ROZDZIAŁ XIX

306 11 2
                                    

"Pal"

AKCJUSZ:

Poprzedni dzień minął mu pracowicie. Podejrzewał, że wstanie bardzo późno następnego poranka, lecz o dziwo tak się nie stało. Otworzył oczy z pierwszymi promykami słońca i niezwykle się rozczarował, bo spostrzegł, iż jego nowy niewolnik, Kahan, śpi w najlepsze niemalże wtulony w Rafaela.

Zatem trafił mi się strachliwy. Nie martw się pieseczku, kara i tak cię nie minie. Zasłużysz na nią prędzej, niż ci się wydaje.

Chwilowo postanowił nie budzić swych niewolników. Wstał, samodzielnie się ubrał i ruszył do łaźni. Po załatwieniu wszystkich swych porannych potrzeb ruszył w kierunku pomieszczenia zarządcy niewolników, aby go obudzić i wydać polecenia. Tak zrobił. Niedługo potem wszyscy niewolnicy zostali przymusowo wyciągnięci z łóżek. Ich dzień pracy rozpoczął się jeszcze wcześniej niż poprzedniego dnia.

Ukarał także tych niewdzięczników, którzy na to zasłużyli, a po wszystkim zjadł śniadanie w triclinium. Niewolnicy byli zaskoczeni, że Pan chciał zjeść o tak wczesnej porze, ale nie komentowali tego. Nie mieli odwagi. Jak zwykle zresztą.

Sami niewolnicy nie zasłużyli sobie na poranny posiłek, więc nie dostali go. Pozwolił im tylko zaspokoić pragnienie. Kazał przyprowadzić do siebie każdego, kto spróbuje w jakiś sposób złamać jego rozkaz. Miał zamiar ucinać ręce. Zdarzało mu się to gdy tresował pieski na sprzedaż. Był to bardzo skuteczny i obrazowy sposób na pokazanie niewolnikom kim, a raczej czym są i ile znaczą. Zupełne nic. Żaden tego typu incydent jednak nie wydarzył się przez cały dzień. Szkoda...

Podjął decyzję, że należy trochę uprzykrzyć życie niewolnikom brata, więc bacznie obserwował poczynania wielu z nich. Widział wyraźnie lęk w ich oczach. Niektórzy nawet trzęśli się na jego widok. Uwielbiał posiadać władzę nad tymi zwierzętami. Nim jednak zaczął zabawiać się kosztem własności Vincenta, wrócił do swych komnat, zabierając ze sobą tacę z jedzeniem. Trochę owoców, pieczywo, wodę, odrobinę mięsa i słodkości. Pamiętał o wczorajszej obietnicy nakarmienia swych zwierzątek. Oczywiście nic ona nie znaczyła, lecz miał ochotę pobawić się trochę z nowym. Musiał mieć siłę.

Niewolnicy nie spali już, gdy wrócił. Spostrzegł, że obmyli się już po nocy i pozostawali w gotowości, aby mu służyć. Wszystko stało się pewnie za sprawą Rafaela. Wszak Kahan jeszcze nie wiedział, co wolno jego zwierzaczkom, a czego nie. Pozwalał im się kąpać oraz dbać o uzębienie, zwłaszcza nałożnikom, przecież mieli z nim kontakt. Nie zamierzał ich za to karać, choć mógłby.

Jego pieseczki klęknęły przed nim, gdy tylko go spostrzegły. Przywołał je do siebie, zasiadając wygodnie na fotelu. Zdjął z tacy wodę i pozwolił im się napić. Kiedy woda całkowicie zniknęła, zrzucił wszystko z tacy na posadzkę i powiedział tylko:

— Jedzcie.

Jego zwierzątka z pewnością odczuwały głód, więc rzuciły się na jedzenie. Nawet Kahan nie wahał się przed jedzeniem z podłogi. Jak na razie zachowywał się dobrze. Nieco go to irytowało. Chciał widzieć bunt i złość na siebie w oczach chłopaka. Ich nieobecność denerwowała go coraz bardziej.

Te głupie zwierzaki zawsze robią coś niewłaściwego. On też zacznie.

Przyglądał się beznamiętnym wzrokiem, jak jedzenie znika z posadzki. W pewnym momencie nie pozostało już nic do zjedzenia.

— Idźcie umyć ręce i twarze i wródźcie tu szybko.

Usłyszał tylko standardową odpowiedź i jego zwierzaczki ruszyły wykonać rozkaz. Szybko się uwinęły. Nim się obejrzał, znów przed nim klęczeli.

Zniewoleni: Życie ocalone. Yaoi (18+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz