Rozdział 11

198 6 2
                                    

-Boże...

No oczywiście dzisiaj znowu z samego rana musze iść do prący,ale czy ja wiem czy tak nie fajnie...zobaczę Mie i Alana.Po tamtym incydencie bardzo się zdystansowaliśmy od siebie choć nie byliśmy bardzo blisko.

-Witaj przyjaciółeczko. - Pojawiła się moja współlokatorka.

-No..witaj. - Mówię zasypanym głosem. - Jak z Aleksem?

-A bardzo dobrze!Wiesz jak on zajebiście całuje!?

-Serio? Już na pierwszym spotkaniu wpychaliście sobie języki do gardeł?

-Oj tam narzekasz,powiedz lepiej co tak u ciebie i Alana.

-A co niby ma być? - Nie przypominam sobie abyśmy byli parą,że Luna tak gada.

-No jak to co?Stara ten facet to chodzący seks!Nie interesuje cię to jaki jest w łóżku?

-Nie,poza tym co jak ma żonę?

-A widziałaś go z nią? - No fakt nie,ale może jest w delegacji?

-A jak jest w delegacji?

-Błagam cię kobieto.Pytałaś go o to?

-No nie... - Ciekawe po co mam pytać skoro to nie mój interes.

Luna tylko polowała głową i wyszła.Supeeer.Dobra nie ma co...

***

Po 30 minutach jestem przed wielką rezydencją Alana.Podchodzę do drzwi i delikatnie pukam,po czym słyszę po drugiej stronie kroki.A w drzwiach staje jakaś nacycowata blondyna z tapetą na mordzie i tak krótką spódniczką,że widać jej długie nogi.

I to jest jego żona!?

-O,a kogo my tu mamy?- Pyta z kpiną w oczach.

-Możesz już wyjść stąd i nie wracaj najlepiej. - Nagle z nikąd zjawił się Alan i powiedział do tej cycatej blondyny.

-Ale...

-Proszę wyjdź stad i nie wracaj!

Blondyna z fochem odeszła patrząc na mnie z nienawiścią.

-To była twoja... - i znowu nie dane było mi dokończyć.

-Nie to nie była moja żona i do cholery uprzedzając twoje pytanie nie,nie mam żony!

Powiedział donoście po czym nagle poczułam jego usta na swoich.

***********
Przepraszam was za tyle tygodni nie obecności,ale samo zrozumiecie,że szkoła się zaczęła,a ja mam ewidentnie za dużo lekcji...Do następnego buziaki Misiaczki🥰

OpiekunkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz