Rozdział 5

275 7 0
                                    

Laura

Skierowałam się do mojego grafików,a następnie pojechałam do domu.Gdy tylko weszłam do domu Luna stała na czele i zaczęło się.

-Jak było!?Jaki jest!?Ładny jest!?Dostałaś prace!?Zgodziłaś się...-Nie dane było jej dokończyć.

-Dość!Było bardzo dobrze,a co do tego pytani czy dostałam prace,odpowiedz brzmi tak.

-O mój boże!Wiedziałam!- Wykrzyknęła i rzuciła się na mnie.

-Dusisz...-Tylko tyle mogłam w stanie wydusić.

-Matko!Przepraszam. - Odparła,a jej oczach nadal była ekscytacja.

-Jutro mam znowu na 8:00... - Odpowiedziałam z zawodem.

-A!Zostawiłam ci jedzenie,jest w lodowce.

-Dziękuję.

Luna zniknęła za rogiem,a ja wzięłam się za jedzenie spaghetti.Gdy zjadłam brudne naczynia dałam do zlewu i zmywałam.Jak już to zrobiłam,przebrała się w moją ulubioną piżamę w kwiatki i poszłam spać.

***

Która jest godzi...O kurwa! - Wykrzyczałam,cholera pierwszy dzień pracy,a ja się już spóźniam - Super,jest 7:15, a ja mam 45 minut ciekawe jak zdążę,skoro jedzie się tam minimum 30 minut bez korków! - Wymamrotałam do siebie.

Zerwałam się z łóżka i czym prędzej pobiegłam pod prysznic,nie wiem ile mi zajął,ale jak skończyłam ubrałam bieliznę.Wybiegłam z łazienki i ubrałam czarne eleganckie białe spodnie,białą koszule,a na to marynarkę.Buty założyłam kozaki,i płaszcz.

Wybiegłam z kamienicy ile sił w nogach,żegnając się z Luną,która tylko posłała mi pytające spojrzenie.
Wsiadłam do mojego auta i odjechałam z piskiem opon,jak byłam pod rezydencją była równa 8:00.

O matko...zdążyłam.

Zapukałam,a w drzwiach pojawił się nie kto inny jak Alan.Jak zwykle w dopasowanym i zapewne drogim garniturze,pięknie ułożonych włosach i ogolony.

Laura!Weź się w garść on napewno ma żonę!A jego perfumy wcale nie ułatwiają tego zadania...

-Witaj Lauro. - Powiedziałam uśmiechając się.

-Dzień dobry. - Odpowiedziałam odwzajemniając uśmiech.

-Dzisiaj trochę dłużej zostaje w pracy.Mam nadzieje,że nie będzie problemu.

-Ależ skąd że. - Zaśmiałam się.

-Dobrze...Mia powinna zaraz zejść,w razie czego jak nie zejdzie jej pokój jest na górze po lewej. - Opowiedział patrząc na swój zegarek. - Ja już musze iść.Do zobaczenia.- Powiedział i wyszedł za nim usłyszał odpowiedz.

-Do zobaczenia...

***

Po całym dniu spędzonym z Mią, wróciłyśmy do domu.Była 16:45,czyli pewnie za jakąś godzinę przyjdzie Alan.

-Laura? - Zapytała dziewczynka.

-Tak,smyku?

-Poczytasz mi książkę?Bo tatuś zawsze mi czyta. - Zapytała robiąc przy tym maślane oczka.

-Oczywiście,a powiedz mi...jaką chcesz? - Zapytałam.

-O Kubusiu Puchatku! - Wykrzyczała z entuzjazmem.

-Dobrze.

***

Gdy skończyłam czytać dziewczynka już spała.Gdy miałam wychodzić do pokoju wszedł Alan.

-Tu jesteś. - Odetchnął z ulgą.

-Musimy być cicho,bo Mia śpi. - Powiedziałam szeptem.

-Dobrze,w takim razie chodź na dół. - Odpowiedział równie szeptem.

Gdy zeszliśmy na dół spojrzałam na zegarem,o kurde była już 19:00,nie wiem kiedy to zleciało.Wróciłam wzrokiem do Alana,a ten wywiercał we mnie dziurę,co wzbudziło we mnie pożądanie.

Do kurwy Laura opanuj się.

-Coś...nie tak? - Zapytałam.

-Ależ skąd że.

-Słuchaj Alan,będę się już zbierać.

-Odwiozę cię. - Zaproponował.

-Nie trzeba mam samochód poza tym,jest Mia i nie chce się narzucać.

-Po 1 Mia śpi,a ona ma bardzo twardy sen,wiec wątpię żeby się obudziła,po 2  nie narzucasz się,a samochód jak go tutaj zostawisz to nic się nie stanie,i mogę do ciebie zajechać by cię przywieź. - skończył.

-Naprawdę ja... - Nie było dane mi dokończyć.

-Jednak nalegam Panno Smith. - Mrugnął do mnie ma co prawie spadłam z krzesła.

Chwile zastanawiałam się nad odpowiedzią,i w  końcu stwierdziłam,że co mi szkodzi.

-Dobrze. - Powiedziałam zrezygnowana.

Wzięłam płaszcz i poczekałam az on weźmie,otworzył mi drzwi i przepuścił jak typowy gentlemen,a następnie poszłam za nim do auta.

Powiedziałam mu ulice i jechaliśmy w cichu przez pół godziny,niezręcznie mi było się odezwać trochę,gdy Alan skupiał się na drodze.W końcu samochód zatrzymał się przed kamienicą.

-Czekaj. - Powiedział,a ja zatrzymałam się. - Mieszkasz tu sama?Nie wyglada to na bezpieczną dzielnice,ale może to tylko pozory.

-Nie,nie mieszkam sama,mieszkam ze współlokatorką,a co do dzielnicy to faktycznie w nocy,nie jest ona bezpieczna.

-Może odprowadzę cię do drzwi? - Zapytał.

-Lepiej nie,nie chce żeby coś z twoim cackiem ci zrobili,a wiesz tutaj raczej nie przejdą obojętnie obok takiej fury. - Powiedziałam,puszczając do niego oczko.

-W takim razie do jutra Lauro,będę o 7:15.- Powiedział po czym mrugnął do mnie,wsiadł do auta i odjechał.

Skierowałam się na 3 piętro kamienicy i weszłam do domu.Oczywiście Luna już czekała.

-Cóż to był za przystojniaczek? - Poruszyła dwuznacznie brwiami. - Czyżby twój szefuńcio?

-Tak...jutro będzie o 7:15 więc wole wstać wcześnie,a zaproponował mi,ze mnie przywiezie.

Luna nic nie odpowiedziała,tylko spojrzała na mnie z chytrym uśmieszkiem.

-Ciekawe... - Opowiedziała tajemniczo.

-Dobra Luna idę coś zjeść i się położyć za nim zaczniesz gadać od dupy.

-Ja nie gadam od dupy!Wiesz przecież  że...- Nie było dane jej do kończyć,bo wyszłam z pomieszczenia.

Zjadłam,umyłam się przebrałam,nastawiłam zegarek i poszłam spać do mojego ukochanego łóżka.

**********

814 słów tego się nie spodziewałam,jestem pod wrażeniem.Co do rozdziału nie wiem kiedy wleci następny,ale już nie długo.Buziaczki!😘

OpiekunkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz