Rozdział 1

2.6K 76 9
                                    

~Elizabeth~

Cały dzień spędziłam w sądzie. Rozprawa za rozprawą a ja czuję ogromne zmęczenie. Kocham swoją pracę, ale czasami jak jest taki dzień jak dzisiaj, mam dość. Same ciężkie przypadki, gdzie rozprawy będą ciągnąć się i ciągnąć. To jest najgorsze jak niewinni cierpią. Jednak kiedy nadchodzi koniec i widzę ulgę i czystą wdzięczność, wynagradzają mi tym, te nieprzespane noce, czy ciężkie dni.

Jestem najlepszym prawnikiem w Nowym Jorku. Wraz z mężem prowadzimy kancelarie, która najlepiej prosperuje w całym mieście. Mamy dużo pracy ale zawsze oddzielamy pracę od rodziny. Staramy się nie za często przynosić ją do domu. Jednak czasami jest to konieczne. Dobrze, że mamy wyrozumiałą córkę, która rozumie i nigdy nie narzekała, że ma zapracowanych rodziców.

Kat jest moją dumą i oczkiem w głowie. Powstała z miłości, prawdziwej miłości. A teraz sama jest już dorosła i muszę jej pozwolić aby zaczęła popełniać swoje błędy. Nie było mi łatwo od początku. A nawet powiem, że początek był okropny. Gdyby nie rodzice, to nie wiem czy byłabym w tym miejscu, w którym w tej chwili jestem. Musiałam stać się twarda, nie dla siebie, lecz dla niej.

Był okres, że samo patrzenie na nią, sprawiało mi chwilowy ból, bo wspomnienia wracały. Z biegiem lat, jestem wdzięczna za nią. Gdyby nie ona, nie byłoby też i mnie. To ona była moją motywacją do tego aby żyć.

Chciałam dać jej wszystko, chciałam aby jak najmniej cierpiała. Wystarczy, że ja się nacierpiałam, ona nie musi. Jednak przychodzi taki okres w życiu, w którym trzeba przeciąć pępowinę i pozwolić dziecku żyć po swojemu.

Jest na pierwszym roku studiów. Studiuje literaturę angielską, został jej jeszcze miesiąc nauki, po czym chce wyjechać na staż wakacyjny do któregoś wydawnictwa. Nie wiem jeszcze, do którego ale mam nadzieję, że zostanie tutaj w Nowym Jorku. Nie wiem czy zniosę rozłąkę z nią, gdyby miała wyjechać Bóg wie ile mil ode mnie. Nic o tym nie mówi, pewnie czeka aż dostanie potwierdzenie przyjęcia. Jednak mam nadzieję, że nie wyleci daleko.

Wychodząc z sądu, spojrzałam jeszcze na zegarek, muszę podjechać jeszcze do kancelarii po ważne dokumenty. W sumie mogłabym poprosić o to męża ale nie wiem czy jest jeszcze w kancelarii. Wolę sama podjechać i tak mam jeszcze chwilę.

Do budynku wchodziłam pół godziny później. Wjechałam na odpowiednie piętro. Wychodząc z windy od razu moja sekretarka obdarzyła mnie uśmiechem.

- Dzień dobry, a pani nie miało dzisiaj nie być?

- Witaj Mio, muszę wziąć jeszcze dokumenty, których zapomniałam wziąć rano. Podobno skleroza nie boli, tylko nachodzić się trzeba. Alex jest jeszcze u siebie?

- Nie, pan Alex pojechał jakąś godzinę temu już do domu.

- No dobrze. W takim razie idę po te dokumenty i też wracam do domu, do męża.

- Niby pracują państwo razem a cały czas się mijacie.

- Co zrobić, takie życie.

Uśmiechnęłam się lekko po czym weszłam do swojego gabinetu. Szybko odnalazłam brakujące dokumenty, które schowałam do torebki. Spojrzałam jeszcze na zdjęcie naszej trójki, na którym wyglądamy na szczęśliwych. Jestem szczęśliwa, bo moje dziecko wychowywało się w pełnej rodzinie. I tylko to mi daje powód do szczęścia. Minęło tyle lat, a ja wciąż nie umiem go pokochać tak jak powinnam.

Wciąż go kocham ZAKOŃCZONA Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz