ROZDZIAŁ XXXII

262 8 2
                                    

"Braciszkowie dwaj"

FELIX:

Felix wykonał polecenie Pana, udając się do jego komnat. Nim tam jednak dotarł, dogonił go nowy niewolnik. Wyglądał nieco inaczej. Niecodziennie. Podobały mu się jego oczy. Ich kolor... tak niezwykły. Głęboki. Fiołkowy. Jego włosy liźnięte przez ogień dziwnie pasowały do całej tej postaci.

— Tak? — spytał Felix, zakładając, że niewolnik został wysłany, bo właściciel coś sobie przypomniał, a ten miał mu to przekazać.

— Pan kazał mi za tobą iść. Do jego komnaty — poinformował go nieśmiało.

— Aha — skwitował słowa mniejszego niewolnika lakonicznie. — To niedaleko. Ale to chyba już wiesz. Pan ma jakiś konkretny powód, czy tak po prostu masz być w jego komnacie?

— Mam spotkać się z bratem. To niewolnik mojego byłego Pana. Pana Akcjusza.

Nic nie odparł na jego słowa. Głowę zaprzątało mu wiele innych istotniejszych myśli. I wcale nie były związane z tym, że mógł niedawno umrzeć. To teraz się nie liczyło. Nie liczył się także majak tajemniczej postaci w kapturze. Liczyło się zupełnie co innego. Pan. Tylko on. Pan.

Przeanalizował wszystko, co zrobił, odkąd kupił go obecny Pan. Wyszło mu, że zachowywał się koszmarnie. Dobrze... jego zachowanie w alkowie podobało się Panu. Zachowywał się inaczej. Niecodziennie jak na posłusznego niewolnika. Odważniej. Tego zmieniać nie zamierzał. Pan go takiego chciał. Jednak jeśli chodzi o to, że wykorzystywał to, aby w przyszłości coś zyskać... To było tak obrzydliwe i niegodne niewolnika kogoś takiego, jak jego Pan, że aż miał ochotę sam siebie ukarać. Jak on mógł w ogóle o tym pomyśleć.? Przecież jego Pan jest taki dobry! Opiekuje się takimi psami jak on. Daje im jeść. Zapewnia dach nad głową. Pozwala żyć. W zamian oczekuje tylko posłuszeństwa i służby.

Do tego jest taki przystojny. Mam szczęście, że Pan chce przetestować moje umiejętności. Będę mógł udowodnić, że czegoś tam się nauczyłem. Mam nadzieję, że to wystarczy. Zwłaszcza jeśli chodzi o obciąganie. Musi mu się spodobać. Masaż nie jest tak ważny. Oralne pieszczoty to priorytet. Może poproszę Eliego, to mnie jeszcze podszkoli? Ciekawe, czy będziemy jeszcze mieć te lekcje? Nie tylko te, ale te z masażu i obciągania. W sumie pisanie też jest fajne — rozmyślał intensywnie.

Przez myśl przeszło mu wiele rzeczy. Jedna jednak dotknęła go dotkliwie. Był pieprzonym samolubem! Założył się głupio z Elim, że zadowoli Pana, wymyślając nie wiadomo co. Jak tak mógł! Gdyby wygrał, przecież mógł narazić swego braciszka na niebezpieczeństwo. Na gniew Pana. Pamiętał, co sobie ustalili podczas zakładu. Ostatnie wydarzenia z zarządcą pokazały jednak, że wiele rzeczy mogło pójść nie tak. I nawet jeśli kazałby mu zrobić coś, co nie narażałoby go teoretycznie na gniew właściciela, to zawsze coś mogłoby się wymknąć spod kontroli i skończyć nie najlepiej.

Muszę go przeprosić. I przerwać ten głupi zakład. Zrobię to już za momencik. Tak. Zrobię to od razu. A potem poproszę go, żeby jeszcze podszkolił mnie w obciąganiu. Tak. To dobry plan. Nawet nie przeszkadza mi ten nowy, co będzie na to patrzył. W końcu wszyscy jesteśmy nałożnikami Pana. To normalne. To zupełnie normalne...

Nie potrafił wytłumaczyć dlaczego, lecz niesłychanie cieszył się, że stał się nałożnikiem. Służenie Panu własnym ciałem jawiło mu się jako coś wyjątkowego, specjalnego, coś, co czyniło jego życie choć trochę wartościowym. W gruncie rzeczy miał cholerne szczęście, że stał się tym, czym się stał. Bo jakie życie niby czekało go u poprzedniego Pana? On nie był taki, jak jego obecny Pan. Taki... taki... inny. Absolutnie wyjątkowy. Idealny.

Zniewoleni: Życie ocalone. Yaoi (18+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz