6.

274 19 12
                                    

Dzień 2

Ranek. Słońce przekazywało swoje promienie do naszego pokoju jednak na szczęście nie świeciło mi w twarz. Zignorowałem wschód i oddałem się dalszemu ciągu snu. Nie na długo. Niespodziewanie nie zastaliśmy głośnej, suchej muzyki, a kobiecy krzyk. Głośny krzyk. Nawet można powiedzieć że wydarcie jadaczki. Wszyscy jednocześnie podnieśli się z łóżek prawdopodobnie zainteresowani co jest powodem owego dźwięku a nie piosenek dla dzieci sprzed dwudziestu lat. Jednocześnie wszyscy z każdego pokoju zaczęli wyglądać przez okno doszukując się kobiety. Z mieszkania opiekunów wyskoczyła zguba. Blondynka, opiekunka. Ta sama co kazała Tordowi przepraszać mnie za bójkę. Tylko że coś było inne niż zazwyczaj, ha, cała jej twarz była pomazana markerem. Miała dorysowane okulary, wąsy, brodę i w ogóle sporo kresek wokół. Przez ściany usłyszeliśmy śmiechy innych dzieciaków. Teraz to karmelowłosy wpakował się w wpierdol. Jeśli go w ogóle nakryją.

Wściekła kobieta podeszła pod miejsce zbiórki, spojrzała na nas i wywołała zbiórkę megafonem. Chwilę później z adrenaliny każdy już stał w rzędzie czekając na dalszy ciąg akcji. Blondynka wskazała palcem wskazującym swoją twarz.

-Kto. To. Zrobił.- zaczęła stanowczo wkurzona jak kot któremu nadepniesz na ogon

Dosłownie miała nadzieję, że ktoś by się przyznał do TAKIEGO CZEGOŚ. Oczywiście jak można było się spodziewać nikt się nie odezwał. Sam bym się nawet nie przyznał. Po chwili ponownie można było dosłyszeć ciche śmiechy u innych. Wraz z Nex, Tordem i jego grupką znajomych pozostaliśmy utrzymując zimną twarz. Kiedy wszyscy zaczęli ponownie głośno się śmiać, Tord podszedł do kobiety i próbował ją jakoś pocieszyć. Przynajmniej tak mi się zdawało. Nie słyszałem dokładnie i czysto co mówią przez hałas spowodowany innymi, jednak parę słów udało mi się wyłapać.

-Niech się pani nie przejmuje, niektóre nastolatki są kompletnie niedojrzałe i bez szacunku

Chciał oczyścić się z zarzutów i podejrzeń. Mądrze.
Jasnowłosa wróciła oburzona do swojego domu prawdopodobnie z chęcią zmycia markera z twarzy. Każdy stał ze swoimi grupkami i razem śmiali się z zaistniałej sytuacji. Tord się tylko do siebie uśmiechnął, a jego znajomi mu pogratilowali akcji.
Mimo wszystko nie odeszliśmy od miejsca zbiórki. Możliwe, że każdy chciał wiedziec co się stanie dalej. Do grupy tych "rozśmieszonych" podszedł właściciel ośrodka i całego obozu uciszając ich krzykiem co zadziałało bardzo skutecznie. Po chwili każdy ponownie ustawił się tworząc rządek powstrzymując śmiechy pomagając sobie głebokimi wdechami. Mężczyzna stanął na przeciw nas i westchnął głośno.

-Opiekunowie są zaskoczeni, bardzo zaskoczeni waszym zachowaniem i nie mają do was siły na dziś. Można powiedzieć, że nie wytrzymają z wami. Ja też nie wytrzymuję, bo to dopiero drugi dzień ale z tego powodu, że ja tu rządzę, a wy pod moją opieką jakoś się potraficie zachować, dziś dzień z wami spędzę ja. Przez wasze naganne zachowanie i brak przyznania się do winy muszę podjąć się odpowiedzialności zbiorowej i odwołać wam śniadanie, a na ten czas ja zostanę z wami. Pójdziemy teraz na ławki za budynek. Dobiorę was w grupy i wyjaśnie zadanie.

Do chuja, kolejne zadanie. Właściciela i tak większość się boi więc razem posłusznie wykonaliśmy polecenie. Jedną wielką grupą podążyliśmy za mężczyzną w wyznaczone miejsce. Po chwili zostało utworzone kilka grup sześcio osobowych. Ja oczywiście musiałem znajdować się w jednej z Nex, Tordem, tapeciarą z poprzedniego zadania, Zacem i kolegą Torda. Całą grupą usiedliśmy przy jednej starej, lekko zardzewiałej zielonej ławce. Teraz trzeba było tylko czekać na zadanie. Po chwili organizator wyszedł na środek kółeczka ławek.

-Zadanie jest bardzo proste, poradzicie sobie.- zaczął- mianowicie macie się bliżej poznać. Powiedzieć coś o sobie. Tyle, nic więcej.

Po wypowiedzi mężczyzny każdy zaczął z oburzeniem protestować, iż nie chcą mówić nic o sobie, że to głupie i bezużyteczne. Tamten tylko warknął na nich, więc jak spłoszone psy zamknęli się i byli skazani na to zadanie. Szczególnie wiedząc, że siedział obok i obserwował każdego. Po chwili Nex, jako ekstrowertyczka próbowała zacząć jakąkolwiek rozmowę.

-To tak, ja nazywam się Nex, niektorzy już o tym wiedzą bo poznawałam sie z nimi wcześniej hehe~ Interesuję się biologią i maluję dużo obrazów w wolnym czasie. Szczególnie natury. Podoba mi się styl fairycore, co też można zauważyć po moim codziennym ubiorze.- na konieć uśmiechnęła się pokazując tym swoje przebranie w danym stylu palcem.

Nex w sumie dodała reszcie chęci na mówienie o sobie a chwilkę po niej każdy po kolei zaczął krótko opisywać siebie. Tapeciara nazywała się Julia i interesowała się oczywiście makijażem, Zac lubił tworzyć muzykę metalową i grać na gitarze, znajomy Torda to Jon, interesował się grami i programowaniem, a najciekawszy dla mnie był w sumie i tak tylko Tord, który wydawał się być dla mnie zagadką. Chciałem teraz tylko dowiedzieć sie jak najwięcej o nim. Cały zestresowany zaczął opowiadać. Interesował się czytaniem komiksów oraz pisaniem książek... w róznych językach. Był tym typem osoby co uwielbiła języki, swój i różne obce, szczególnie, że nie pochodził z kraju w którym obecnie się znajdował. To wyjaśniało jego norweski akcent, o którym też wspomniał. Był Norwegiem.
Na koniec przedstawiłem się ja. Po tym nastąpiła dziwna, trochę niezręczna cisza.

-To... dlaczego tu jesteście?- przerwała ciszę Julia aka tapeciara próbując zatrzymać to dziwne uczucie podczas wydłużającej się ciszy.
To pytanie było dziwne, wydawało się, że żadne z nas nie chciało na nie odpowiadać.

-Ja na przykład, śmieszna historia- zaczęła ponownie Julcia- nie uwierzycie ale mój ojcjec myślał, że moje nadmierne malowanie to jakieś dziwne uzależnienie i mnie tu wysłał- po czym zaczęla sie śmiac

Nex zachihotała wraz z nią, a rozmowa zaczęła się rozkręcać.

Zac przez muzykę, Nex przez odmienność ubioru jako wynik internetu, Jon przez gry i programy bla bla bla...

"A ty Tom, Tord? Co z wami?"

Wymienieni przez resztę tylko wymieniliśmy się szybko spojrzeniami nic nie mówiąc. W końcu postanowiłem zacząć pierwszy, widząc że błaganie wzrokiem, by tamten zaczął mówić pierwszy nic nie zdziała. Nie chciałem mówić o moim uzależnieniu alkoholowym.

-Ja...- zrobiłem chwilową pauzę- matka mnie wysłała tu, troszkę przesadziłem z... z social mediami! Tak tak!- skłamałem. Głupio mi było mówić o alkoholiźmie.

Reszta pokiwała głowami i spojrzeli na Torda, którego była kolej na wyznanie.

-Tord, jak wszyscy to ty też- mruknął Jon patrząc na niego i szturchając go w ramię

-Ah tak.. Mnie wysłał tu ojciec... myślał, że...- zaciął się- pisanie książek nic nie przyniesie w życiu i... muszę pozbyć się tej myśli. Hehe tak...

Też skłamał. Było to pewne.

-Ah, niektórzy rodzice nie powinni być rodzicami- zaczęła Julia- Tordie, nie poddawaj się z tym, na książkach można nieźle zarobić i dobrze jak rozwijać swoje pasje i hobby!

Próbowała go pocieszyć. Po co ona się tak wpycha w nie swoje sprawy?

-Ta, dzięki. Tylko nie "Tordie"

Odparł krótko odwracając głowe od tapeciary. Zanim się obejrzeliśmy właściciel wstał oraz wykrzyczał koniec rozmów. Zbliżała się pora obiadowa. Nikt w sumie nie był pewny godziny, bo jej nie miał też jak sprawdzić więc albo była godzina obiadu, albo miał nas dość. Wszystko działo się tak szybko, że żadne z nich nie wzięło telefonu albo jakiegoś zegarka. Każdy bez słowa wrócił do swojego pokoju, zając się swoimi sprawami.

Obóz [TordTom//TomTord]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz