wszedłem przez drzwi.

-Nie słyszałem. - warknąłem.

-Byłeś tak zajęty swoimi myślami,że chyba nic cie ruszyło.

-Dobra nieważne!

-Dobra,a teraz opowiadaj co jest!

-Nie,nie,nie. - Odpowiedziałem.

-No weź. - zajęczał.

-Nie.

-Ale...

-Do cholery nie! - ryknąłem.

-Dobra już,już...

-Zajmij się swoją robotą.

Jako,że z Tomem znaliśmy się 8 lat,nie wkurwiał mnie tak jak inni pracownicy.Miał po prostu  inny humor.Był wysoki,dobrze zbudowanym blondynem,który nie umie się ustatkować,a jedyne co mu w głowie to kobiety na jedna noc.

Po skończonej pracy wykończony z włosami roztrzepanymi,garniturze pogniecionym i koszulą odpiętą na 3 guziki.Mijałem recepcje,ale jakaś kobieta mnie zatrzymała.

-Niech szef zaczeka. - powiedziała kokieteryjnie.

Odwróciłem się w stronę głosu i zobaczyłem cycatą blondynkę,w krótkiej mini i toną makijażu.Japierdole,kiedy ja ją przyjąłem,może byłem pijany...nie wiem

-Słucham? - Powiedziałem od niechcenia.

Cycata blondi podeszła bliżej i zetknęła swoje walory o moją koszule.

-Mam problem z komputerem. - zrobiła smutna minę.- Pomoże mi Pan?

Chciałem odpowiedzieć nie,no bo kurwa przecież to nie możliwe żeby był problem.Ale co ze mnie by był za szef gdybym tego nie zrobił.

-Pokaż. - warknąłem.

Cycata zaprowadziła mnie do komputera i pokazała co jest nie tak.Gdy sprowadziłem komputer do porządku odwróciłem się,ale jak na złość ta pierdolnięta kobieta musiała mnie zatrzymać.

-Tak?- Niemal warknąłem.

-Bardzo szefie.- Uśmiechnęła się kokieteryjnie i przegryzła dolną wargę.Po czym dotknęła moje ramie.

-Nie ma sprawy. - Powiedziałem wyrywając się z jej szponów.Fuj będę musiał się chyba ze 100 razy myć.

Wyszedłem z tęgi budynku i skierowałem się do auta.
Odpaliłem i wróciłem do domu,japierdziele cóż za dzień.

OpiekunkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz